Elon Musk jest na językach wszystkich - i zdecydowana większość z nas ma już go serdecznie dość.
Nieważne jak mówią, ważne by mówili - jak Elon Musk zmęczył sobą cały internet
Stara zasada to chyba motto Muska. CEO Tesli jest po prostu wszędzie
“Nieważne jak o tobie mówią, ważne by mówili” - takie zdanie wypowiedziała kiedyś Madonna. Nie wiem, czy jest to jedna z mentorek Muska, będąc w jednej ekipie z Kanye Westem czy Jasonem Calacanisem, ale definitywnie jest to zdanie, które siedzi Elonowi w głowie… aż za bardzo.
Szalone pomysły i - trzeba przyznać - naprawdę innowacyjne pod wieloma względami projekty sprawiały, że popularność Muska nie przestawała rosnąć. Tesla, czyli jedne z najciekawszych EV na rynku, pędzący w osiągnięciach SpaceX oraz wiele innych projektów, które brzmią jak z bajki - ba, przecież wkrótce mamy dostać humanoidalne roboty działające na nasz rozkaz, a nawet chip do mózgu, dzięki któremu będziemy mogli wykonywać różne czynności zaledwie myśląc. Tak przynajmniej wszystko zajawia sam Musk, nie wspominając o incydencie z małpami, któremu wraz z całym Neuralinkiem przyjrzałem się w tym artykule - mimo wszystko, odpowiednie sprzedanie tej wizji potrafi wzbudzić u ludzi ekscytację.
Było śmiesznie i fajnie, ale już się skończyło
Pamiętacie, jak Elon Musk zapalił blanta w podcaście Joe Rogana? Śmiechom nie było końca, ogromna część internetu robiła z tego memy i pokochała Muska - nie wspominając o konsekwencjach, zarówno dla samego CEO SpaceX, jak i pracowników jego firmy. Pamiętacie te geekowskie żarty i pisanie że chce zbudować swojego własnego mecha, bo tak mu się spodobało anime Neon Genesis Evangelion czy Gundam? Też było zabawnie.
Potem zaczęły się tweety o kryptowalutach i miliarder zwyczajnie bawił się rynkiem blockchainowym - a jak ktoś miał nosa, to mógł na tym sporo zyskać. Jeden tweet ze zdjęciem pieseła i cyk, wartość Dogecoina eksplodowała. Musk dla wielu był niezwykle zabawną osobą - ogólna narracja cały czas utrzymywała się taka, że jest niezwykle inteligentnym wizjonerem, przy tym jednym z najbogatszych ludzi na świecie, a do tego ma takie poczucie humoru (nawet nazwał swoje dziecko X Æ A-12), lubi gry wideo (wielokrotnie przyznawał, że jego marzeniem jest zagranie w Wiedźmina 3 na wyświetlaczu swojej Tesli), ogląda anime i uwielbia memy. Uwielbia je do tego stopnia, że pośrednio atakuje nimi Billa Gatesa czy Jeffa Bezosa na Twitterze.
Teraz wstyd mi się do tego przyznać, ale był czas, że sam uważałem Muska za świetnego gościa. Satyryczne komentarze, niekonwencjonalny sposób dbania o własny PR, a przy tym rozwijanie interesujących projektów - a wisienką na torcie uwielbienia Muska była pomoc Ukrainie na początku wojny, dostarczając darmowe terminale Starlink. Trudno o mocniejszy sygnał sprzeciwiający się ataku Rosjan - a przynajmniej tak wtedy wszyscy myśleliśmy.
Od uwielbienia do nienawiści krótka droga
Było miło, ale się skończyło - i jak wczoraj informowaliśmy, działania Muska doprowadziły do tego, że Biały Dom jest zwyczajnie przerażony jego działalnością i dokładnie się jej przygląda, uważając Muska za potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. O co chodzi?
Jak tłumaczyłem w ostatnim tekście skupiającym się na obawach Joe Bidena, jednym z powodów jest uwielbienie osoby miliardera w Chinach, po tym, jak przyznał, że Tajwan w jego opinii powinien oddać część demokratycznej władzy właśnie w ręce Chin - i urzędnicy w Pekinie byli zachwyceni taką deklaracją Muska.
Do tego znaczną rolę odgrywa niedawna ankieta na Twitterze miliardera, w której spisał warunki na jakich powinna zakończyć się rosyjsko-ukraińska wojna. Miliarder zaproponował bowiem, aby w zagrabionych obwodach Ukrainy zrobić jeszcze jedno referendum pod nadzorem ONZ, uznać, że Krym należy do Rosji i zapewnić, że Ukraina pozostanie neutralna. Potem, jak się okazało, zgłosił się do Pentagonu z prośbą o ogromne pieniądze miesięcznie, żeby dalej dawać Ukrainie Starlinki, bo chociaż w większości było to opłacane przez USA, Polskę i UK, to według Elona jego firma “nie mogła sobie na to dłużej pozwolić”. Finalnie postanowił kontynuować dostarczanie usługi, co ogłosił przez niezwykle pretensjonalnego tweeta.
Niepokojąca jest również sytuacja dotycząca zakupu Twittera. Musk otwarcie przyznaje, że według niego zdecydowanie przepłaca za platformę i Twitter nie jest warty 44 miliardów dolarów. Dla sądu - bo tam właśnie trafiła ta sprawa - tłumaczenie dotyczące ilości botów i fejkowych kont nie było wystarczające - i zakup musi zostać sfinalizowany 28 października tego roku. Pracownicy Twittera jednak nie mogą spać spokojnie, gdyż Musk stwierdził, że obecna ilość zatrudnień jest zdecydowanie za duża - i z 7,5 tysiąca pracowników planuje pozbyć się aż 5,5 tysiąca. Czyste szaleństwo, a niepokój podsycany jest memami z Dragon Balla, w których Musk “robi fuzję” z Kanye Westem, który niedawno nabył prawicową platformę o nazwie Parler. Dodatkowo, w transakcję dotyczącą zakupu Twittera miał przyłączyć się książę Alwaleed bin Talal z Arabii Saudyjskiej i katarski państwowy fundusz majątkowy.
O Musku cały czas wszyscy mówią - ale już nie o tym, że jest zabawny i Cybertruck wraz z humanoidalnym robotem zmienią rynek. Mówi się o tym, że jego postawa i zachowania stają się coraz bardziej niepokojące - i jeśli uważa tak nawet prezydent Stanów Zjednoczonych, to chyba naprawdę mamy powody do obaw. Z ciekawej postaci Musk stał się personą, którą bardzo trudno lubić, a tym bardziej podziwiać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu