Huawei

Huawei Mate 20 Lite będzie kolejnym przebojem, choć w starciu z Honorem wymięka

Michał Pisarski
Huawei Mate 20 Lite będzie kolejnym przebojem, choć w starciu z Honorem wymięka
4

Huawei Mate 20 Lite to ciekawy smartfon, który naprawia kilka niedociągnięć poprzednika. Szykuje się hit u operatorów, ale wolnego rynku w premierowej cenie nie podbije.

Mate 10 Lite to obecnie najpopularniejszy smartfon w Polsce. Nie udawajcie, że nie wiedzieliście - producent zadbał o to, by informacja ta dotarła absolutnie do każdego. Nie zdziwiłbym się, gdyby któregoś dnia ktoś zapukał do drzwi mojego mieszkania i zapytał, czy chciałbym może porozmawiać o naszym panu i zbawcy, najlepszym średniopółkowcu w kraju. Nie chciałbym. Dlaczego?

Po pierwsze, różne wariacje na temat Mate’a 10 Lite dosłownie zalały w ostatnim roku rynek, więc formuła "Kirin 659 + duży ekran" zdążyła mi się już przejeść. Po drugie, po debiucie P20 Lite wydawało mi się, że producentowi trochę poprzewracało się w głowie, bo formułę Mate’a zastąpiła inna: "zbyt wysoka cena przy przeciętnych podzespołach". Uznałem więc, że Chińczyków czeka długotrwała zniżka formy. Po trzecie, na rynek trafia właśnie Mate 20 Lite, który wyprowadził mnie z tego błędu, bo zapowiada się naprawdę nieźle.

Huawei Mate 20 Lite: Z zewnątrz świetny (jak na średniaka)

Jeśli chodzi o stylistykę, to znajdą się pewnie zarówno zagorzali przeciwnicy, jak i zagorzali… ludzie, którym wszystko jedno. Tak, mamy wcięcie. Przypominam jednak, że Huawei potrafi całkiem mądrze gospodarować przestrzenią wokół notchy, stosuje optymalne w tym przypadku proporcje wyświetlacza, a dodatkową powierzchnię da się zakryć czarnym paskiem pikseli tak, by nie rzucała się w oczy.

Plecki większych kontrowersji nie wzbudzą - zostały pokryte szkłem, czyli ładnie odbijają światło i jeszcze ładniej odciski palców. W dłoni Mate leży bardzo dobrze, choć czuć, że pod względem jakości wykonania nie aspiruje do segmentu flagowców. No właśnie - jeśli patrzymy na niego w kategorii “średniaka”, to wypada porządnie. Gdy zestawimy go jednak z kosztującym tyle samo, czyli około 1600 złotych, Honorem 10, przestaje być tak różowo.

Wyświetlacz, JAK NA ŚREDNIAKA, również jest okej: 6,3 cala, rozdzielczość Full HD+, nasycenie barw i jasność dość przyzwoite. Na obudowie znajdziemy jeszcze pojedynczy głośnik, złącze USB-C do ładowania (wreszcie!) i mini-jacka. No, w tym ostatnim przypadku akurat dobrze, że zabrakło “flagowych” ambicji.

Huawei Mate 20 Lite: Nareszcie bez Kirina 659

Najbardziej cieszy mnie to, że Huawei żegna się z wysłużonym Kirinem 659. Jego miejsce zajmuje model oznaczony numerem 710, którego wydajność można porównać do Snapdragona 660. To znaczy można, ale Kirin wypada trochę gorzej, szczególnie pod względem osiągów GPU. Ale cóż, najważniejsze, że oferuje moc wyższą o około 70% od poprzednika, która teoretycznie powinna w zupełności wystarczyć do tego, by użytkownicy po roku nie odliczali już w kalendarzu kiedy skończy im się abonament. Świetnie też, że tym razem Huawei nie “zapomniał” o wsparciu dla NFC i Wi-Fi po paśmie 5 GHz.

4 GB RAM i 64 GB wbudowanej pamięci również wstydu nie robią - na razie z Mate’a korzystałem przez około godzinę. Interfejs pracuje płynnie i nie mam się do czego przyczepić, ale na przedpremierowym pokazie nie mogłem instalować aplikacji i łączyć się z siecią.

Huawei Mate 20 Lite: Kolejny ze sztuczną inteligencją

Są jeszcze dwie rzeczy, które przekonają do Mate’a 20 Lite sporo osób - akumulator o pojemności aż 3750 mAh z obsługą szybkiego ładowania oraz niezłe aparaty fotograficzne wspierane przez sztuczną inteligencję. W tej “sztucznej inteligencji” chodzi standardowo o rozpoznawanie scenerii na zdjęciach, ale to i tak miła rzecz. Tym bardziej, że według mnie to właśnie smartfony Huawei radzą sobie z implementacją AI w aparatach najlepiej.

Tylny aparat ma dwa obiektywy: 20-megapikselowy główny i 2-megapikselowy do wykrywania głębi. Potrafi identyfikować 22 różne sceny, od plaży po pandę (serio), i choć trwa to dłużej niż takim P20, to rzeczywiście działa. Fajnie, że nałożone filtry da się zdjąć już po wykonaniu zdjęcia - tej przydatnej funkcji brakowało mi ostatnio chociażby w Galaxy Note’cie 9.

Kamerka do selfie również ma być mądrzejsza niż wygląda. Wygląda zwyczajnie, ale rozpoznaje 8 scen, a do tego podobno modyfikuje parametry twarzy i tła osobno. Moje pierwsze fotki z rączki wykonane Mate’em prezentowały się całkiem okazale, ale przed testami wolę specjalnie nie zachwalać.

Huawei Mate 20 Lite: Fajny, ale przegrywa z kuzynami

Oczywiście na temat Mate’a 20 Lite usłyszałem znacznie więcej: ot, na przykład że wspiera tryb Turbo GPU zwiększający wydajność w grach. Ale odpowiednie gry współpracujące z tym trybem wyszły na razie dopiero dwie, więc rozumiecie...Najważniejsze informacje już znacie. Niedługo zgarnę Mate’a na testy i dokładnie o nim opowiem.

Smartfon w cenie 1599 złotych trafia na razie do przedsprzedaży w trzech kolorach: czarnym, złotym i niebieskim. Jeśli skorzystacie z przedpremierowej oferty, dostaniecie w prezencie wagę. Serio. Szczerze powiedziawszy, na Waszym miejscu (jeśli macie oczywiście chrapkę na ten model) poczekałbym jednak na obniżki cen albo na promocję u operatorów, bo znając życie będzie ich multum. Mate 20 Lite zapowiada się dobrze naprawdę,, ale musi jeszcze trochę potanieć. Na razie,w bratobójczym pojedynku, Honor 10 i Honor Play wypadają znacznie lepiej. No i warto poczekać na recenzje PocoPhone’a - jeden egzemplarz leci już do naszej redakcji.

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu