Netflix

W Netflixie dzieje się źle. Na tyle, że CEO wspomina o tańszym planie z reklamami

Kamil Świtalski
W Netflixie dzieje się źle. Na tyle, że CEO wspomina o tańszym planie z reklamami
Reklama

Netflix nie ma najlepszego czasu. Właściciele usługi wiedzą, że czas zacząć działać.

To nie jest dobry czas dla Netflixa. Platforma pierwszy raz od dekady traci subskrybentów, coraz więcej użytkowników dostrzega że poza ilością nie idzie za tamtejszą biblioteką coraz więcej — a dla tych trzech solidnych serii w roku można wykupić abonament czasowo. Nie trzeba go płacić ciągle — tym bardziej, że cennik pozostawia sporo do życzenia, zwłaszcza dla tych, którzy chcą cieszyć się tamtejszym 4K, nie planują dzielić konta, a nie potrzebują też więcej niż jednego urządzenia. Tamtejsi włodarze wiedzą, że nadszedł czas na zmiany, a współzałożyciel Netflixa, jedna z osób wciąż stojąca na czele usługi, mówi wprost, że może czas rozważyć nowe plany.

Reklama

Netflix tańszy, ale z reklamami? Powiedzcie kiedy, kupię popcorn

Kilka tygodni temu Konrad pisał o tym, że Netflix ZNOWU podnosi ceny, zamiast po prostu zmienić ofertę. W 100% zgadzam się z jego opinią. A Reed Hastings najwyraźniej też wie, że czas pomyśleć o jakimś nowym kierunku. Jak sam powiedział na spotkaniu z akcjonariuszami, jest:

(...) dość otwarty na to, by zaoferować jeszcze niższe ceny w planach z reklamami, jako wybór konsumenta.

I jak sam twierdzi — firma obecnie przygląda się bliżej tej opcji i prawdopodobnie w ciągu najbliższego roku albo dwóch, podejmie jakąś decyzję w tej kwestii. Oczywiście takie zmiany miałyby gigantyczne konsekwencje. Przede wszystkim dla samej firmy, która zawsze działała według tego samego schematu, który nazwałbym 100% premium. Płacisz raz, nie masz problemów z reklamami, nie masz dodatkowych opcji. Możesz co najwyżej postawić na tańszy plan, aby zyskać dostęp do treści w gorszej jakości, ale nic poza tym. Sam Hastings przyznaje zresztą, że był od zawsze "przeciwny złożoności reklam, a wielkim fanem prostoty abonamentu". Patrząc jednak na ostatnie miesiące — sam musiał przyznać, że najwyższy czas wprowadzić zmiany w ofercie, bo te... po prostu mają sens. I prawdopodobnie wielu użytkowników chętnie skusi się na plan z reklamami, jeśli cena za dostęp do usługi będzie niższa.

Sytuacja musi być naprawdę nieciekawa, bo jego wspólnik - Ted Sarandos - dodał, że nie nie jest wykluczone, że w przyszłości na platformie będzie można oglądać widowiska sportowe na żywo. A takowe... no nijak nie współgrają z tym, co platforma oferowała dotychczas.

Problem polega na tym, że nie po to porzuciłem telewizję, by oglądać reklamy na VOD

Korzystałem z serwisów VOD, nim te na dobre rozgościły się na naszym rynku. Kilka lat przed oficjalnym debiutem Netflixa — dzięki dobrodziejstwom jakie niesie za sobą globalna wioska, cieszyłem się amerykańskim katalogiem usługi. Przez wiele miesięcy po tym jak pojawił się nad Wisłą, też korzystałem z niego w ten sposób, bo oferował więcej interesujących mnie treści. Obok Netflixa subskrybowałem też Hulu — i były to czasy, w których usługa miała wyłącznie plan z reklamami. Niby fajnie, bo wygodnie, klikasz i oglądasz amerykańskie seriale na równi z lokalsami. Problem polegał na tym, że na dłuższą metę ich ilość (przed odcinkiem, w trakcie, na koniec) była dla mnie tak przytłaczająca, że zrezygnowałem z subskrypcji i skupiłem się na usługach, w których nie trzeba tracić czasu na te przerywniki. Do Hulu powróciłem zresztą później, gdy można było płacić więcej i nie oglądać reklam — i było to zupełnie inne doświadczenie.

Jestem bardzo ciekawy tej zmiany — i tego, jak zareagują na nią użytkownicy przyzwyczajeni do pewnych standardów. Netflix musi zacząć działać, bo konkurencja już dawno go wyprzedziła nawet w kwestiach oferowanych opcji abonamentowych (Hulu, HBO Max, a wkrótce nawet Disney+ będą mieć tańsze oferty z reklamami). Wiele też wskazuje na to, że firma chciałaby zacząć działać przeciwko współdzieleniu kont — czy to ucinając taką opcję, czy każąc za nią dodatkowo dopłacać... no nie będzie to łatwy czas na Netflixa. Szykuje się wiele zmian, ale nikt nie mówi o najważniejszych: co z jakością? Czy (i kiedy) możemy liczyć na to, że zamiast lawiny ilościowej, będzie jakościowo? Bo nawet czytając o tym, że firma zapowiada nowych 9 polskich filmów (a w bonusie 9 polskich seriali) moją pierwszą myślą było: czy chociaż pół da się obejrzeć z przyjemnością? Sam — jak wspominałem — porzucilem Netflixa już kilka lat temu. Nie tęsknię ani trochę, a od tego czasu kupiłem abonament w sumie raz — na miesiąc, po ponad dwóch latach. Miesiąc wystarczył by nadrobić wszystkie interesujące mnie zaległości — czyli... dosłownie trzy, niezbyt długie, sezony serialowe. No ale tutaj pewnie wszystko rozbija się o kwestię gustu i to, czego kto oczekuje. Ale jak widać coraz mniej osób jest usatysfakcjonowanych tym, co trafia do tamtejszego katalogu...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama