Elon Musk jednak finalizuje zakup Twittera - i wszystkie ostatnie działania miliardera zaczynają martwić Joe Bidena.
Biden martwi się działaniami Muska. Elon staje się zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego?
Musk lubi ostatnio zmieniać zdanie. Najpierw Starlink na Ukrainie, teraz zakup Twittera
Wszyscy pamiętamy całą telenowelę związaną z zakupem Twittera przez Elona Muska. Pompowanie balonika, później wycofywanie się CEO Tesli, argumentując to fake kontami i rzekomym przekazaniem mu nieprawdziwych informacji przez zarząd platformy społecznościowej, aż wszyscy zapomnieli o sprawie, która finalnie trafiła do sądu.
Minęło trochę czasu, a sprawa zakupu Twittera powróciła jak bumerang - z tą różnicą, że tym razem faktycznie ma się dokonać. Najnowsze doniesienia sugerują, że social media z niebieskim ptakiem w logo wkrótce trafi w ręce ekscentrycznego miliardera - a ten ma plany zredukowania 75 procent zatrudnień, co budzi ogromne wątpliwości i zmieszanie, szczególnie wśród pracowników Twittera.
Wyrok sądu czy zazdrość względem zakupu Parlera przez Kanyego Westa? Może jedno i drugie?
Musk otwarcie przyznaje, że według niego zdecydowanie przepłaca za platformę i Twitter nie jest warty 44 miliardów dolarów. Dla sądu tłumaczenie dotyczące ilości botów i fejkowych kont nie było wystarczające - i zakup musi zostać sfinalizowany 28 października tego roku. Pracownicy Twittera jednak nie mogą spać spokojnie, gdyż Musk stwierdził, że obecna ilość zatrudnień jest zdecydowanie za duża - i z 7,5 tysiąca pracowników planuje pozbyć się aż 5,5 tysiąca.
To o tyle ciekawe, że przecież Musk chce w ciągu trzech lat podwoić zyski z Twittera i sprawić, żeby serwis społecznościowy dziennie miał trzy razy tyle użytkowników, co w tej chwili. Zdaje się jednak, że CEO Tesli jest niezwykle podatny na wszystkie sugestie Jasona Calacanisa, który ma być członkiem nowego zarządu - i już sypie z rękawa pomysłami, co zrobić, żeby pracownicy sami chcieli odchodzić z Twittera.
Biden ma coraz większe wątpliwości względem zachowań Muska - i nie chodzi o przywrócenie Donalda Trumpa na platformę
Ostatnio dookoła Muska jest niesamowicie sporo szumu (głównie tego negatywnego) i zaczyna być to coraz bardziej odczuwalne. Jak bowiem donosi Bloomberg, administracja prezydenta Joe Bidena przygląda się działaniom CEO SpaceX zarówno w sprawie Starlinka, jak i Twittera - zwyczajnie obawiając się, że przyjacielskie stosunki Muska z niektórymi autokratami mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Biały Dom zwyczajnie obawia się tego, że decyzje biznesowe Muska mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza, że SpaceX otrzymuje miliardy dolarów finansowania od rządu USA. Skąd takie obawy? Jednym z powodów jest uwielbienie osoby miliardera w Chinach, po tym, jak przyznał, że Tajwan w jego opinii powinien oddać część demokratycznej władzy właśnie w ręce Chin - i urzędnicy w Pekinie byli zachwyceni taką deklaracją Muska.
Do tego znaczną rolę odgrywa niedawna ankieta na Twitterze miliardera, w której spisał warunki na jakich powinna zakończyć się rosyjsko-ukraińska wojna. Miliarder zaproponował bowiem, aby w zagrabionych obwodach Ukrainy zrobić jeszcze jedno referendum pod nadzorem ONZ, uznać, że Krym należy do Rosji i zapewnić, że Ukraina pozostanie neutralna. Dodatkowo, w transakcję dotyczącą zakupu Twittera miał przyłączyć się książę Alwaleed bin Talal z Arabii Saudyjskiej i katarski państwowy fundusz majątkowy. Biały Dom zaczyna coraz bardziej obawiać się działalności Muska - i ciężko się dziwić.
Jeden z użytkowników Twittera zresztą napisał na platformie, że byłoby zabawne, jeśli rząd powstrzymałby Muska przed jej zakupem. Miliarder ponownie włożył kij w mrowisko, odpowiadając emotikonami czerwonej “100” i buzi płaczącej ze śmiechu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu