Plany producentów zawsze są piękne. Jednak nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, a firma musi pokornie przyznać się do porażki. To też zrobiło właśnie Google. Ostatecznie rezygnuje z konkurowania z Micrososft Surface Pro i iPadem Pro w postaci oferowania lekkiej hybrydy z Androidem, Google Pixel C. Czy jednak ta decyzja kogokolwiek dziwi?
Oto koniec Google Pixel C - iPad Pro pozostaje niezagrożony w swoim segmencie
Ograniczenia systemowe
Android i iOS zostały stworzone z myślą o smartfonach. Na tych małych urządzeniach mobilnych sprawdzają się świetnie, jednak Apple i Google ostatecznie przeniosły je również na tablety, co było zupełnie naturalne w chwili boomu na takie urządzenia. Jednak firma z Cupertino oferuje mimo wszystko bardziej dopracowaną platformę na iPady. Podobne produkty z konkurencyjnym oprogramowaniem wypadają nieco gorzej, przede wszystkim ze względu na brak dopasowania niektórych aplikacji pod znacznie większy ekran. Niestety kłopoty z tym potrafią nadal występować.
W dodatku Google Pixel C nie miał szans na sukces, od 2015, roku swojego debiutu, również z innych względów. Owszem, pod względem specyfikacji mieliśmy do czynienia ze znakomitym produktem z wydajnym układem Nvidia Tegra X1, 32 lub 64 GB pamięci wbudowanej oraz 10,1-calowym ekranem Full HD. W dodatku można było dokupić do niego dock z klawiaturą. Jednak to wszystko zbyt mało, aby stworzyć udaną hybrydę, szczególnie w obliczu tak mocnych rywali.
Oczywiste braki
Wystarczy tu jedynie spojrzeć na tych konkurentów. Z jednej strony mamy propozycję Microsoftu, która nie dość, że oferuje Windowsa, to jeszcze jest wyposażona w wydajne podzespoły, oferuje świetną jakość wykonania oraz znakomite rysiki i klawiatury. Z drugiej natomiast mamy Apple. Ich iPad Pro idealnie wpisał się w wymagania użytkowników starszych produktów tej linii – ma szybki procesor, rysik i klawiaturę – i jest po prostu solidnym produktem. Ma w sobie to coś, co powoduje, że ludzie chcą go kupować, w dodatku umiejętnie zastępuje w swoim segmencie cenowym wciąż interesującego, ale już starszego MacBooka Air.
W tym wszystkim Google Pixel C nigdy nie miał żadnego argumentu przemawiającego za wyborem właśnie jego. Szczerze pisząc, dla mnie wyglądał jak badanie rynku, które jasno pokazało, że Amerykanie nie mają czego szukać w tej kategorii z Androidem. Nic zatem dziwnego, że teraz nacisk będzie położony w 100% na coś zupełnie innego. Mianowicie chodzi tu o Google Pixelbook – Chrome OS oferuje znacznie większe możliwości, a do tego ten sprzęt wypada nieporównywalnie lepiej.
Tworzenie spójnego ekosystemu
Apple może pochwalić się jednym: spójnym ekosystemem. Wszystkie ich urządzenia doskonale między sobą współpracują, czego inni producenci mogą pozazdrościć. O ile Microsoft stara się to nadrabiać, oferując wszystkie swoje najważniejsze usługi na platformach rywali, o tyle Google chce stworzyć coś podobnego. Ma Androida, stabilnego, choć mało popularnego Android Wear, ARCore, gogle VR Cardboard oraz właśnie Chrome OS.
System ten znacznie rozwinął się przez ostatnie lata. W końcu można powiedzieć, że jego funkcjonalność zaspokoi wymagania użytkowników – nie bez powodu sprzedaż produktów z nim na pokładzie ciągle wzrasta. W dodatku Pixelbook wygląda świetnie, ma porządną specyfikację, a w obliczu rozwijającego się oprogramowania, stanowi godną zakupu pozycję.
W tym wszystkim nie ma już miejsca na hybrydy z Androidem. W dodatku świetną robotę w segmencie tabletów z tym systemem robi Huawei oraz Samsung, więc pozostanie Google w nim nie byłoby raczej najlepszą możliwą decyzją. Po prostu niech działają jako producent czegoś bardziej stworzonego do pracy. Rozbudowa linii produktów z Chrome OS to właśnie słuszny kierunek - za kilka lat mogą stać się popularne na całym świecie.
źródło: Android Police
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu