Poradniki

W co warto grać na 3DS — część piętnasta

Kamil Świtalski
W co warto grać na 3DS — część piętnasta
1

Wiosna przyniosła kilka 3DSowych premier, które warto znać. Zamiast narzekać że nie ma w co grać na Switchu, odkurzcie 3DSy i ruszajcie do zabawy!

Blaster Master Zero

Pierwsze wiosenne 3DSowe polecanki rozpoczynamy od remake'u platformówki, która nie cieszyła się w oryginale specjalnie dobrą opinią. Tym razem jednak powierzono projekt prawdziwym królom gatunku: Inti Creates (m.in. Azure Striker Gunvolt).

I jak słusznie podejrzewacie — dobrze się stało. Jason po raz kolejny wyrusza na poszukiwania swojej ukochanej żaby, tym razem jednak w zupełnie nowych szatach, ze zmienioną mechaniką i podrasowanym... właściwie wszystkim. Blaster Master Zero to zrobione na modłę Metroidvanii połączenie klasycznego, dwuwymiarowego, platformera, z segmentami, w których to całą akcję obserwujemy z góry. Jeżeli jednak łudzicie się, że Inti Creates poszli na łatwiznę i zaserwowali nam tytuł, który przechodzi się sam, to lojalnie uprzedzam, że nie. Trzeba będzie się sporo nagimnastykować, by uniknąć wszystkich kul i przeszkód!

Blaster Master Zero nie jest grą łatwą. To jedna z tych platformówek, która testuje naszą cierpliwość, a przy okazji uczy nas reguł świata. Jeżeli tęsknicie za tytułami w naprawdę starym stylu — to nie macie się nad czym zastanawiać, czym prędzej pobiegnijcie do eShopu na zakupy!

Mario Sports Superstars

Mario jak na hydraulika ma stosunkowo niewiele przygód z rurami w roli głównej. Ale sportów w jego życiu nie brakuje, a Mario Sports Superstars łączy znane z innych gier patenty w nowy, pełnoprawny, tytuł.

Twórcy nie rozmieniali się na drobne i tym razem zaserwowali nam aż pięć dyscyplin sportowych w jednej grze. Znalazło się miejsce dla piłki nożnej, golfa, tenisa, bejsbolu oraz... wyścigów konnych z przeszkodami. Wszystko to w pojedynkę, lub współzawodnicząc ze znajomymi (lokalnie lub przez internet). W zależności od dyscypliny, możemy bawić się w grupkach od dwóch, do nawet sześciu graczy!

Jeżeli jesteście fanami gier takich jak Mario Tennis czy Mario Golf i liczycie, że tamte tytuły w całości zostały zaimplementowane w Mario Sports Superstars to porzućcie nadzieje. Nie, nie zostały. Autorzy gry starali się znaleźć złoty środek, aby każda z dyscyplin nie została spłycona do minimum, ale też nie mogli za bardzo zagłębiać się w temat. I tak oto powstało coś pomiędzy. Ot, dajmy na to wyścigi konne, które chciałyby być dalekim krewnym Mario Kart, ale widać, że więzy krwi nie łączą ich od pokoleń.

Jedne z dyscyplin wypadły oczko lepiej, jedne oczko gorzej. O żadnej na pewno nie można mówić, że jest wybitna. W pojedynkę — nużą szybko. Rywalizując z przyjaciółmi jest nieco lepiej, ale... nieco lepiej to jeszcze nie wybitnie.

Mario Sports Superstars to jedna z tych gier, która kusi od początku — chociażby wizerunkiem wąsatego hydraulika, który od lat jest gwarancją jakości. Tutaj jednak czegoś zabrakło. Jako przerywnik między innymi tytułami — owszem, warta uwagi. Ale zdecydowanie nie jest to najgorętsza premiera tej wiosny. A gdy stawiacie na bardziej złożone mechaniki, to po prostu odkurzcie klasyczne "pełne" sportówki z Mario i spółką.

YO-KAI WATCH 2

Yo-Kai Watch, czyli wielcy pogromcy Pokemonów od Level-5. No, pisanie o takim pogromie w Europie to delikatnie mówiąc — nadużycie. W ostatnich dniach marca zadebiutowała na Starym Kontynencie druga część serii jRPG, która od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością w Kraju Kwitnącej Wiśni. Urzeka stylem, humorem i przywiązaniem do szczegółów. Niestety, wszystko wskazuje na to, że przy premierze Nintendo Switch 3DS poszedł na chwilę w odstawkę, ale kiedy tylko odkurzycie wasze konsolki, to czym prędzej dajcie grze szansę.

O pierwszej części gry pisałem tutaj — jeżeli zatem słyszycie o tym wypełnionym duszkami świecie po raz pierwszy, nadróbcie czym prędzej zaległości. A z czym to się je w nowej odsłonie?

Te same realia, spotkamy doskonale nam znanych bohaterów, ale... historia którą śledzimy w grze to zupełnie nowa bajka. I jak na sequel przystało, trzeba było coś dodać: stąd dwie nowe (niestety, nie za duże) lokacje, trochę wyższy poziom trudności (jeeeeeah!), informacje o przysmakach napotkanego duszka i przynależności do frakcji. Zmieniono też mechanikę połowu ryb, a także zaimplementowano wewnętrzne trofea, które rzekomo mają nas motywować do kontynuacji zmagań nawet po ukończeniu głównego wątku fabularnego.

Nowe Yo-Kai Watch może nie jest ładniejsze (o to trudno na 3DSie), ale twórcom udało się udoskonalić szereg opcji. A historia... ta jest tylko dodatkiem. Jeżeli nie mieliście okazji jeszcze wybrać się na polowanie, to — mimo mej sympatii do pierwszej części gry — z całego serca polecam wam przeskoczyć od razu tutaj!

Zobacz też poprzednie części cyklu:

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Nintendo3DS