Seriale

Piekło na ziemi w Polsce. Potrzebujemy więcej takich dokumentów jak "Dzieci siostry Bernadetty"

Konrad Kozłowski
Piekło na ziemi w Polsce. Potrzebujemy więcej takich dokumentów jak "Dzieci siostry Bernadetty"
Reklama

Dobrze, że powstają takie materiały jak "Dzieci siostry Bernadetty", ponieważ bez ogródek ukazują nam one rzeczywistość, w której żyjemy i być może pozwolą one uniknąć takich makabrycznych wydarzeń w przyszłości.

Natrafiamy na mnóstwo relacji i dokumentów makabrycznych wydarzeń wokół globu i chyba głównie docierają do nas historie z USA dzięki zrealizowanym tam programom. Lokalne dokumenty nie mają tak dużego pola rażenia, co może być nawet zaskakujące, bo przecież dotyczą tego, co dzieje się niemalże pod naszym nosem w perspektywie całego świata.

Reklama

Drogie kina, nie czas umierać. Nowy Bond nie trafi na VOD – to byłaby katastrofa

"Dzieci siostry Bernadetty" to dwuczęściowy dokument

Dwuczęściowy program, który będzie wyemitowany w poniedziałek i wtorek, 26 i 27 października na CBS Reality, pokazuje nam jak pojedyncze zdarzenie może doprowadzić do odkrycia innej sprawy. Obydwie wstrząsnęły Polską kilkanaście lat temu, a teraz mamy szansę przyjrzeć im się jeszcze raz, bez pośpiechu i medialnego szumu, mając szansę usłyszeć tych, którzy w nich uczestniczyli i byli ich świadkami.


Zaginięcie Mateusza Domaradzkiego w 2006 roku uruchomiło bowiem lawinę odkryć osób, które zamieszkiwały Specjalny Ośrodek Wychowawczy w Zabrzu prowadzony przez siostry boromeuszki. Ich cierpienie trwało latami, a dziś przed kamerą wychowankowie ośrodka z cierpieniem i bólem w głosie opowiadają o tym, czego doświadczyli.

Zaginięcie 8-letniego Mateusza to rodzinny dramat, a to dopiero początek sprawy

Pierwsza część dokumentu skupia się na sprawie zaginięcia 8-letniego Mateusza Domaradzkiego w lutym 2006 roku. Wyszedł z domu pobawić się w najbliższej okolicy, ale tamtego popołudnia już do niego nie wrócił. Rozpoczęto poszukiwania, skorzystano z psów tropiących, ale szeroko zakrojona akcja nie przyniosła żadnego rezultatu. Dopiero miesiąc później udało się zatrzymać dwóch podejrzanych: Łukasza N. i jego kuzyna Tomasza Z - odpowiednio 22 i 25 lat. Wszystkiego dowiadujemy się z relacji najbliższych członków rodziny Mateusza, śledczych oraz ekspertów zaangażowanych lub zapoznanych ze sprawą.

Marvel szuka sposobu na powrót Tony Starka i Kapitana Ameryki do kolejnych filmów

Według relacji świadków niejednokrotnie widziano ich w okolicach szkoły, gdzie zaczepiali dzieci i zachowywali się dość dziwnie. Przyznali się do gwałtu na chłopcu oraz późniejszego zabicia go. Rekonstrukcje wydarzeń, które wielokrotnie organizowano z udziałem podejrzanych, nie doprowadziły jednak śledczych do miejsca pochowania ciała Mateusza. Zdaniem specjalistów mogli oni wyprzeć wspomnienia dotyczącego tych wydarzeń, ale najbliższa rodzina chłopca nie jest przekonana do dziś o winie dwóch mężczyzn. Na tych wątkach skupia się pierwsza część dokumentu, której tempo jest dość spokojne. Kolejne informacje odkrywane są z bez pośpiechu.

Reklama

Druga część skupia się na trwającej przez lata tragedii wychowanków ośrodka


Opowieść nabiera tempa w drugiej części, gdy kontynuowana jest sprawa jednego z zatrzymanych, Tomasza Z., który okazał się być wychowankiem wspomnianego ośrodka. Takich osób jak on było znacznie więcej i przed kamerą opowiadają dziś o traumie, jaka ich spotkała przez te wszystkie lata. Nikt nie reagował na pojedyncze zgłoszenia dzieci, ponieważ uznawano je za niewiarygodne lub przekazywano kierującej ośrodkiem siostrze Bernadecie - ta ponownie wymierzała im surowe kary i błędne koło dalej trwało.

Reklama

Hit YouTube’a na Netflix. Cobra Kai doczeka się wielu nowych odcinków

Za drobne przewinienia (w mniemaniu opiekunek) ścierano paznokcie papierem ściernym, kazano klęczeć na grochu przy ścianie, natomiast przemoc fizyczna, a nawet gwałty były dość często stosowanymi karami w ośrodku. Rok po zaginięciu Mateusza ruszyło dochodzenie w tej sprawie, a trzy lata później sąd skazał siostrę Bernadettę oraz siostrę Franciszkę - dyrektorkę i wicedyrektorkę ośrodka.

O wszystkim dowiadujemy się z pierwszej ręki słysząc łamiący się i pełen rozgoryczenia głos dorosłych osób, które nigdy nie zapomną o tym, co je spotkało. To nie jest łatwy seans i można być pewnym, że program był trudny w realizacji, ponieważ jego twórcy musieli dopytywać o te przykre wspomnienia ofiary ośrodka i to przed kamerą. Można tylko docenić ich odwagę, bo dzięki niej w przyszłości być może unikniemy takich tragedii.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama