Amazon

Napięta sytuacja w polskich centrach Amazona. Będzie strajk?

Maciej Sikorski
Napięta sytuacja w polskich centrach Amazona. Będzie strajk?
Reklama

Trudno o kwartał, w którym nie pisalibyśmy o problemach w polskich centrach logistycznych Amazona. I nie oznacza to, że uwzięliśmy się na tę firmę - p...

Trudno o kwartał, w którym nie pisalibyśmy o problemach w polskich centrach logistycznych Amazona. I nie oznacza to, że uwzięliśmy się na tę firmę - po prostu ciągle coś się tam dzieje. Na dobrą sprawę to ten sam temat: spór części pracowników z pracodawcą trwa przynajmniej od lata. Możliwe, że w końcu dojdzie do strajku. Gdyby stało się to w trakcie przedświątecznego szaleństwa zakupowego, sklep miałby naprawdę duży problem. Związkowcy świetnie zdają sobie sprawę z powagi sytuacji...

Reklama

Jakiś czas temu Tomasz pisał o ocieplaniu wizerunku Amazona w Polsce. Odsyłał na stronę amazonwliczbach.pl, na której korporacja chwali się m.in. tym, jak wspiera pracowników. Aby lepiej zrozumieć wydźwięk tej strony, trzeba wspomnieć, czego dotyczy spora część artykułów pojawiających się w prasie i w Internecie, a dotyczących Amazona w Polsce. Koncentrują się one na ciężkich warunkach pracy, przemęczeniu pracowników, wyśrubowanych normach. Można napisać, że akcja wywołała reakcję, sklep odpowiedział i pokazał, że jest dobrze.

Czy rzeczywiście jest, powinny pokazać najbliższe tygodnie. Może nawet dni? O sprawie informowaliśmy już w lipcu. Pisałem wówczas, że sytuacja może się uspokoić, bo firma podniosła płace:

Podobno to wynik standardowej procedury przeglądu i ewentualnej aktualizacji płac. Tak przynajmniej przekonują przedstawiciele korporacji. Odnoszę jednak wrażenie, że Amazon wolał dmuchać na zimne (właściwie już całkiem ciepłe), bo poważny strajk oznaczałby naprawdę duże problemy. Podniesienie pensji do 14 złotych za godzinę portfela mocno im nie wyczyści – za Odrą płacą znacznie więcej. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłości płace będą nadal „przeglądane” i podnoszone.


Trzeba mieć na uwadze, że wszystko działo się to już w drugiej połowie roku, Amazon chciał zniwelować odpowiednio wcześniej ewentualny problem, bo w perspektywie miał przecież wyzwanie, jakim jest przedświąteczny szał zakupów. Pod koniec października pisałem, że Amazon bardzo poważnie zwiększa zatrudnienie, by przygotować się na gorącą końcówkę roku. Te liczby naprawdę robią wrażenie.

W Stanach Zjednoczonych firma zatrudnia na stałe około 90 tysięcy osób. W okresie przedświątecznym ta liczba podwoi się i to z nawiązką – zatrudnionych zostanie 100 tysięcy osób. Tylko w poprzednim kwartale pracę w sklepie znalazło 25 tysięcy ludzi. I mowa tu o pracownikach na etat – kolejne kilkanaście tysięcy osób to pracownicy tymczasowi. Tak, ze wspomnianych 100 tysięcy spora część to ludzie, którzy znikną z firmy wraz z końcem przedświątecznej gorączki. Trzeba jednak podkreślić, że duży odsetek zostanie w korporacji. Tak było w poprzednich latach, tak będzie i tym razem.

Wspominałem wówczas, że zatrudnienie zwiększy się również w Polsce. Z jednej strony Amazon zatrudniał, z drugiej prowadził rozmowy ze związkowcami. Do czasu.

Reklama

24 listopada Amazon zerwał mediacje w ramach toczącego się od czerwca sporu zbiorowego. Delegacja związku chciała mediować dalej, zgodnie z datami uzgodnionymi wcześniej przez strony sporu oraz mediator Ewę Schabek. Amazon odrzucił tę możliwość, jak też wszystkie żądania.

W takiej sytuacji związek zgodnie z „Ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych” nie wezwie do organizacji dwugodzinnego strajku ostrzegawczego, lecz ogłosi pogotowie strajkowe i zorganizuje referendum strajkowe. To załoga zadecyduje, czy w Amazonie odbędzie się legalny strajk. Dotarły do nas informacje, że Amazon jeszcze w tym samym dniu na zmianie dziennej przekłamywał fakty, ogłaszając na poobiednich spotkaniach z pracownikami, że związek wzywa do nielegalnego strajku ostrzegawczego i że za udział w strajku będą konsekwencje dyscyplinarne. To nieprawda! Prawo do strajku jest naszym podstawowym prawem, którego nie damy sobie odebrać! [źródło]

Reklama

Mowa o referendum strajkowym. W mediach można było wówczas trafić m.in. na taką wypowiedź Agnieszki Mróz z Inicjatywy Pracowniczej:

- Jeszcze nie mogę podać szczegółów. Na pewno ogłosimy pogotowie strajkowe i będziemy rozmawiali o formach protestu. Ewentualny strajk chcielibyśmy skoordynować z podobnymi inicjatywami w Niemczech. Tam związek zawodowy Ver.di planuje strajk na 22 i 23 grudnia - mówi Mróz.[źródło]

Robi się naprawdę ciekawie. Ten termin byłby dla Amazona bardzo niewygodny i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Trzeba jednak napisać, że zorganizowanie protestu nie jest zadaniem prostym - przynajmniej w tym wypadku.

Aby jednak doszło do strajku, wcześniej musi zostać zorganizowane referendum strajkowe. I tu może pojawić się problem. W referendum musi wziąć udział co najmniej 50 proc. załogi. A plebiscyt dotyczy nie tylko pracowników z Poznania, ale też z Wrocławia, gdzie Inicjatywy Pracowniczej praktycznie nie ma. Na Dolnym Śląsku zatrudnionych w Amazonie reprezentuje miejscowa "Solidarność". Na razie związki zawodowe nie porozumiały się w sprawie postulatów i ewentualnego strajku. A w przypadku ogłoszenia referendum za buntem będzie musiała opowiedzieć się co najmniej połowa głosujących.[źródło]


Reklama

O co właściwie walczą pracownicy?

Inicjatywa Pracownicza zrzesza ok. 300 pracowników Amazona w Sadach. Związkowcy domagają się podwyżki wynagrodzeń do 16 zł za godzinę pracy, wprowadzenia dodatków stażowych oraz akcji pracowniczych, rocznych grafików pracy i uregulowania czasu przeznaczonego na przerwy. [źródło]

Korporacja przekonuje, że płaci dobrze, że zapewnia darmowe obiady pracownikom tymczasowym, a ludzie sami chcą nadgodzin. Przypomnę jednak, że gdy w USA wybuchła afera dotycząca warunków pracy w Amazonie, firma też przekonywała, że nic złego się nie dzieje. Wówczas zapewniał o tym sam szef, Jeff Bezos. Niezorientowanych poinformuję, że ten ostatni był jedną z gwiazd biznesu w ostatnim roku - jego majątek urósł bardzo poważnie, a wszystko za spawą drożejących akcji Amazona. Akcjonariuszom podoba się sposób, w jaki prowadzony jest interes.

Trudno stwierdzić, czy firma wróci do stołu negocjacyjnego. Może groźba strajku na nich nie podziała? Może storpedują te działania? Pisałem już w zeszłym roku, że alternatywą zawsze są pracownicy... z Ukrainy. W tym temacie z pewnością sporo się jeszcze wydarzy, nie pozostaje nic innego, jak obserwować poznańskie i wrocławskie centra logistyczne amerykańskiego giganta.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama