Pierwszy Microsoft Edge oficjalnie kończy swój żywot. 13 kwietnia Microsoft wyda aktualizację, która usunie go z pecetów z Windowsem.
Kiedy Windows 10 debiutował w 2015 r., wraz z nim pojawiła się nowa przeglądarka, mająca namieszać na rynku i odbić nieco użytkowników od Chrome. Niestety, ale możemy śmiało stwierdzić, że jeżeli ktoś pokładał w tym projekcie nadzieję, to pierwsza wersja Microsoft Edge zdecydowanie ich nie spełniła. Dlatego około roku temu nastąpiła słuszna rewizja założeń i w jej wyniku powstała przeglądarka, która z marszu stała się moją domyślną i jedyną, której używam na wszystkich swoich urządzeniach - Edge na Chromium. Projekt oczywiście z miejsca świata nie podbił, ale wystarczy zobaczyć, jak pozytywnie wypowiadają się o nim ludzie, którzy go użytkują i jak dużo nowych funkcji do niego zmierza, by przekonać się, że sporą rolę w jego powolnym zdobywaniu rynku odgrywa zła sława poprzedników. W jednej z niedawnych aktualizacji Windowsa Microsoft zainstalował nowego Edge wszystkim użytkownikom systemu, co z pewnością dodało przeglądarce nieco popularności. Kolejny ruch Microsoftu może tę popularność jeszcze nieco podnieść.
Umarł Edge, niech żyje Edge
Jeżeli spojrzymy na statystyki używania przeglądarek, to zobaczymy, że w skali całego świata Edge bije się obecnie z Firefoxem o trzecie miejsce.
Bitwę tę może wygrać, ponieważ już niedługo (13 kwietnia) Microsoft wypuści aktualizację, która usunie z systemu poprzednią wersję przeglądarki i w jej miejsce wrzuci nowego Edge'a, jeżeli jeszcze nie ma go w systemie. Do tego czasu Edge Legacy straci już z resztą swoje wsparcie, więc i tak nie będzie wielu powodów, aby jej używać. Co nie znaczy, że wciąż nie istnieją osoby, które używają "starego" Edge tak, jak kiedyś Internet Explorera - bo po prostu jest i nie ma potrzeby go zmieniać. Tych osób nie jest dużo i kryją się w kategorii "inne", ale manipulując danymi wejściowymi w Statcounter (w szczególności krajami) można zobaczyć, że są jeszcze miejsca na świecie, w których Edge Legacy ma się całkiem nieźle, jak licząca 100 mln ludzi Etiopia.
Jestem zdania, że ten zabieg ten pozwoli nowemu Edge'owi zdobyć jakiś 1-2 proc. popularności, ponieważ jeżeli ktoś wciąż używa wcześniejszej wersji Edge prawdopodobnie (i podkreślam, e) nie przywiąże wagi do tego, że firma z Redmond podmieniła mu aplikację na inną. No, może zauważy zmianę logo. Jest to na tyle dużo, by odskoczyć na bezpieczną odległość od Firefoxa i rozpocząć pogoń za Safari. Jako, że uważam, iż nowy Edge jest jednym z najbardziej udanych pomysłów Microsoftu ostatnich lat, to bardzo kibicuję, by stał się drugą najpopularniejszą przeglądarką, a w przyszłości, kto wie...
Może nawet zagroził Google Chrome.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu