Składane smartfony, bezramkowe wyświetlacze w nowych urządzeniach, coraz bardziej podłużne panele - rozwiązania są różne, ale wszystkie służą temu samemu. Moim zdaniem producenci powinni nieco ochłonąć.
Sztuczna gonitwa za cyferkami
W branży elektroniki użytkowej cały czas musi się coś dziać. Problem polega na tym, że obecnie bazujemy tu na rocznym życiu danego produktu, po czym musi nastąpić wyczekiwana przez wszystkich zmiana i naszym oczom ma ukazać się coś zupełnie nowego, rewolucyjnego i w ogóle najlepszego. Tymczasem nie do końca za tym wszystkim nadążą używana technologia. Nie da się ukryć, że trochę trudno co dwanaście miesięcy wdrażać zupełnie nowe rozwiązania i nawet takie podejście nie byłoby ani trochę opłacalne.
Z tego względu w przypadku smartfonów mamy do czynienia ze skupianiem się na różnych elementach. Na początku szczególnie dużo uwagi przykładano do ilości megapikselów w aparatach, co na szczęście dosyć szybko się zakończyło i firmy zauważyły, że chyba lepiej będzie skupić się na jakości zdjęć oraz faktycznie działających dodatkach. Potem nadeszła chwila chwały dla większej liczby rdzeni w telefonach. Wówczas poznaliśmy ośmiordzeniowe Mediateki, ale ostatecznie to również musiało odejść ze sceny, szczególnie wtedy, kiedy dziesięciordzeniowy Helio X30 okazał się być gorącą porażką, której nikt nie chciał wziąć do swoich sprzętów.
Potem ważna stała się ilość RAM. W końcu pamięć operacyjna ważna jest, więc im lepiej, tym więcej, wskutek czego szczególnie śmietanka b-brandów z Chin zaczęła dawać po 6 GB RAM, łącząc je ze stosunkowo słabymi procesorami. W praktyce w ogóle nie dało się tego wykorzystać. Teraz natomiast żyjemy w czasie, w którym to ekran i jego wielkość odgrywają główną rolę. Ewentualnie moglibyśmy tu również wspomnieć o cenie, ale to akurat jest rzecz względna.
Duży, większy, największy
Sama minimalizacja ramek jest jak najbardziej na plus. W ten sposób zyskujemy mniejszy telefon, ale nadal z ekranem o tej samej, co wcześniej, przekątnej, więc z punktu widzenia komfortu to zmiana jak najbardziej pozytywna. Z czasem pojawiła się również małe potworki w postaci różnego rodzaju wcięć. Teraz na miejsce wysepki, inspirowanej w każdym calu tą z iPhone'a X, przychodzi łezka, ale na przykład Samsung zamierza podążyć w Galaxy S10 inną drogą i zrobić wysepkę w prawym rogu wyświetlacza. Nie wygląda to najlepiej na grafikach, ale może jakoś wybroni się na żywo. Zobaczymy już niedługo.
Niedługo zadebiutuje Samsung Galaxy Fold, pierwszy na świecie składany smartfon z elastycznym panelem, który będzie oferował maksymalnie 7,3-calowy panel. Niewątpliwie dobre rozwiązanie, żeby zapewnić możliwie niewielkie urządzenie, ale mogące oferować ogromny ekran. Teraz każdy producent chce dawać więcej. Aktualnie rozmiar na poziomie około 5,5 cala wydaje się być minimum i, patrząc po wymiarach, to odpowiednik starszych modeli z 5 calami, ale moim zdaniem w tym wszystkim producenci zbyt bardzo chcą powiększać wyświetlacze.
Do tej myśli nakłoniły mnie ostatecznie wiadomości na temat Sony Xperii XZ4. Podobno Japończycy chcą postawić tam na wyświetlacz w nietypowych proporcjach, bo 21:9. Z jednej strony świetnie będzie nadawał się do oglądania hitów kinowych, ale z drugiej będzie wyglądać jak jamnik i w wielu aplikacjach nie będzie się dało poczuć szczególnych korzyści z takiego ekranu. Sam jestem zwolennikiem składanych smartfonów, ale wydaje mi się, że branża zbyt bardzo przykłada się do powiększania urządzeń, nie zważając już na to, czy ma to jakikolwiek sens. Będzie tak się działo, dopóki nie znajdzie się nowy obszar do popisywania się.
źródło: Android Headlines
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu