Apple zabiera się za porządki w mobilnym sklepie. A jako że iOS to nie Android, część treści przepadnie bezpowrotnie - chyba, że uratują je... piraci.
Hejterzy gier mobilnych: wygraliście. Apple właśnie pokazuje, dlaczego ten rynek jest bez sensu
Przez lata broniłem gry mobilne. Uwielbiam grać na tablecie, regularnie gram na smartfonie. I nie mam tu na myśli gier-usług, rozmaitych free-to-play i typowo smartfonowych tytułów. Te raczej omijam — a może raczej omijałem, bo od dwóch lat każdego dnia gram w Pokemon Go. Mimo wszystko mój czas i sympatię zaskarbiły sobie przede wszystkim tytuły premium: te sprzedawane za kilkadziesiąt, a nawet kilkaset, złotych. Z całą powagą twierdzę, że są gatunki które właśnie na tablecie sprawdzają się lepiej niż gdziekolwiek indziej (m.in. przygodówki typu wskaż-i-kliknij), dlatego kupowałem je w wersji tabletowej na potęgę. Podobnie jak dziesiątki innych gier premium. Do części z nich już dawno nie mam dostępu (bo mam zbyt nowy sprzęt Apple), do kolejnych stracę prawdopodobnie niebawem.
Za stare, do śmietnika
Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że Apple zabiera się za wielkie czystki w swoim App Store:
Wielu developerów otrzymało od Apple bardzo niepokojącego maila, zwracającego im uwagę na to, że ich aplikacja od jakiegoś czasu nie jest aktualizowana i w związku z czym zostanie usunięta ze sklepu. Co ważne, Apple nie wspomniało, jakiego charakteru musi być ta aktualizacja, a w mailu nie ma słowa o kwestiach bezpieczeństwa czy korzystania z konkretnego API. Developerzy, szczególnie ci którzy pracują nad wieloma mniejszymi grami, są wściekli na Apple.
Myślę, że nerwy małych twórców którzy nie mają czasu i/lub środków by zaktualizować swoje w pełni funkcjonalne, bezproblemowo działające na najnowszych wersjach systemów i urządzeniach gry, są jak najbardziej uzasadnione. Nie każdy ma sposobność zadbania o stosowną aktualizację, a druga strona medalu jest też taka... że nie każdemu zależy. Efekt? Istnieje ogromna szansa że dziesiątki fantastycznych tytułów bezpowrotnie znikną z App Store'a. Klienci którzy utopili setki, a czasem nawet tysiące, złotych - raczej nie mają szans na jakiekolwiek zwroty i jedyne co im pozostaje to... pobranie treści na swoje urządzenie z nadzieją, że te będą działały wiecznie. Z takich głośniejszych tytułów które możecie kojarzyć - dawno nie aktualizowano Her Story (2015), The Binding of Isaac: Rebirth (2017), XCOM: Enemy Within (2017), Ace Attorney INVESTIGATIONS (2017) czy Final Fantasy VII (2016). Żadna z tych gier nie była i nie jest dostępna za darmo.
To raptem kilka tytułów które napotkałem na liście moich zakupionych gier premium, które pasują do schematu braku aktualizacji od dwóch (lub więcej) lat. Ale w skali tak ogromnego sklepu — prawdopodobnie przy czystkach polecą setki... o ile nie tysiące gier. I nawet jeżeli tylko niewielki procent z nich jest naprawdę DOBRY, to wciąż - pokazuje to wyjątkową słabość platformy.
Kolejny raz niestety wychodzi na to, że w cyfrowym świecie tylko piractwo pozwoli zachować treści na lata. Bo tylko skopiowane wcześniej nielegalnie, z pominięciem zabezpieczeń, gry mogą zostać zarchiwizowane i zostać odtworzone w pierwotnej wersji w przyszłości. Przykro.
Tymczasem nie pozostaje nam nic innego jak rozłożyć ręce, trzymać kciuki za inicjatywy takie jak GameClub... no i Apple Arcade, które w ostatnich miesiącach hurtowo wrzuca tam największe mobilne klasyki w wersji bez reklam i mikropłatności. To niebawem może być jedyna opcja na iOS i iPadOS, aby cieszyć się starymi grami z początku mobilnej rewolucji.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu