Daredevil w serwisie Netflix był świetny. Gorzej oglądało się zarówno serial Jessica Jones, jak i Luke Cage. Zdecydowanie poniżej oczekiwań zszedł natomiast ostatni serial Marvela i Netfliksa, czyli Iron Fist. Na szczęście Marvel: The Defenders jest lepsze.
Dobrze, że nie zaufałem recenzjom. Marvel: The Defenders w Netflix lepsze, niż się spodziewałem
Miałem wobec Defendersów ogromne obawy i nie ukrywam, że kiedy Konrad wypowiedział się przedpremierowo na temat nowego produktu Netflixa (bazując na czterech udostępnionych odcinkach), chciałem w ogóle zrezygnować z seansu. Ostatecznie jednak zaryzykowałem i…po pierwszym odcinku dałem sobie spokój. Jeśli tak chciano zachęcić do obejrzenia całości, to czegoś tu nie rozumiem.
Warto jednak dać szansę
Czasem tak mam, że walczę wewnętrznie z samym sobą. To w końcu mój czas, mogę go spożytkować na różne aktywności, nie muszę się przecież męczyć, nikt nie stoi nade mną z batem i nie każe patrzeć w ekran. Ostatecznie jednak zaryzykowałem i po czterech odcinkach uznałem, że warto ten serial skończyć - łapiąc się przy okazji na tym, że podczas seansu dobrze się bawię.
Tytułowi Obrońcy to tak naprawdę zlepek postaci, którym Marvel i Netflix poświęcili już po serialu. mamy więc niewidomego prawnika, który nocą bawi się w superboharera (Daredevil), rozwydrzoną prywatną detektyw, która posiada nadludzką siłę (Jessica Jones), wielkoluda z kuloodporną skórą (Luke Cage) i chyba największego przegrywa z serialowego uniwersum Marvela (Iron Fist). Myślałem, że po kiepskim serialu nie da się tej postaci przedstawić w jeszcze gorszym świetle, ale jednak okazało się to możliwe. Zarówno pod kątem postaci, jak i aktora to niestety najgorszy element Defendersów i żałuję, że spora część opowieści kręci się wokół niego.
Daredevil był przypadkiem?
Oglądaliście pierwszy sezon Daredevila? Był kapitalny, drugi niewiele gorszy. To właśnie wtedy świat dowiedział się, że Netflix wespół z Marvelem potrafią zrobić świetny serial. Potem była sporo gorsza Jessica Jones, jeszcze gorszy Luke Cage i najgorszy z całego tego zestawienia Iron Fist.
Defendersi nie dorastają niestety Daredevilowi do pięt, choć widać, że jedne z najlepszych momentów serialu poświęcone są właśnie bohaterowi Hell’s Kitchen. Całkiem fajnie ogląda się również perypetie Jones, jej fragmenty spodobały mi się bardziej niż w samodzielnym serialu. Cage i Iron Fist niestety psują odbiór całości i to zdecydowanie najgorsze elementy Defenders. W sumie typ ze świecącą pięścią to też najgorszy i najgłupszy przedstawiciel ekipy.
Między bohaterami jest chemia
Jednym z najlepszych elementów serialu jest natomiast chemia między bohaterami i to, jak udało się ją pokazać. Tu nikt nie jest wobec siebie obojętny - czuć sympatie i animozje. Można to było pokazać głębiej, ale z ryzykiem że pojawią się przynudzacze. Ogólnie jednak czułem się częścią tej ekipy, może nie od momentu kiedy na siebie wpadli, ale od chwili gdy wspólnie zaczęli walczyć ze złem (że tak powiem). Wtedy też poszczególne relacje zaczynają się zacieśniać - do tego każdy z bohaterów jest jakiś.
Trochę naiwnie
Marvelowskie opowieści nigdy nie były czymś więcej niż typowo komiksową historią. I tu nie jest inaczej - mamy grupę bohaterów, która skrzykuje się by pokonać Rękę. Tę samą Rękę, z którą wcześniej część z nich walczyła samotnie. Czy w grupie będzie łatwiej? Czy cztery silne osobowości są w stanie wspólnie działać? A może nie wszyscy mają ten sam cel i to stanie na przeszkodzie? O tym przekonacie się poświęcając te kilka godzin na obejrzenie 8 odcinków pierwszego sezonu. Jestem wręcz pewien, że dostaniemy drugi, tak każe sądzić końcówka ostatniego z nich. Mam jednak nadzieję, że twórcy najpierw zapoznają się z uwagami widzów, a dopiero później zabiorą się za robotę lub choćby doszlifowywanie całości.
Czy warto zobaczyć The Defenders?
Tak. Nie jest to najlepszy serial pod słońcem czy nawet najlepszy serial w usłudze Netflix. Jeśli jednak rozczarował Was Iron Fist, tu będziecie bawić się lepiej - choć niestety do poziomu Daredevila wciąż daleko (pochwalam natomiast część scen walki, czego nie mogłem powiedzieć o IF). Podobało mi się, że wokół Defendersów nie było patosu znanego z Avengers. Ale na przykład pojawiło się pytanie - skoro uniwersum filmowe jest tak spójne i w samodzielnych serialach przewijali się najpopularniejsi superbohaterowie, to dlaczego Defendersi nie poprosili ich o pomoc? Oczywiście teoretyzuję.
Tak, czy inaczej - warto poświęcić te kilka godzin i zapoznać się z serialem Defenders. Dajcie mu szansę - zrozumiem jednak jeśli uznacie go za rozczarowujący, podobnie jak za satysfakcjonujący. O ile bowiem Iron Fist odbierany był źle praktycznie przez każdego kogo znam, to Defendersi wywołują różne odczucia, a to oznacza, że szkoda ich ominąć.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu