Tajwańska firma promując One M7 zatrudniła Roberta Downey Jr. i zaczęła zabawę w rozwijanie skrótu HTC. Wychodziło z tego wiele zabawnych zbitek wyraz...
HTC pokazuje 6 flagowca i chaos w firmie zdaje się nie mieć końca!
Bloger na pełen etat, a oprócz tego instruktor har...
Tajwańska firma promując One M7 zatrudniła Roberta Downey Jr. i zaczęła zabawę w rozwijanie skrótu HTC. Wychodziło z tego wiele zabawnych zbitek wyrazów, które jednak nie miały większego sensu. Moim zdaniem to była kampania, która najlepiej oddaje to co się dzieje teraz z Tajwańczykami. Jest pokazanych kilka ciekawych smartfonów, której osobno mają sens, ale gdy zestawi się je razem to widać tylko chaos.
Zacznę od tego, że bardzo lubię HTC i cenię ich produkty. Wraz z poprzednim One pokazali produkt wyjątkowy, który oprócz świetnej specyfikacji wyróżniał się także wyglądem. Jednak ten rok w wykonaniu Tajwańczyków jest moim zdaniem bardzo dziwny.
Flagowiec HTC numer 1
HTC One M8 to udana kontynuacja zeszłorocznego modelu. Większość elementów została poprawiona i widać ciągłość w działaniach Tajwańczyków. Jedynie aparat okazał się taki jak wcześniej, czyli przeciętny. Technologia ultrapikseli byłaby ciekawa, gdyby dorzucić do tego 13-megapikselową lub większa matrycę. 4 megapiksele wyglądają po prostu słabo na tle konkurencji, a przeciętny użytkownik nie będzie się wczytywał w reklamowe bajki o "rewolucyjnym" aparacie. Zdecydowanie to jest minus HTC i sama firma też zdawała sobie sprawę, że użytkownicy oczekują czegoś innego.
Flagowiec HTC numer 2, 3, 4, 5 i 6!
Dlatego Tajwańczycy zaczęli wypuszczać nowe flagowce jak szaleni, szczególnie jeśli spojrzymy na ich działania globalnie. One E8 to wersja dla Azji, która różni się plastikową obudową oraz 13-megapikselowym aparatem. Oprócz niego pojawił się również wodoodporny flagowiec Butterfly 2, który także dostał taki sam aparat bez ultrapikseli. Mamy więc już 3 flagowe produkty w ciągu jednego roku, co jest dość dobrym wynikiem. Jednak na tym nie koniec.
HTC pokazała także One M8 for Windows, czyli wersję M8 z Windows Phone 8. Według mnie jest to najsensowniejszy z tych flagowców, ponieważ jest rzeczywiście potrzebny na rynku. Nie jest to kolejny "prawie taki sam" produkt z Androidem, a urządzenie pracujące na innym systemie. Obserwując uważnie działania Tajwańczyków miałem nadzieję, że ten model będzie pozytywnym znakiem i ich portfolio nie będzie się powiększać o kolejne produkty nie mające większego sensu. Jednak się pomyliłem.
Kilka dni temu HTC pokazali Desire Eye, czyli topowy model z serii Desire, który również może walczyć o miano flagowca. Został on wyposażony w 5,2-calowy wyświetlacz FullHD, 4-rdzeniowego Snapdragona 801 o taktowaniu 2,3 GHz, 2 GB pamięci RAM oraz baterię o pojemności 2400 mAh. Jednak jego największą zaletą są dwa aparaty mające po 13 megapikseli. Jest to odpowiedź na nowy trend, gdzie telefon ma być idealnym aparat do robienia sobie selfie. No i oczywiście jest to także kolejny krok, który przybliża Tajwańczyków do rezygnacji z ultrapikseli.
Desire Eye jest bardzo ciekawy, ale przez niego podział na linie produktów HTC jest niejasny. Seria One miała być topowa, a Desire to średnia półka. Teraz ten model może śmiało konkurować z One M8 i jeśli komuś nie zależy na metalowej obudowanie, w woli lepszy aparat to zakupi właśnie go. Jednak Tajwańczycy nie byliby sobą, gdyby znowu nie dorzucili produktu, który nie ma kompletnie żadnego sensu.
HTC One M8 Eye to 6 już w tym roku flagowy model, który trafi na rynek chiński. Zaoferuje nam one metalową obudowę, 13-megapikselowy aparat główny oraz 5 mpix na przednim panelu. Jest to połączenie kilku topowych produktów w jeden model. Jednocześnie jest to również przyznanie się do tego, że ultapiksele to był błąd i nie mają one na razie sensu na rynku.
Flagowiec HTC numer 7?
Sami przyznacie, że jeśli ktoś nie śledzi na bieżąco HTC to może się pogubić w topowych produktach Tajwańczyków. Jednak to nadal nie wszystko i niedługo możemy zobaczyć jeszcze większą wersję HTC One M8, czyli Max. Na razie nie został on jeszcze zaprezentowany, ale ma bardzo duże szansę na pojawienie się jeszcze w tym roku. Cała ta strategia wygląda bardzo dziwnie, szczególnie że założenia były zupełnie inne.
Oferta HTC miała być prosta i topowa!
Z tym drugim wyrażeniem nie można się nie zgodzić. Portfolio Tajwańczyków jest topowe, aż do bólu. Nie wiem czy którykolwiek producent może się również z nimi pod względem ilości wypuszczonych flagowców. Jednak założenia wcześniejsze były takie, że HTC stanie się Applem Androida i będzie wypuszczać dopracowane produkty, a ich oferta będzie prosta. Rynek szybko zweryfikował te ambicje.
Ograniczenie średniej półki nie przyniosło dobrych wyników finansowych i Tajwańczycy szybko wycofali się z tego pomysłu. Jednak wyglądało na to, że ich oferta będzie przejrzysta. Linia One to flagowe produkty z metalową obudową, a seria Desire zaoferuje dobrą jakość w atrakcyjnej cenie. Prostszego podziału już nie można wymyślić i wszystko wskazywało na to, że w końcu zobaczymy sensowne i przemyślane portfolio HTC. Jednak jak widać nawet taki podział nie wyszedł i znów wszystko wygląda bardzo dziwnie dla użytkowników.
HTC z zyskiem, ale może trzeba iść pod młotek?
HTC w ostatnim kwartale odnotuje prawdopodobnie zysk, ale nie jest to spowodowane fenomenalną sprzedażą ich słuchawek, a reorganizacją firmy. Nierentownych oddziały i projekty zostały zamknięte lub sprzedane, a następne za pewne niedługo również zostaną zlikwidowane. Zobaczymy jak będzie prezentować się sytuacja Tajwańczyków, gdy już pozbędą się wszystkich zbędnych gałęzi i zostaną tylko te najważniejsze. Wtedy albo będzie trzeba osiągnąć zysk albo może oddać wszystko w czyjeś ręce?
Rozwiązaniem problemów HTC może być sprzedaż firmy. Chętnie na pewno by się znaleźli, a nawet już teraz wykazują zainteresowanie. Chińska firma TLC (Alcatel) chętnie nawiązałaby współpracę z Tajwańczykami, ale wiele wskazuje na to, że jeszcze chętniej by ich przejęli. Scenariusz może być ciekawy, ale na razie nie dojdzie do skutku. Przedstawiciele tajwańskiej firmy powiedzieli, że zamierzają pozostać niezależni i chcą skupić się na maksymalizacji zysków. Jednak jak widać w poprzednich akapitach z HTC nigdy nic nie wiadomo i decyzja może być zupełnie inna za pół roku.
To co robić?
I tutaj zaczyna się najtrudniejsza część tego felietonu. Opisać sytuację firmy nie jest tak trudno, ale oprócz tego wypadałoby też powiedzieć co można zmienić. W przypadku HTC początkowy plan wydaje się najlepszy, czyli jasny podział na dwie linie produktów. Do tego rezygnacja z ultrapikseli i skupienie się na rozwijaniu aparatów w większymi matrycami oraz wejście na rynek produktów z Windows Phone. Wszystko wydaje się takie banalne i proste, ale zapominamy o jeszcze jednym elemencie, od którego zacząłem ten wpis.
Marketing! To jest druga bolączka Tajwańczyków, zaraz po nieprzemyślanym portfolio produktów. Nie przypominam sobie żadnej ciekawej kampanii reklamowej, a patrząc na ulicę również nie widzę żadnych chęci do walki na rynku. Jestem teraz w Chinach i widziałem salony Apple, Samsunga czy Sony, które przecież też nie jest teraz potęgą, ale HTC nie. Nie zauważyłem tez żadnych reklam, zarówno w Polsce jak i w Chinach. Mieszkając w Poznaniu regularnie wpadałem na banery topowych Xperii czy Samsungów, a HTC One nie widziałem nigdzie. Dobrych produktów jest aż za dużo, ale nie mają one reklamy na jaką zasługują. HTC obiecywało zmiany w tej kwestii, a po kampanii z Robertem Downey Jr najwyraźniej znów odpuścili.
Tak jak wspominałem na początku mam wiele powodów, żeby lubić HTC. Jednak im dłużej obserwuję ich działania na rynku tym bardziej mam wrażenie, że moja sympatia nie jest dla nich istotna. I nie chodzi mi tylko o moją sympatię, ale również fanów na całym świecie. Bo jeśli kupuję flagowego HTC One M8 i w ciągu kilku miesięcy pojawia się 5 ciekawszych produktów to nie byłbym zadowolony. HTC musi się w końcu ogarnąć, jeśli chce bez cięć przynosić zyski. Inaczej niedługo nie będzie to już tajwańska firma, a trafi w ręce Chińczyków. Tylko czy wyszłoby im to na dobre?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu