Jak się okazuje, firmy coraz chętniej sięgają po pirackie oprogramowanie. I to pomimo istnienia wielu świetnych, darmowych zamienników.
W latach 90 i wczesnych 00, zarówno wśród użytkowników, jak i przedsiębiorstw funkcjonowało przekonanie, że jeżeli coś jest w internecie, to można to pobrać za darmo. Był to złoty okres dla piractwa, którego efekty odczuwała każda branża - muzyka, filmy, oprogramowanie - nic nie było bezpieczne. Z biegiem lat coś się jednak zaczęło zmieniać. Z jednej strony, przejście na model subskrypcyjny w przypadku muzyki i filmów znacznie zredukowało piractwo (chociaż Netflix i spółka robią wszystko co mogą, by ten trend odwrócić). Z drugiej - sieciowa integracja większości programów i ich funkcje bazujące na połączeniu z internetem sprawiły, że ich piracenie jest po prostu nieefektywne. Zarówno gry jak i programy wykorzystywane do pracy oferują dziś po prostu o tyle więcej w przypadku oryginału, że rynek piractwa, szczególnie jeżeli chodzi o firmy, mocno się skurczył.
Jednak nadchodzący kryzys gospodarczy powoli zmienia podejście
Niestety, nic nie poradzimy, że żyjemy w takich, a nie innych czasach. Inflacja dotyka teraz już praktycznie cały zachodni świat, co przekłada się na rosnące ceny wszystkiego - od przedmiotów codziennego użytku po oprogramowanie. Szczególnie dla małych firm podniesienie kosztów w tym zakresie może być kolejnym z wielu problemów, z jakimi mierzą się te firmy. Jednak jest to problem, który ma już swoje "rozwiązanie", jakim jest zastąpienie drogich programów ich pirackimi kopiami. I firmy to robią. Jak wynika ze statystyk Kasperskiego, rośnie liczba alertów związanych ze złośliwym oprogramowaniem zawartym w pirackich wersjach programów pobieranych z sieci. Jak podaje firma - w ciągu ostatnich 8 miesięcy można obserwować zwiększoną aktywność antywirusa w tym zakresie - oprogramowanie Kasperskiego wykryło w tym czasie 4,525 unikatowych wirusów zaszytych w pobieranych programach. Głównie - są to programy używane w małych i średnich przedsiębiorstwach, stąd właśnie wiadomo, że to te biznesy sięgają po nielegalne kopie.
Czy musi tak być? Absolutnie nie. Dziś bowiem praktycznie każdy program sprzedawany komercyjnie ma swój odpowiednik, który działa na bardzo podobnym (a czasami, nawet lepszym) poziomie, jeżeli mówimy o wykorzystywaniu go do podstawowych kwestii, a wątpię, by MSP chciało za pomocą Worda czy Excela zarządzać światową gospodarką. Jeżeli więc licencja na Windowsa jest zbyt droga, czemu nie dać szansy Linuxowi (co ja robię od dawna). Zamiast Worda/Excela/Powerpointa mamy szereg naprawdę świetnych i darmowych alternatyw. Zamiast Photoshopa - Paint.net czy Gimp. Premiere Pro - DaVinci Resolve. Ba, nawet takie programy jak Solidworks mają swoje darmowe odpowiedniki jak FreeCAD czy LibreCAD.
Oczywiście - chęć do zmiany to już zupełnie inna kwestia. Podejrzewam, że duża część osób piraci oprogramowanie właśnie po to, by zostać przy tym, co znają. A nie jest to właściwe podejście, ponieważ w dyskusji o prawach autorskich i szkodliwości piractwa cofa nas to o jakieś skromne 20 lat.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu