Top Gear bez Clarksona, Hammonda i Maya nie istnieje. To tak silne osobistości, że bez ich udziału nawet popularna nazwa motoryzacyjnego programu niewiele znaczy. Ale czy to na tyle silne nazwiska, by odnieść sukces w sieci? Zobaczymy, panowie postanowili zainwestować w sieciową platformę motoryzacyjną łączącą maniaków czterech kółek.
Kultowe trio z Top Gear idzie w online. Chcą uruchomić sieciową platformę motoryzacyjną
Słynne trio motoryzacyjne z Top Gear podpisało w połowie ubiegłego roku umowę z Amazonem, podczas gdy właściciele praw do nazwy postanowili zatrudnić nowych prowadzących. Innymi słowy May, Hammond i Clarkson poszli w kierunku firmy znanej przede wszystkim z sieci, rezygnując z kolejnego romansu z telewizją. Okazuje się jednak, że to nie jedyna internetowa aktywność, jaką chcą prowadzić. DriveTribe, bo tak nazywać się ma ich platforma motoryzacyjna, ma być cyfrowym domem dla całego trio. Uważają oni bowiem, że w sieci istnieje wielki, niewykorzystany jeszcze rynek entuzjastów motoryzacji. DriveTribe już porównywany jest do tego, czym dla gier jest Twitch, a dla podróży TripAdvisor.
Plemiona kierowców
DriveTribe nie jest tylko pomysłem, w ukryciu działa już bowiem od grudnia ubiegłego roku i jest autorskim pomysłem Clarksona, Hammonda, May’a i Wilmana, który wcześniej pracował przy Top Gear, a wraz z prezenterami przeniósł się pod skrzydła Amazona.
Platforma ma się składać z „plemion” (jakkolwiek dziwnie to brzmi, ale sami wiecie - tribe w nazwie), ja przyrównałbym to do raczej sekcji - każdy z prezenterów otrzyma własną, poza nimi mają pojawić się również sekcje skupiające się na niszowych zagadnieniach świata motoryzacji. Swoje „plemiona” mają posiadać również na przykład fani Mustangów czy Camaro, podobnie jak chociażby miłośnicy marki Porsche. Użytkownicy platformy mieliby więc być podzieleni, ale jednoczyć się pod jedną banderą z wielkim napisem DriveTribe. Trzeba przyznać, że trio z Top Gear ma dość fantazyjny pomysł i przedstawia go w dość ciekawy sposób. Ale to ma sens - zobaczcie ile osób gromadzi się chociażby na polskich forach Skody Octavii czy Forda.
Poza wspomnianymi gwiazdami, redaktorską stroną serwisu miałoby się zajmować na stałe od 15 do 30 osób, nie wyklucza się również udziału celebrytów, bloggerów, pisarzy czy grafików. Celem twórców platformy jest przekonanie najciekawszych postaci ze świata motoryzacji do publikowania swoich treści na DriveTribe - i tak, twórcy chcą podebrać autorów YouTube’owi i Facebookowi. Na chwilę obecną w DriveTribe pracuje 20 osób zajmujących się przede wszystkim stworzeniem odpowiedniej technologii napędzającej patformę - w planach jest łącznie 60 osób, które miałyby pracować w szeregach firmy do końca tego roku.
Ogromny potencjał
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to pomysł jak każdy inny. Ot kolejna platforma zrzeszająca jakąś grupę osób. DriveTribe ma jednak jedną przewagę - nikt nie wynajął Clarksona, Hammonda i Maya, to ich autorski pomysł. Mają więc nie tylko duże pieniądze, które pewnie bez zastanowienia zainwestują nawet w najdroższe technologie czy najlepszych autorów, ale przede wszystkim oddaną publikę, które pójdzie za nimi wszędzie. Zbiorą ją z całej sieci i skierują ruch do siebie. A kiedy się to już stanie, zarówno dla niej, jak i dla trzech popularnych nazwisk przyjdą reklamodawcy, którzy za swoje logo, test, artykuł czy cokolwiek innego zostawią grube miliony dolarów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu