Felietony

Czy spełniamy już najczarniejsze wizje rodem z Cyberpunka?

Krzysztof Rojek
Czy spełniamy już najczarniejsze wizje rodem z Cyberpunka?
Reklama

Ile trzeba by uznać, że żyjemy w dystopijnej, cyberpunkowej rzeczywistości? Bo zaczynamy spełniać coraz więcej kryteriów.

Nie jestem jakimś wielkim fanem cyberpunka jako gatunku, na pewno nie na tyle by znać ten gatunek na wskroś. Lubię jednak estetykę tego, jak wygląda wizja przyszłości w której ludzkość została zmuszona do koegzystowania w wielkich skupiskach, które podkreślają nasze lęki i obawy związane z rozwojem technologii. O tym, czym w ogóle jest cyberpunk i w jaki sposób przejawia się on w poszczególnych mediach, warto poczytać w świetnym tekście Krzyśka Kurdyły. Ja natomiast dziś chciałbym skupić się na nieco innym zjawisku, które od jakiegoś czasu coraz mocniej zaznacza swoją obecność i pozostaje z tyłu głowy, nie dając się stamtąd usunąć.

Reklama

A mianowicie - jak bardzo przewidywania twórców w latach 80'tych okazały się... trafne

Filmy, książki i gry bazujące na idei cyberpunku pokazują bowiem ludzki strach przed tym, jak neutralna ze swojej natury technologia w swoim zbyt zaawansowanym stadium kompletnie traci swój podstawowy cel, czyli pomaganie ludziom, a staje się pewnego rodzaju wymogiem życia, czymś narzuconym, dominującym codzienne życie, a osoby ją kontrolujące mają też pełną władze nad całymi grupami ludzi. Owszem, jeżeli obejrzymy takie filmy jak Blade Runner to wiele tamtych rzeczy zostało przestrzelonych, chociaż patrząc na to, w któą stronę zmierzamy, mam wrażenie, że być może po prostu "jeszcze" się one nie sprawdziły. Dziś jednak chciałbym pokazać, w jak wielu aspektach jesteśmy niepokojąco blisko realizacji wizji, która jeszcze parędziesiąt lat temu miała być przerysowana, karykaturalna i wręcz niemożliwa do realizacji.

Jakie? Ot chociażby w samym tylko Bladerunnerze 2049 mamy kilka scen w których widzimy, że wiele zawodów i profesji zostało zastąpione hologramami. Hologramy które mają swoje imiona i osobowości, będąc mieszanką AI i personifikacji komputerów. To się jednak nigdy nie stanie, prawda. Ludzie nie będą traktować projekcji wideo jako osobnego bytu. Otóż... nie. Przywitajcie Hatsune Miku, hologram który jest megagwiazdą w Japonii. Nie wiem jak dla was, ale koncerty tego... bytu wyglądają dla mnie tak przerażająco blisko tego, co przewidzieli twórcy gatunku cyberpunkt, że aż momentami mam z tego powodu dreszcze na plecach.

Idąc dalej, mamy temat-rzekę, czyli sztuczną inteligencję. Póki c0 - nie jest ona w stadium nawet przypominającym sytuacje, w której możemy pomylić ją z żywą osobą. A może... wcale nie? Kilka lat temu głośno było o Sophii, robocie AI z którym dało się porozmawiać jak z normalnym człowiekiem. Oczywiście w ograniczonym stopniu, ale wciąż jej stworzenie było olbrzymim krokiem naprzód w dziedzinie sztucznej inteligencji ogólnego przeznaczenia. Nie można tutaj też nie zaznaczyć, że pomimo swoich niedoskonałości wiele firm stosuje algorytmy AI w kluczowych dla istnienia i powodzenia przedsiębiorstwa procesach, m.in. w rekrutacji. To już nie ludzie a programy decydują też chociażby o tym, czy dostaniemy kredyt oraz jaką cenę zapłacimy za miejsce w samolocie.

No dobrze, ale przynajmniej nie żyjemy w świecie kompletnie zależnym od algorytmów, które decydują o każdym aspekcie naszego życia. I tak i nie, bo o ile nie dorobiliśmy się jednej scentralizowanej sieci zarządzającej jak ctOS z Watch Dogs, to powstały projekty, które tę dystopijną wizję oddają bardzo dobrze. Ot chociażby program stworzony przez NSA, który miał "prewencyjnie" gromadzić dane o... każdym obywatelu Stanów Zjednoczonych, jednocześnie dając agencji dostęp do każdego komputera podłączonego do sieci w czasie rzeczywistym. Najstraszniejsze jest to, że gdyby nie Snowden i jego odwaga wciąż pewnie żylibyśmy w nieświadomości, a pamiętajmy, że i on nie miał pełnej wiedzy odnośnie tego, co działo się w programie PRISM. Nie wiemy więc, czy taki program nie działa teraz. A pamiętajmy, że mamy już wszystkie narzędzia, by skutecznie wprowadzić odpowiednik ctOS w życie. Kamery CCTV są w coraz większej liczbie miejsc, system rozpoznawania twarzy działa dziś fenomenalnie, a coraz więcej aspektów, jak np. sygnalizacja świetlna może być zdalnie sterowana przez algorytmy w ramach smart city. Dodajmy do tego chociażby takie systemy jak FacePay w moskiewskim metrze, gdzie żeby zapłacić trzeba zrobić zdjęcie swojej twarzy, dodatkowo uskuteczniając kontrolę nad tym kto i gdzie się przemieszcza i mamy ctOS jak talala.

Wróćmy jednak do samych algorytmów i tego w jaki sposób wpływają one na nasze życie. Jeżeli chodzi o ceny poszczególnych przedmiotów i usług, to nawet jeżeli nie generuje ich algorytm, są one zależne od giełdy w której boty sterowane przez algorytmy o wyraźnych instrukcjach kupują i sprzedają akcje. To algorytmy odpowiadają za to, czego słuchamy (Spotify), co oglądamy (Youtube) i jakie informacje są nam przekazywane. Jeżeli weszliście w ten tekst z newsfeedu czy też z wyszukiwarki Google - został on wam podsunięty przez algorytm. W chwili obecnej mamy do czynienia z systemem zdecentralizowanym, ale dla przykładu w Chinach władza wyraźnie mówi, jakie informacje mogą się w globalnej sieci znaleźć, a jakie nie. O takie praktyki (czyli cenzurowanie konkretnych elementów globalnej sieci) rząd Litwy oskarżył m.in. Xiaomi. I nie ma się co łudzić, że przestaniemy iść w kierunku powrotu do zarządzania niektórymi sprawami przez ludzi. Dla przykładu, jeżeli upowszechni się system sklepów autonomicznych (w Polsce mamy chociażby Żabka Store), efektywnie będziemy musieli przekazać kolejnej firmie kolejne bardzo wartościowe dane, w tym wypadku - nasze zakupy.

To, czego brakuje, to spięcie tego w całość

Dziś każda firma bardzo zazdrośnie strzeże zebranych danych o klientach, bynajmniej nie z troski o nasza prywatność, ale dlatego, że są to ważne i cenne informacje biznesowe - gdzie postawić nowy sklep, jaki ma mieć format, jak kształtować ceny by maksymalizować zysk etc. Już teraz istnieją mechanizmy, które na bieżąco kontrolują to: gdzie się przemieszczamy (Google Maps), jakie mamy dochody (systemy bankowe), jakie mamy poglądy (media społecznościowe), kogo znamy i o czym rozmawiamy (komunikatory), co kupujemy (aplikacje lojalnościowe sklepów), jaki jest stan naszego zdrowia (aplikacje medyczne), o czym rozmawiamy w domowym zaciszu (asystenci głosowi) etc. Wszystkie mechanizmy profilowania, których tak bardzo bano się kilkadziesiąt lat temu są tu już od dawna i co więcej - z wieloma z nimi się zaprzyjaźniliśmy, ponieważ służą naszej wygodzie. Jeżeli ktoś znajdzie sposób, by wyciągnąć te informacje i spiąć je w całość, jako społeczeństwo mamy zamaszyście przegwizdane. A jako że takie próby były podejmowane w przeszłości, nie wątpię, by nikt na to się nie połasił teraz. Ktoś kiedyś powiedział, że żyjemy z bardzo ciekawym nastawieniem do świata, że podmioty takie jak chociażby NSA, które prowadziły manipulację na skalę globalną w przeszłości, dziś już tego nie robią, ponieważ... no właśnie.

Co więcej - w filmach i grach negatywy, degeneratywny wpływ technologii na ludzkie życie jest niezwykle widoczny, ponieważ uwypuklenie ma nam przekazać pewne przesłanie twórców. W rzeczywistości jest to dużo bardziej subtelne. Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się nie do końca widzę, czym tak często przedstawiane w filmach czy grach uzależnienie od przebywania w wirtualnej rzeczywistości różni się od dzisiejszego uzależnienia od mediów społecznościowych. Środek inny, ale skutki dokładnie te same. Nie bez powodu FOMO jest jedną z poważniejszych współczesnych chorób cywilizacyjnych. Nie da się ukryć, że w niektórych aspektach jesteśmy już kompletnie zależni od technologii. Jeżeli padnie system bankowy, to chociażbyśmy na rzęsach stanęli, to nie wypłacimy pieniędzy. Giełda także nie wróci już raczej do ręcznego handlu. W codziennym życiu ze świecą szukać kogoś, kto jeździ po mieście z papierową mapą, nie mówiąc już o tym, że bez cyfrowych map nie działałaby dziś żadna aplikacja do przewozu osób.

Reklama

Technologia jest jak natura - nie jest ani zła ani dobra

Mówi się, że natura nie zna pojęcia kary i nagrody, zna tylko konsekwencje. I moim zdaniem podobnie jest z technologią. Mam wrażenie, że dopiero teraz zaczynamy zauważać, że informacje o nas samych mogą mieć kluczowe znaczenie zarówno dla podmiotów prywatnych, jak i dla władzy. Nie jest więc tak, że ludzie całkowicie mają przepaski na oczach, biorąc każą technologię, która zostanie im podsunięta. Fiasko aplikacji pokroju ProteGO i podobnych, które na dłuższa metę mogłyby być wykorzystywane do śledzenia obywateli pokazuje, że może jeszcze nie jest "aż tak źle". Jednak czy tego chcemy czy nie, nasza zależność od technologii będzie postępowała, a wraz z nią przyjdą wszystkie aspekty z tą zależnością związane. Na pewno nie będzie to tak spektakularne i oczywiste jak Blade Runnerze, bo technologia będzie tak jak teraz ułatwiać nam życie  - upraszczać czynności, wykonywać je za nas, pozwalać na coś, co wcześniej nie było możliwe.

To, co z tym zrobimy, zależy tylko od nas.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama