Motoryzacja

Problem z Gigafactory Berlin, Tesla buduje szybciej niż urzędnicy zatwierdzają

Krzysztof Kurdyła
Problem z Gigafactory Berlin, Tesla buduje szybciej niż urzędnicy zatwierdzają
Reklama

Jednym z najciekawszych aspektów związanych z postępami w rozbudowie Tesli jako całości, jest kwestia budowy fabryk tej firmy. Wypracowany przez firmę sposób powoduje, że kolejne fabryki rosną z zawrotną prędkością. Jak się jednak okazuje, nie ma róży bez kolców, na takie tempo budowy zupełnie nie byli przygotowani niemieccy urzędnicy, którym po 16 miesiącach ciągle nie udało się wydać ogólnej zgody na budowę prawie ukończonej fabryki pod Berlinem...

Kontynent powolności...

Jak niektórzy z Was zapewne wiedzą, Tesla rozbudowuje się dziś w szybkim tempie na kilku kontynentach, wspomniana już chińska Gigafactory jest praktycznie ukończona i od dłuższego czasu produkuje mniejsze Tesle. Fabryki w Teksasie i Berlinie, pomimo pandemii, też rosną jak na drożdżach. Jednak o ile w dwu pierwszych miejscach Tesla może się skupić na sprawach budowlano-wdrożeniowych, to w Niemczech... europejskim zwyczajem musi kopać się z biurokracją.

Reklama

Fabryka mająca produkować 500.000 samochodów rocznie i wprowadzić na europejski rynek Model Y ma rozpocząć produkcję za parę miesięcy. Jak się jednak okazuje, cały czas nie wydano ogólnej zgody na jej budowę. To powoduje, że firma co rusz musi występować o częściowe pozwolenia, a w razie nieotrzymania tego całościowego, pomimo osiągnięcia stanu gotowości do produkcji, może mieć z jej uruchomieniem problem.

Zarząd firmy jest tym stanem coraz bardziej sfrustrowany i wysłał właśnie do niemieckiego sądu 10-stronicowy elaborat. Wspiera tam pozew jednej z grup ekologicznych, która oskarża lokalną biurokrację o mnożenie przeszkód we wprowadzaniu zmian korzystnych dla środowiska. Clou pisma Tesli zawiera się w słowach: „To zniechęca do koniecznych inwestycji w projekty i infrastrukturę czystej energii oraz praktycznie uniemożliwia Niemcom osiągnięcie celów klimatycznych”.

Zaświadczenie A38

Wydaje mi się, że każdemu przedsiębiorcy z Azji czy Stanów chcącemu inwestować w Europie, warto puszczać jako lekturę obowiązkową fragment starych dobrych „12 prac Asteriksa” z Domem który czyni szalonym. Może wtedy będą lepiej psychicznie przygotowani na uroki europejskich biurokracji. W tym przypadku proces trwa przecież „dopiero” 16 miesięcy, a Niemcy w zasadzie nie widzą w tym niczego nienormalnego.

Rząd Brandenburgi  nie zgadza się z zarzutami Tesli, twierdząc że władze nie są prawnie upoważnione do rozróżniania między projektami przyjaznymi dla klimatu a tymi, które mogą zanieczyszczać środowisko. O ile można zrozumieć takie podejście, że nie powinno być podmiotów równych i równiejszych (co jest fikcją w innych aspektach ekobiznesów, są faworyzowane), to najwyraźniej nikt nie widzi problemu w tym, że fabryka ma zaraz zacząć produkcję, a urzędnicy przewalający papierki nie są w stanie zrobić tego skutecznie. Na pocieszenie Niemcy stworzyli specjalną grupę do wydajniejszego zatwierdzania projektów Tesli.

Firma Muska oczywiście przepchnie się w końcu przez ten biurokratyczny lejek, ale raczej nie zrobi Europie dobrej prasy. Ten trochę zabawny, a trochę przerażający przykład pokazuje jeden z wielu aspektów, w wyniku których nasz kontynent (poza paroma chlubnymi wyjątkami) jest mniej atrakcyjnym miejscem dla nowoczesnego biznesu od Stanów czy zwłaszcza Azji. I to nawet biznesu takiego, którego w innych aspektach wręcz faworyzuje.

Źródło: [1]

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama