EA pracuje na dodaniem dynamicznych reklam w swoich grach AAA. Oby znów odbiło im się to czkawką.
Zrezygnowaliśmy z telewizji, by uciec od reklam, ale te podążyły naszym śladem i wróciły jak bumerang. Płacimy więc za subskrypcje, które reklamy zdejmują, ale one wciąż pojawiają się w innych miejscach. Zaakceptowaliśmy je na YouTube, zaakceptowaliśmy w platformach VOD i zaakceptowaliśmy w muzycznych serwisach streamingowych – jest jednak jedno miejsce, które przed reklamozą zawzięcie broniło się rękami i nogami. Mowa o branży gamingowej i grach AAA, wychodzących dotychczas z prostego założenia – płacisz za produkt = nie musisz męczyć się z teściami marketingowymi. Aż do teraz, bo firmy coraz śmielej pozwalają sobie na wciskanie reklam do gier, a do roli lidera aspiruje – jakżeby inaczej – Electronic Arts.
Dynamiczne reklamy w grach EA na podstawie analizy preferencji graczy
Nie ma chyba drugiej marki, która staje w ogniu krytyki za chciwe podejście do gier tak często, jak EA. Afera z płatnymi akcesoriami w Star Wars: Battlefront II, dającymi nieuczciwą przewagę, czy legendarne paczki napędzające hazard w serii FIFA, będące kością niezgody między graczami a developerem. EA kocha agresywną monetyzacje i tłumaczy to faktem, że gracze ją uwielbiają, ale głównymi fanami tej polityki jest zarząd firmy, bo Electronic Arts zarabia dzięki nim miliardy dolarów. Mimo to gigantowi wciąż mało i mało dlatego postanowiono pójść o krok dalej i wrzucić do gier dynamiczne reklamy.
Ktoś może przecież powiedzieć, że EA już wcześniej dodawało do FIFY czy FC 24 banery reklamowe na stadionach, ale to nieco inna bajka. Dynamiczne reklamy (DAI) to treści reklamowane na podstawie informacji zebranych o danym graczu, działające jak system rekomendacji materiałów marketingowych w oparciu o zainteresowania, historię konta i styl gry. O tym, że taki system zmierza do wszystkich gier EA zdradził – Andrew Wilson, dyrektor generalny:
Reklama ma szansę stać się dla nas znaczącym czynnikiem wzrostu. Obecnie w firmie mamy zespoły, które sprawdzają, jak bardzo przemyślane implementacje naszych gier
EA nie uczy się na błędach konkurencji. Pieniądze ważniejsze niż reputacja
Nie wiadomo jeszcze, jaką dokładnie będą mieć formę, ale w sieci pojawiły się głosy, że mogą przypominać wyskakujące okienka – czyli najgorszą możliwą formę – takie jak w głośnej aferze z Ubisoftem i reklamami w Assassin’s Creed Odyssey lub świeżej sprawie z GeForce Now, która wyświetla reklamy – w tym przypadku McDonald's.
Reklamy to gigantyczne źródło dochodu niezależnie od branży i podejście EA również byłoby zrozumiałe, gdyby dotyczyło tytułów wydawanych w modelu free to play, które zarabiają na siebie właśnie poprzez reklamy i mikropłatności. Tu mówimy jednak o pełnoprawnych grach AAA, które w momencie premiery osiągają ceny nierzadko ponad 300 zł. Dodanie do takich gier okienek marketingowych jest nie tylko wyrazem braku szacunku do własnych klientów, ale też kolejnym strzałem w kolano ze strony Electronic Arts, które w pełni zasługuje na złą reputację.
Miejmy nadzieję, że i ta decyzja odbije się developerowi czkawką tak jak w przypadku wspomnianej już awantury o mikropłatności w Star Wars: Battlefront II i zakończy się przeprosinami. Gracze to bowiem buntownicza społeczność, która potrafi zmusić twórców do posypania głowy popiołem. Oby i tym razem stanęli na wysokości zadania.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu