Filmy

Te 3 filmy mogą zdefiniować Netfliksa na lata. Najbardziej wyczekiwane produkcje

Konrad Kozłowski
Te 3 filmy mogą zdefiniować Netfliksa na lata. Najbardziej wyczekiwane produkcje
19

Netflix nie chce być platformą kojarzoną tylko z dobrymi serialami. Przed nami premiera kilku filmów, które będą najważniejszymi egzaminami Netfliksa i mogą zmienić wizerunek serwisu.

Mniej serialowy, bardziej filmowy Netflix

Mimo, że "Bright" nie był  pierwszym filmem Netfliksa, to zapamiętałem go, jakby nim był. Dlaczego? Ponieważ była to pierwsza tak duża produkcja pod szyldem serwisu - obsada, której przewodził Will Smith i pompa z jaką organizowano premierowe pokazy z czerwonym dywanem zapadły w pamięć. Sam film nie wzbudził zachwytów krytyków i widzów, ale wspominam go jako miły, dość zabawny seans, dający niezłe nadzieje na przyszłość. To wtedy, w 2017 roku, dostrzegaliśmy początki filmowej rewolucji Netfliksa, której efekty są dziś nad wyraz widoczne.

Opinie komentujących tu na Antyweb, a także w wielu innych miejscach w Sieci zwracają uwagę na brak seriali na poziomie "House of Cards", "Ozark", "Stranger Things" czy "Dark" i trudno się z nimi nie zgodzić, bo szukając dojrzałej, poważnej i atrakcyjnej produkcji z podziałem na odcinki coraz częściej zwracam się ku innym platformom. Tymczasem Netflix kontynuuje marsz ku Oscarom, dzięki filmowi "Mank" Davida Finchera (najwięcej nominacji wśród wszystkich tytułów), a w drodze na małe ekrany są trzy potencjalne megahity, które już dziś na papierze wypadają znakomicie.

"Don't look up", czyli DiCaprio i spółka na Netflix

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Netflix Queue (@netflixqueue)

Mniej serialowy, bardziej filmowy Netflix

Mimo, że "Bright" nie był  pierwszym filmem Netfliksa, to zapamiętałem go, jakby nim był. Dlaczego? Ponieważ była to pierwsza tak duża produkcja pod szyldem serwisu - obsada, której przewodził Will Smith i pompa z jaką organizowano premierowe pokazy z czerwonym dywanem zapadły w pamięć. Sam film nie wzbudził zachwytów krytyków i widzów, ale wspominam go jako miły, dość zabawny seans, dający niezłe nadzieje na przyszłość. To wtedy, w 2017 roku, dostrzegaliśmy początki filmowej rewolucji Netfliksa, której efekty są dziś nad wyraz widoczne.

Opinie komentujących tu na Antyweb, a także w wielu innych miejscach w Sieci zwracają uwagę na brak seriali na poziomie "House of Cards", "Ozark", "Stranger Things" czy "Dark" i trudno się z nimi nie zgodzić, bo szukając dojrzałej, poważnej i atrakcyjnej produkcji z podziałem na odcinki coraz częściej zwracam się ku innym platformom. Tymczasem Netflix kontynuuje marsz ku Oscarom, dzięki filmowi "Mank" Davida Finchera (najwięcej nominacji wśród wszystkich tytułów), a w drodze na małe ekrany są trzy potencjalne megahity, które już dziś na papierze wypadają znakomicie.

"Don't look up", czyli DiCaprio i spółka na Netflix

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Netflix Queue (@netflixqueue)

Chyba każdy już słyszał o "Don't look up" od Adama McKay'a, który stworzył rewelacyjne "Big short" i "Vice", a tym razem na warsztat bierze nieco lżejszy temat, niż krach finansowy i wojny prowadzone przez rząd Stanów Zjednoczonych. Fabuła skupi się na dwójce astronomów, którzy ruszają w trasę po USA, by ostrzec świat przed zbliżającą się ku Ziemi asteroidą.

Jak powstała polska animacja Netfliksa „Kajko i Kokosz”?

Lista gwiazd zaangażowanych w projekt robi potężne wrażenie, tylko popatrzcie: Leonardo DiCaprio, Jennifer Lawrence, Rob Morgan, Meryl Streep, Cate Blanchett, Jonah Hill, Himesh Patel, Timothée Chalamet, Ariana Grande, Kid Cudi, Matthew Perry i Tomer Sisley. Jeżeli po premierze takiego widowiska krytycy i widzowie nie ocenią go co najmniej dobrze, to Netflix w dalszym ciągu będzie solidną zagwozdkę - co jeszcze potrzebne jest, by pod skrzydłami serwisu powstał prawdziwy hit?

Ryan Gosling w "The Gray Man" na Netflix

Na to pytanie, w przypadku blamażu "Don't look up", może próbować odpowiedzieć film "The Gray Man", za który odpowiadają bracia Russo (twórcy Avengersów). Tym razem zamiast klimatów superbohaterskich dostarczą nam thrillera akcji z Ryanem Goslingiem, Chrisem Evansem, Anie de Armas, Jessica Henwick. Muszę też wspomnieć, że film będzie kosztował Netflix aż 200 mln dolarów, więc będzie najdroższym filmem, jaki trafi na platformę. Plany zakładają premierę w 2022 roku, więc musimy uzbroić się w cierpliwość, ale ekipa odpowiedzialna za ten projekt stanowi tak doświadczony i ambitny zespół, że wpadka za takie pieniądze byłaby niewybaczalna.

Najdroższy zakup targów - Netflix pobija rekord

W międzyczasie Netflix szykuje też premierę horroru, za którego realizację nie odpowiada, ale którego dystrybucję wziął na swoje barki wydając aż 55 milionów dolarów (kwota okazała się rekordem Europejskich Targów Filmowych). Mowa o "The Pale Blue Eye" z Christianem Bale'em w roli głównej. Film opowiada o wydarzeniach z 1830 roku, gdy w Akademii Wojskowej w West Point dochodziło do brutalnych morderstw.

Ten film mógł uratować uniwersum DC cztery lata temu. Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera – recenzja

Nie będzie to jednak bazująca tylko na faktach produkcja, ponieważ fabuła będzie zawierać sporo fantazyjnych elementów. Bale, który jak wiemy potrafi zrobić wszystko, by przygotować się do roli, wcieli się w detektywa weterana prowadzącego śledztwo. Pomagać mu będzie młodzik, który w przyszłości stanie się szeroko znanym pisarzem Edgarem Allanem Poe. Jest to prawdopodobnie najmniej spektakularna z trzech opisywanych produkcji, ale bez wątpienia wiązane będą z nią spore nadzieje. Czy film sprosta oczekiwaniom?

Europejskie spin-offy amerykańskich filmów Netfliksa to jakaś nowa moda?

Ale pozycja Netfliksa na rynku filmowym nie będzie zależeć jedynie od dużych, drogich produkcji z gwiazdorską obsadą, choć bez cienia wątpliwości to one będą w głównej mierze przyczyną do chwalnie lub ganienia serwisu. W międzyczasie serwis wprowadzi jednak wiele innych interesujących projektów, którym będę się blisko przyglądał. Okazuje się bowiem, że Netflix przyjął bardzo ciekawą strategię zamawiania europejskich spin-offów - przed nami premiery historii pobocznych "Nie otwieraj oczu" oraz "Armii umarłych". Filmy powstaną odpowiednio w Hiszpanii i Niemczech ("Army of the Dead: The Prequel"), co może im nadać ciekawego klimatu w odniesieniu do głównej fabuły.

Polak wśród nominowanych! Poznaj filmy walczące o OSCARY 2021

"Irlandczyk" nie sprostał Oscarowym oczekiwaniom Netfliksa - pomimo aż 10 nominacji nie zdobył ani jednej statuetki, dlatego już w kwietniu będziemy mogli przekonać się, czy historia lubi się powtarzać i podobny los spotka wiodącego tegorocznym nominacjom "Manka" (również 10 nominacji).

Chyba każdy już słyszał o "Don't look up" od Adama McKay'a, który stworzył rewelacyjne "Big short" i "Vice", a tym razem na warsztat bierze nieco lżejszy temat, niż krach finansowy i wojny prowadzone przez rząd Stanów Zjednoczonych. Fabuła skupi się na dwójce astronomów, którzy ruszają w trasę po USA, by ostrzec świat przed zbliżającą się ku Ziemi asteroidą.

Jak powstała polska animacja Netfliksa „Kajko i Kokosz”?

Lista gwiazd zaangażowanych w projekt robi potężne wrażenie, tylko popatrzcie: Leonardo DiCaprio, Jennifer Lawrence, Rob Morgan, Meryl Streep, Cate Blanchett, Jonah Hill, Himesh Patel, Timothée Chalamet, Ariana Grande, Kid Cudi, Matthew Perry i Tomer Sisley. Jeżeli po premierze takiego widowiska krytycy i widzowie nie ocenią go co najmniej dobrze, to Netflix w dalszym ciągu będzie solidną zagwozdkę - co jeszcze potrzebne jest, by pod skrzydłami serwisu powstał prawdziwy hit?

Ryan Gosling w "The Gray Man" na Netflix

Na to pytanie, w przypadku blamażu "Don't look up", może próbować odpowiedzieć film "The Gray Man", za który odpowiadają bracia Russo (twórcy Avengersów). Tym razem zamiast klimatów superbohaterskich dostarczą nam thrillera akcji z Ryanem Goslingiem, Chrisem Evansem, Anie de Armas, Jessica Henwick. Muszę też wspomnieć, że film będzie kosztował Netflix aż 200 mln dolarów, więc będzie najdroższym filmem, jaki trafi na platformę. Plany zakładają premierę w 2022 roku, więc musimy uzbroić się w cierpliwość, ale ekipa odpowiedzialna za ten projekt stanowi tak doświadczony i ambitny zespół, że wpadka za takie pieniądze byłaby niewybaczalna.

Najdroższy zakup targów - Netflix pobija rekord

W międzyczasie Netflix szykuje też premierę horroru, za którego realizację nie odpowiada, ale którego dystrybucję wziął na swoje barki wydając aż 55 milionów dolarów (kwota okazała się rekordem Europejskich Targów Filmowych). Mowa o "The Pale Blue Eye" z Christianem Bale'em w roli głównej. Film opowiada o wydarzeniach z 1830 roku, gdy w Akademii Wojskowej w West Point dochodziło do brutalnych morderstw.

Ten film mógł uratować uniwersum DC cztery lata temu. Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera – recenzja

Nie będzie to jednak bazująca tylko na faktach produkcja, ponieważ fabuła będzie zawierać sporo fantazyjnych elementów. Bale, który jak wiemy potrafi zrobić wszystko, by przygotować się do roli, wcieli się w detektywa weterana prowadzącego śledztwo. Pomagać mu będzie młodzik, który w przyszłości stanie się szeroko znanym pisarzem Edgarem Allanem Poe. Jest to prawdopodobnie najmniej spektakularna z trzech opisywanych produkcji, ale bez wątpienia wiązane będą z nią spore nadzieje. Czy film sprosta oczekiwaniom?

Europejskie spin-offy amerykańskich filmów Netfliksa to jakaś nowa moda?

Ale pozycja Netfliksa na rynku filmowym nie będzie zależeć jedynie od dużych, drogich produkcji z gwiazdorską obsadą, choć bez cienia wątpliwości to one będą w głównej mierze przyczyną do chwalnie lub ganienia serwisu. W międzyczasie serwis wprowadzi jednak wiele innych interesujących projektów, którym będę się blisko przyglądał. Okazuje się bowiem, że Netflix przyjął bardzo ciekawą strategię zamawiania europejskich spin-offów - przed nami premiery historii pobocznych "Nie otwieraj oczu" oraz "Armii umarłych". Filmy powstaną odpowiednio w Hiszpanii i Niemczech ("Army of the Dead: The Prequel"), co może im nadać ciekawego klimatu w odniesieniu do głównej fabuły.

Polak wśród nominowanych! Poznaj filmy walczące o OSCARY 2021

"Irlandczyk" nie sprostał Oscarowym oczekiwaniom Netfliksa - pomimo aż 10 nominacji nie zdobył ani jednej statuetki, dlatego już w kwietniu będziemy mogli przekonać się, czy historia lubi się powtarzać i podobny los spotka wiodącego tegorocznym nominacjom "Manka" (również 10 nominacji).

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu