Netflix nie ma najlepszego czasu. Właściciele usługi wiedzą, że czas zacząć działać.
W Netflixie dzieje się źle. Na tyle, że CEO wspomina o tańszym planie z reklamami
To nie jest dobry czas dla Netflixa. Platforma pierwszy raz od dekady traci subskrybentów, coraz więcej użytkowników dostrzega że poza ilością nie idzie za tamtejszą biblioteką coraz więcej — a dla tych trzech solidnych serii w roku można wykupić abonament czasowo. Nie trzeba go płacić ciągle — tym bardziej, że cennik pozostawia sporo do życzenia, zwłaszcza dla tych, którzy chcą cieszyć się tamtejszym 4K, nie planują dzielić konta, a nie potrzebują też więcej niż jednego urządzenia. Tamtejsi włodarze wiedzą, że nadszedł czas na zmiany, a współzałożyciel Netflixa, jedna z osób wciąż stojąca na czele usługi, mówi wprost, że może czas rozważyć nowe plany.
Netflix tańszy, ale z reklamami? Powiedzcie kiedy, kupię popcorn
Kilka tygodni temu Konrad pisał o tym, że Netflix ZNOWU podnosi ceny, zamiast po prostu zmienić ofertę. W 100% zgadzam się z jego opinią. A Reed Hastings najwyraźniej też wie, że czas pomyśleć o jakimś nowym kierunku. Jak sam powiedział na spotkaniu z akcjonariuszami, jest:
(...) dość otwarty na to, by zaoferować jeszcze niższe ceny w planach z reklamami, jako wybór konsumenta.
I jak sam twierdzi — firma obecnie przygląda się bliżej tej opcji i prawdopodobnie w ciągu najbliższego roku albo dwóch, podejmie jakąś decyzję w tej kwestii. Oczywiście takie zmiany miałyby gigantyczne konsekwencje. Przede wszystkim dla samej firmy, która zawsze działała według tego samego schematu, który nazwałbym 100% premium. Płacisz raz, nie masz problemów z reklamami, nie masz dodatkowych opcji. Możesz co najwyżej postawić na tańszy plan, aby zyskać dostęp do treści w gorszej jakości, ale nic poza tym. Sam Hastings przyznaje zresztą, że był od zawsze "przeciwny złożoności reklam, a wielkim fanem prostoty abonamentu". Patrząc jednak na ostatnie miesiące — sam musiał przyznać, że najwyższy czas wprowadzić zmiany w ofercie, bo te... po prostu mają sens. I prawdopodobnie wielu użytkowników chętnie skusi się na plan z reklamami, jeśli cena za dostęp do usługi będzie niższa.
Sytuacja musi być naprawdę nieciekawa, bo jego wspólnik - Ted Sarandos - dodał, że nie nie jest wykluczone, że w przyszłości na platformie będzie można oglądać widowiska sportowe na żywo. A takowe... no nijak nie współgrają z tym, co platforma oferowała dotychczas.
Problem polega na tym, że nie po to porzuciłem telewizję, by oglądać reklamy na VOD
Korzystałem z serwisów VOD, nim te na dobre rozgościły się na naszym rynku. Kilka lat przed oficjalnym debiutem Netflixa — dzięki dobrodziejstwom jakie niesie za sobą globalna wioska, cieszyłem się amerykańskim katalogiem usługi. Przez wiele miesięcy po tym jak pojawił się nad Wisłą, też korzystałem z niego w ten sposób, bo oferował więcej interesujących mnie treści. Obok Netflixa subskrybowałem też Hulu — i były to czasy, w których usługa miała wyłącznie plan z reklamami. Niby fajnie, bo wygodnie, klikasz i oglądasz amerykańskie seriale na równi z lokalsami. Problem polegał na tym, że na dłuższą metę ich ilość (przed odcinkiem, w trakcie, na koniec) była dla mnie tak przytłaczająca, że zrezygnowałem z subskrypcji i skupiłem się na usługach, w których nie trzeba tracić czasu na te przerywniki. Do Hulu powróciłem zresztą później, gdy można było płacić więcej i nie oglądać reklam — i było to zupełnie inne doświadczenie.
Jestem bardzo ciekawy tej zmiany — i tego, jak zareagują na nią użytkownicy przyzwyczajeni do pewnych standardów. Netflix musi zacząć działać, bo konkurencja już dawno go wyprzedziła nawet w kwestiach oferowanych opcji abonamentowych (Hulu, HBO Max, a wkrótce nawet Disney+ będą mieć tańsze oferty z reklamami). Wiele też wskazuje na to, że firma chciałaby zacząć działać przeciwko współdzieleniu kont — czy to ucinając taką opcję, czy każąc za nią dodatkowo dopłacać... no nie będzie to łatwy czas na Netflixa. Szykuje się wiele zmian, ale nikt nie mówi o najważniejszych: co z jakością? Czy (i kiedy) możemy liczyć na to, że zamiast lawiny ilościowej, będzie jakościowo? Bo nawet czytając o tym, że firma zapowiada nowych 9 polskich filmów (a w bonusie 9 polskich seriali) moją pierwszą myślą było: czy chociaż pół da się obejrzeć z przyjemnością? Sam — jak wspominałem — porzucilem Netflixa już kilka lat temu. Nie tęsknię ani trochę, a od tego czasu kupiłem abonament w sumie raz — na miesiąc, po ponad dwóch latach. Miesiąc wystarczył by nadrobić wszystkie interesujące mnie zaległości — czyli... dosłownie trzy, niezbyt długie, sezony serialowe. No ale tutaj pewnie wszystko rozbija się o kwestię gustu i to, czego kto oczekuje. Ale jak widać coraz mniej osób jest usatysfakcjonowanych tym, co trafia do tamtejszego katalogu...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu