Gry

Krew, przemoc i brutalność – w Diablo IV gra się fantastycznie!

Patryk Koncewicz
Krew, przemoc i brutalność – w Diablo IV gra się fantastycznie!
Reklama

Zagrałem w betę Diablo IV i już wiem, że ta gra zagości w mojej bibliotece

Setki wystrzelonych strzał, dziesiątki przeszukanych skrzyń i przede wszystkim niezliczona ilość zaszlachtowanych demonów – tak, Diablo wróciło i to w jakiej odsłonie! Po umiarkowanym sukcesie mobilnego Immortal Blizzard ratuje honor robiąc to co umie najlepiej – fantastyczne hack and slash. Zagrałem w Diablo IV i choć nie obyło się bez turbulencji, to nie mam wątpliwości, że jest na co czekać.

Reklama

Czekając na piekło

O tym czego spodziewać się po nowej odsłonie Diablo IV pisałem już w tej publikacji – stamtąd dowiecie się wszystkiego o zarysie fabularnym, klasach postaci i dostępnych lokacjach. Bez przedłużania przejdźmy więc do konkretów, czyli wrażeń z wczesnej wersji beta, która rozpoczęła się od przydługiej wizyty w czyśćcu… yyy, to znaczy w lobby, bo przez zbyt duże obciążenie serwerów gracze musieli czekać w nawet kilkugodzinnych kolejkach. Mnie się udało, bo na dołączenie do gry czekałem tylko 48 minut, ale wierzcie mi – było warto.

Źródło: Blizzard

Beta oferuje aż 10 slotów na stworzenie postaci, która maksymalnie może zdobyć 25 poziom doświadczenia. Tu warto nadmienić, że czwórka posiada bardzo przyjemny system tworzenia bohaterów – w becie nie było ogromnej ilości elementów do personalizacji, ale Blizzard obiecał, że w pełnej wersji będzie w czym wybierać.  Wybierać możemy między Łotrem, Czarodziejem a Barbarzyńcą – pozostałe klasy będą dostępne podczas otwartych testów – przy czym oczywiście każda z nich dysponuje własnym drzewkiem umiejętności, które – skoro już przy nim jesteśmy – wydaje się dość chaotyczne i nieintuicyjne. Narzekać nie można za to na oprawę graficzną i cutscenki, bo te stoją na najwyższym poziomie. Zwłaszcza że Blizzard dotrzymał obietnicy i w nowym Diablo postawił na krew, przemoc i falki.

Mamy tu fanów gore? W Diablo IV brutalności nie zabraknie

Pamiętacie narzekania na zbyt cukierkowe Diablo III? Koniec z tym. W czwórce krew leje się strumieniami, zwłaszcza na filmowych przerywnikach, które są naprawdę mocne i upiorne. Nie ma się jednak co dziwić, wszakże główną antagonistką w Diablo IV jest mroczna i obrzydliwie brutalna Lilith – Matka Sanktuarium we własnej osobie.

Źródło: Blizzard

To właśnie ona zatruwa umysły poczciwych wieśniaków, a Ci… tego Wam nie wyjawię, ale możecie być pewni, że fani gore nie będą mieli powodów do narzekania. I co zabawne to właśnie jedna z tych rzeczy, które utrzymują gracza przy ekranie. Serio, niektóre sceny są tak mocne, że grasz dalej by sprawdzić, czy twórcy pójdą jeszcze o krok dalej.

Źródło: Blizzard

Poza tym Diablo IV to piekielnie – jak na ironię – dobry hack and slash, ale w to chyba nikt nie wątpił. Mechanika ruchu postaci uległa poprawie, a animacje mordowania wrogów i rzucania zaklęć wyglądają naprawdę dobrze. Grając na najwyższym poziomie trudności trzeba liczyć się z tym, że przeciwnicy potrafią przycisnąć już po kilku pierwszych misjach. Raźniej jest natomiast w towarzystwie – sprawdziłem lokalnego coopa i choć na początku występowały drobne problemy z połączeniem, to po kilku próbach udało się już dołączyć drugą postać, która stanowi niemałe wsparcie podczas rajdów.

Czy mam jeszcze do czego się doczepić? Nie dało się uniknąć małych problemów technicznych – postać potrafiła się zaciąć na teksturze i nie dało się wejść w interakcję z niektórymi elementami otoczenia, ale nie miało to większego wpływu na gameplay. Czy więc jest na co czekać? Zdecydowanie tak! Diablo IV zapowiada się świetnie – przypomnę tylko, że otwarte testy ruszają już 24 marca, więc sami będziecie mogli się przekonać, że Blizzard odrobił lekcje. Do zobaczenia w Sanktuarium!

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama