Call of Duty: Modern Warfare II to mieszanka wielu pomysłów i część z nich bez dwóch zdań jest eksperymentalna - ale czy ten eksperyment się udał? Sprawdzamy.
Słowem wstępu
Zacznę jednak od tego, że moja perspektywa może się delikatnie różnić, gdyż zeszłoroczne Call of Duty: Vanguard wcale mnie szczególnie nie rozczarowało i nie było powodem frustracji - chociaż w fanbazie jednej z najlepszych i najbardziej popularnych serii gier FPS nie była ona uznawana za najlepszą część. Pewnie, miała głupotki fabularne i dużo wolniejszy gameplay, ale w ogólnym rozrachunku całość naprawdę przypadła mi do gustu.
Z tego względu Modern Warfare II byłem niezwykle ciekawy. Skoro samo Activision zapowiadało, że będzie to dużo lepsza produkcja, nad którą pracuje Infinity Ward, czyli chyba najlepszy możliwy zespół w przypadku Call of Duty, a gracze mieli poczuć niezwykłą, pozytywną zmianę, to po prostu nie mogłem się doczekać, aż gra trafi na dysk mojej konsoli. I faktycznie, było na co czekać.
Ekipa ulubieńców powraca w świetnym stylu. Ghost i Price ponownie łączą siły
Uwielbiam kampanie w FPS-ach. Chociaż to multi jest głównym źródłem rozrywki na długie godziny, to zwyczajnie uwielbiam te kilkugodzinne przygody co roku. Do fabuły w CoDzie podchodzę jednak jak do oglądania filmu akcji - ma się dziać dużo rzeczy, sporo emocji, widowiskowych akcji i najlepiej, żeby zwieńczeniem fabuły była zemsta ze spektakularną misją. Call of Duty: Modern Warfare II oferuje jednak dużo więcej.
Warto jeszcze zaznaczyć, że jest to kontynuacja Modern Warfare z 2019 roku. Pomimo była już taka trylogia, bardzo udana zresztą, Activision postanowiło przywrócić doskonale znane nam postaci i przedstawić całość w innym, niespotykanym wcześniej scenariuszu. Dzięki temu na ekranie ponownie zobaczymy kultowego Ghosta i kapitana Price’a, co bez dwóch zdań jest świetną wiadomością. Skąd taka decyzja? Nie mam pojęcia, lecz do kiedy dostaję produkt takiej jakości, nie mam zamiaru się z tym kłócić.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to sprawy nie mają się najlepiej. Amerykańskie rakiety o potężnej i destrukcyjnej mocy trafiają w nieodpowiednie ręce, czym mają zająć się członkowie naszej grupy - poza wcześniej wspomnianym Ghostem i Pricem, w skład Cieni wchodzą tacy bohaterowie jak Kyle „Gaz” Garrick, John „Soap” MacTavish, Kate Laswell czy Alejandro Vargas. Jest to naprawdę zgrana i pewna siebie ekipa, która - co istotne - ma swoją tożsamość. Wszystkie postaci są “jakieś”, co jest ogromną zaletą.
Chociaż sprawy wydają się dość proste do rozwiązania, to głębokość tej intrygi przekracza ludzkie pojęcie, a w cały konflikt zamieszane jest mnóstwo niebezpiecznych organizacji. Twórcy na ostatni etap gry przygotowali również niemały plot twist, który skutecznie Was zszokuje i zmotywuje do dalszej walki - a formacja Duchów w ostatniej misji to fenomenalny moment kampanii. Więcej jednak nie będę zdradzał, żebyście sami mogli tego doświadczyć.
Coś, czego nie ma Battlefield, w przypadku Call of Duty jest wachlarzem możliwości. Kampania to coś więcej, niż zwykła strzelanka
Co jednak mnie zaskoczyło, to różnorodność w kampanii. Misje z perspektywy helikoptera i ostrzał z góry już się w serii pojawiały, jednak kierowanie swoim towarzyszem i rozkazywanie mu z poziomu widoku z kamer, czyli akcja rodem z Watch Dogs, czy skakanie między pojazdami rywali i omijanie min na drodze zrobiło na mnie wrażenie - a najlepsza i tak była sekwencja “przetrwania”.
Nie wchodząc w szczegóły fabularne, w celu uniknięcia wszelkich spoilerów, jedna misja polega na cichym przedostaniu się przez miasto, które z każdej strony oblegane jest przez wrogie siły. Startujemy pokiereszowani i bez żadnego ekwipunku, a wtedy gra pozwala nam na… crafting. Tak, będziemy po cichu przemierzać wszystkie zakamarki danej lokacji, zbierając taśmę klejącą, kawałki metalu, chemikalia czy pułapki na myszy - wszystko po to, żeby tworzyć bomby dymne, swego rodzaju “wytrychy” czy miny, które pomogą nam zlikwidować pierwszych wrogów i przejąć ich broń. Nie spodziewałem się tego po Call of Duty, ale w przyszłości poproszę więcej tego typu niespodzianek.
Inna misja polegała na działaniu pod przykrywką, a cała akcja odbywała się w wielkiej, ekskluzywnej willi. Deweloperzy pozwolili nam na dwa sposoby dotarcia do celu, a sposób, w jaki wszystko rozegramy, był w naszych rękach - chcesz, to zakradnij się do zbrojowni, weź dwie pukawki i licz na najlepsze. A jeśli nie, to znajdź sprytny sposób na ominięcie strażników i działanie po cichu. The Last of Us Part III? Hitman 4? Nie, to nowe Call of Duty.
Multiplayer przez wielkie M. W MW2 chce się grać
Multiplayer zachwycił mnie już w becie. Od tamtej pory nic się nie zmieniło, a nowa odsłona Call of Duty jest jak magnes - oderwanie się od konsoli graniczy z cudem. Zacznijmy może od możliwości współpracy w Special Ops, gdzie razem z drużyną musimy wykonać misje specjalne - i jest to doskonały sposób na spędzenie wieczoru ze znajomymi. Jeśli macie z kim zagrać w kooperacji, koniecznie powinniście to zrobić.
Co jednak w kwestii standardowego multiplayera? Cóż, jest zwyczajnie doskonały - to klasyczny sieciowy CoD, co jest jak najbardziej komplementem. Standardowe i najbardziej klasyczne tryby, takie jak Team Deathmatch czy Dominacja, zwyczajnie sprawdzają się idealnie i spełniają swoją funkcję. Jeśli zechcemy spróbować czegoś nowego, możemy odpalić Inwazję, gdzie zmierzymy się w zdecydowanie większych grupach, Ratunek, który skupia się na odbiciu więźnia i przyniesieniu go do miejsca spawnu swojej drużyny, lub Nokaut, gdzie naszym zadaniem jest pilnowanie sejfu z pieniędzmi i powstrzymywanie sił wrogów.
Mapy nie są wielkie, lecz w żadnym wypadku nie jest to wada. Dzięki temu bez przerwy jesteśmy w centrum zdarzeń i nie ma mowy o sytuacji, w której przez kilka minut musimy biec na pole bitwy, tylko po to, żeby dostać kulkę od snajpera i znowu odrodzić się po drugiej stronie mapy. Dzięki temu rozgrywka jest szybka i dynamiczna - lecz poza ich rozmiarem, warto zwrócić uwagę na samo ich wykonanie. Wyjątkowo ujęło mnie Mercado Las Almas, chociaż tutaj muszę zanotować delikatny minus dla Activision za brak pięknego Valderas Museum, które było obecne w wersji beta.
Jeśli chodzi o wyposażenie, to w Call of Duty: Modern Warfare II każdy operator rusza na pole bitwy z dwoma pukawkami oraz specjalnymi gadżetami, które pozwalają mu chociażby na uleczenie się. Do tego mamy oczywiście możliwość wykonania specjalnych ataków, na przykład nadesłania nalotu powietrznego na swoich rywali - a gdyby tego było mało, operatorzy mają swoje perki, które pomagają im w walce. Rozwój postaci jest zatem dość spory i mamy ogrom możliwości, co jest kolejnym powodem do spędzenia setek, o ile nie tysięcy godzin w multiplayerze.
Grafika to prawdziwy kosmos
Niezwykle istotnym elementem Call of Duty: Modern Warfare II jest również warstwa graficzna. Produkcja swoją oprawą zwyczajnie wgniata w fotel, a mimika twarzy, dbałość o detale i efekty z wodą to czysta magia. Call of Duty zawsze oferowało świetną grafikę, lecz jesteśmy coraz bliżej fotorealizmu - i grając można się rozpłynąć.
Całość zachwyca we wszystkich lokacjach w kampanii. Odwzorowanie Amsterdamu to niespotykany dotychczas poziom, jednak pozostałe lokacje, jak chociażby Seszele czy Chicago, również robią kolosalne wrażenie. To po prostu trzeba zobaczyć.
Tym bardziej, że gra na konsolach utrzymuje stałe ~60 klatek na sekundę, a jeśli to jest dla nas z jakiegoś powodu za mało, możemy zdecydować się na 144 FPS, co jednak przełoży się na grafikę. W moim odczuciu nie ma jednak takiej potrzeby - no, chyba, że w multiplayerze. Pod względem wydajności i grafiki, Activision w tej chwili nie ma sobie równych. (puszcza oczko do Gotham Knights i A Plague Tale: Requiem)
Idealny balans rozgrywki
MW2 idealnie połączyło szybkość i dynamikę z Warzone z lekkim uczuciem ciężkości z Vanguarda. Rozgrywka tutaj jest wspaniale wypośrodkowana, a feeling gry jest na najwyższym poziomie od lat. Infinity Ward kolejny raz udowodniło swoją wartość i fakt, że właśnie to studio powinno zająć się Call of Duty, bo robi to doskonale.
AI w kampanii również jest na wysokim poziomie. Skradanie się nawet na średnim poziomie trudności jest wymagające, przeciwnicy potrafią nas zauważyć lub usłyszeć nawet jak delikatnie wystajemy zza rogu lub spowodujemy minimalny hałas. Ponadto, nie jesteśmy już gąbką na pociski - i wcale nie musimy przyjąć 40 strzałów, żeby umrzeć na łatwym poziomie trudności. Jeśli przeciwnik podejdzie nas z odpowiedniej strony, wystarczą dwa strzały i już po nas.
Podsumowanie
Call of Duty: Modern Warfare II to najlepszy CoD od lat. Tak jak napisałem na początku - nie czułem się obrażony po Vanguardzie i nie oczekiwałem tutaj żadnego “odkupienia” - tak czy siak, jestem po prostu zachwycony. Jedyne minusy to brak jednej mapy z bety i gościnne błędy, które jednak nie wpływały na rozgrywkę, więc można było na to przymknąć oko. Oka za to nie należy przymykać podczas grania, bo grafika jest zwyczajnie niesamowita. Na koniec, odpowiadając na pytanie z tytułu i cytująca Ghosta: pół psa.
Ocena końcowa: 9/10
- Kampania jest naprawdę solidna
- Powrót ulubionych bohaterów - wszyscy tęsknili za Ghostem i kapitanem Pricem!
- Nowe rozwiązania gameplayowe, większa różnorodność
- Multiplayer daje mnóstwo frajdy
- Nowe tryby w multi
- Contentu na setki, a nawet tysiące godzin zabawy
- Niesamowita grafika wyprzedzająca dzisiejsze czasy
- Odwzorowanie lokacji
- Stałe 60 FPS na konsoli i możliwość 144 klatek na sekundę
- Lepszy balans rozgrywki
- Bardziej realistyczny poziom trudności
- Małe błędy
- Brak jednej mapy z bety
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu