Przeglądarki internetowe

Chrome zaczyna przypominać Internet Explorera. Został w tyle i tylko kopiuje konkurencję

Konrad Kozłowski
Chrome zaczyna przypominać Internet Explorera. Został w tyle i tylko kopiuje konkurencję
Reklama

W Chrome pojawiły się trzy duże "nowości", które znacząco wpływają na korzystanie z przeglądarki. Miałoby to spore znaczenie, gdyby nie fakt, że konkurencja takie rozwiązania wdrożyła dawno, dawno temu i na jej tle działania Google wypadają dość niezdarnie.

Tak, nadal nie porzuciłem Google Chrome, mimo że wielokrotnie zarzekałem się, że jestem o krok od dokonania przeprowadzki. Cały proces nie jest jednak tak łatwy, jak mogłoby się wydawać, ponieważ wokół tej przeglądarki zbudowałem całe środowisko do pracy i to nie tylko na komputerze, ale także (a może przede wszystkim) na urządzeniach mobilnych. Pod względem synchronizacji danych (karty, historia, hasła i inne) Chrome radzi sobie najlepiej, z tego co widzę, podczas gdy najwięksi konkurenci, w postaci Edge'a i Opery, w dalszym ciągu starają się te braki nadrobić. Wiem, że brzmi to paradoksalnie względem tytułu wpisu, ale to tak naprawdę jedyna cecha przeglądarek rywalizujących z Chrome, która powstrzymuje mnie przed zmianą.

Reklama

Szybszy i lżejszy Chrome 89 na Androidzie, Windowsie i macOS. A co z iOS?

Google nadrabia straty, zamiast dawać przykład innym przeglądarkom

A przymierzam się do tego kroku, ponieważ coraz bardziej dostrzegalna jest opieszałość Google w kontekście rozwoju Chrome. Wiem, że nowe wersje przeglądarki są udostępniane równie regularnie co wcześniej i Google non stop ogłasza nowości, ale kumulacja nowych funkcji (o niektórych pisaliśmy nieco szerzej, o niektórych jeszcze nie) uwidoczniła wszystkim zaniedbania Google z kilku ostatnich lat. W czasie gdy konkurencja Chrome robiła wszystko, by sprostać oczekiwaniom użytkowników i wyjść naprzeciw ich potrzebom, przeglądarka Google miesiącami wdrażała coś takiego, jak grupowanie kart.

Grupowanie kart i przeczytaj później dopiero teraz w Chrome

Aż trudno mi dzisiaj uwierzyć, że o tej funkcji pisałem w październiku 2019 roku, a nie były to pierwsze wzmianki o niej. W stabilnej wersji Chrome, której używam na co dzień, grupowanie kart pojawiło się stosunkowo niedawno, a ja zdążyłem zapomnieć, że coś takiego w ogóle było planowane. Po prostu pewnego dnia zaskoczyła mnie dodatkowa pozycja w menu kontekstowym, po kliknięciu prawym przyciskiem na karcie, co pozwala tworzyć grupy i dodawać do nich karty. Opera oferuje konteksty od dawna, nagminnie ich używam i z otwartymi ramionami przywitałbym coś takiego w Chrome.

Chrome kilka lat po Safari dostał ważną funkcję. Gdzie wypada lepiej?

O nowości w postaci sekcji "Do przeczytania" pisał niedawno Grzegorz, który porównał tę funkcję z Listą czytelnia w Safari. Wielka szkoda, że przeglądarka Apple nie jest multiplatformowa i nie wspiera już Windowsa (oraz nigdy nie wspierała Androida), bo byłbym skłonny dać jej szansę z kilku powodów. Ale pomijając ten fakt, Chrome wprowadza możliwość zapisywania artykułów na później lata po pojawieniu się czegoś takiego w innych przeglądarkach, natomiast testowane kiedyś rozbudowane zakładki (Stars?), które byłyby dziś znakomitą alternatywą dla Kolekcji w Edge w ogóle nie dotarły do stabilnej wersji Chrome. Przez tak długi czas dysponowaliśmy więc jedynie tradycyjnym menadżerem zakładek, a po inne narzędzia należało sięgać do Chrome Web Store.

Pionowa lista kart z wyszukiwarką w Chrome

Apogeum mojej irytacji nastąpiło jednak kilka dni temu, gdy zauważyłem, że w Chrome pojawił się nowy element interfejsu. To niewielka strzałka skierowana w dół w prawym górnym rogu okna, która skrywa pionową listę otwartych kart oraz wyszukiwarkę, która pozwoli szybko namierzyć jedną z nich. Bardzo użyteczne, pomocne i wręcz niezbędne dla wielu użytkowników rozwiązanie, ponieważ wszyscy dobrze wiemy, jaki bałagan może czasem powstać, gdy szukając czegoś lub wykonując inne czynności zaczniemy otwierać kolejne karty nie zamykając tych niepotrzebnych. Tytuły stron na kartach w górnej części okna dość szybko stają się wtedy nieczytelne i dopiero teraz w Chrome będzie można nad nimi wygodnie zapanować.

Dla tej funkcji warto zmienić przeglądarkę na Firefox

Reklama

Chrome zaczyna przypominać Internet Explorera

To tylko trzy z wielu innych przykładów, gdy Chrome odstaje od konkurencji, która rozwija się znacznie bardziej dynamicznie i szybciej adresuje potrzeby użytkowników. Owszem, przeglądarka Google wyznaczała trendy, wielokrotnie pokazywała jak innowacyjny jest stojący za nią zespół, dodając na przykład opcję wyciszenia karty (co zostało później "naprawione" zmuszając użytkownika do klikania prawym przyciskiem myszy i wybierania opcji na liście, zamiast pojedynczego kliknięcia w ikonę głośnika...), ale w działaniach Google nie dostrzegam już tej iskry i ochoty dawania przykładu.

Szybkie akcje to najlepsze, co spotkało Chrome – musicie je poznać

Reklama

Z zazdrością patrzę na inne przeglądarki i nowinki, które się tam pojawiają, bo czasami można odnieść wrażenie, że w Chrome nic ciekawego się nie dzieje. Gdyby Internet i to, jak z niego korzystamy, tak dynamicznie nie ewoluowały, to pewnie wszystko byłoby w porządku. Pod maską w przeglądarce Google może się wiele zmieniać, ale z perspektywy użytkownika Chrome zaczyna przypominać nienadążającego za wszystkimi innymi Internet Explorera.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama