Gry

Call of Duty: Modern Warfare II rozpali ogień w sercach graczy. Beta wymiata

Kacper Cembrowski
Call of Duty: Modern Warfare II rozpali ogień w sercach graczy. Beta wymiata
Reklama

Graliśmy już w betę Call of Duty: Modern Warfare II. Czy widać poprawę względem zeszłorocznej odsłony?

Po średnio przyjętym Call of Duty: Vanguard przyszedł czas na sprawdzone rozwiązanie

Zeszłoroczny Vanguard podzielił graczy. Chociaż mi osobiście odsłona ta przypadła do gustu i pomimo pewnych głupotek fabularnych była naprawdę solidnym FPS-em, najwięksi fani serii, którzy mają po kilka tysięcy godzin w Warzone, nie byli zbytnio zadowoleni. To oczywiście przełożyło się na wyniki sprzedażowe - a to wpłynęło na podjęcie pewnych decyzji o przyszłości marki przez Activision.

Reklama

Sporo mówiło się o tym, że Call of Duty ma pójść śladami chociażby Assassin’s Creed i zrobić sobie minimum roczny urlop. Finalnie się tak nie stało - i fani chyba dostali najlepszą możliwą rekompensatę. Po pierwsze: powrót Modern Warfare. Części sprzed lat i kilku generacji konsol były niesamowicie udane i po dziś dzień uważane są za kultowe, a odświeżenie MW z 2019 (czego tegoroczna odsłona jest bezpośrednią kontynuacją) okazało się równie dobre. Po drugie: stery nad tą częścią przejęło Infinity Ward, które jest doskonałe w swoim fachu.

Na papierze, MW2 ma absolutnie wszystko, żeby osiągnąć spory sukces i ponownie skraść serca fanów. Czy tak faktycznie będzie? Na ostateczny werdykt musimy poczekać do premiery pełnego produktu, czyli 28 października. Teraz miałem jednak okazję sprawdzić, jak sprawdza się tryb multiplayer. Przejdźmy zatem do dania głównego.

Multiplayer w pełnej krasie. Modern Warfare II dostarcza

Wiadomo, że beta nie oferuje całej zawartości, jednak nie ma mowy o nudzie czy braku kontentu. Twórcy przygotowali dla nas pełny arsenał broni oraz kilka map i trybów do sprawdzenia. Dodając do tego różnych operatorów oraz dodatki zarówno ofensywne, jak i defensywne, otrzymujemy naprawdę syty produkt.

Nie ilość się liczy, a jakość - i tutaj Activision również dowiozło. Sama rozgrywka jest zwyczajnie przyjemna, lecz niesamowicie dynamiczna - coś, na co delikatnie cierpiał Vanguard i jednocześnie znak rozpoznawczy CoDa, którym zawsze odróżniał się od Battlefielda. Nie ma tutaj mowy o przeogromnych mapach z kilkudziesięcioma graczami, a podczas rozgrywki nie spotkamy się z sytuacją, w której biegnąć przed siebie przez 5 minut przyjmiemy kulkę od snajpera i wrócimy w miejsce oddalone od całej akcji.

W MW2 wiecznie jesteśmy w centrum zdarzeń. Przeciwnicy biegają dookoła nas jak szaleni, a każde wyjście zza ściany może okazać się dla nas tragiczne w skutkach. Jeśli ktoś nie chowa się za rogiem, to siedzi w oknie - a jeśli nie, to zaraz wybiegnie z budynku obok lub ześle na nas nalot powietrzny.

Dwa najpopularniejsze i najbardziej znane tryby, Team Deathmatch i Dominacja, zwyczajnie sprawdzają się idealnie i spełniają swoją funkcję. Jest to również doskonała sprawa, gdyż rozgrywkę możemy znaleźć dosłownie w kilkanaście sekund, korzystając z opcji Szybki mecz z poziomu menu głównego. To naprawdę świetna sprawa, szczególnie, kiedy wieczorem znajdziemy pół godzinki i chcemy wycisnąć z tego czasu jak najwięcej.

Mapy i wyposażenie

Mapy nie są wielkie, lecz tak jak wspomniałem wcześniej, jest to zdecydowany plus CoDa. Dzięki temu rozgrywka jest szybka i dynamiczna - lecz poza ich rozmiarem, warto zwrócić uwagę na samo ich wykonanie. Valderas Museum czy Mercado Las Almas całkowicie skradły moje serce - i nie mogę doczekać się rozgrywania misji fabularnych w podobnie słonecznych i urokliwych miejscach. Screeny zamieszczone w tekście nie oddają piękna miejsc - lecz zwyczajnie nie było możliwości, żebym zatrzymał się w jakimś miejscu i zrobił ładny zrzut ekranu, bo zginąłbym w tym czasie już z dziesięć razy. Niemniej, ogromny pozytyw.

Reklama

Jeśli chodzi o wyposażenie - każdy operator rusza na pole bitwy z dwoma pukawkami oraz specjalnymi gadżetami, które pozwalają mu chociażby na uleczenie się. Do tego mamy oczywiście możliwość wykonania specjalnych ataków, na przykład nadesłania nalotu powietrznego na swoich rywali - a gdyby tego było mało, operatorzy mają swoje perki, które pomagają im w walce. Rozwój postaci jest zatem dość spory i mamy ogrom możliwości, co jest kolejnym powodem do spędzenia setek, o ile nie tysięcy godzin w multiplayerze.

Dwa bardziej niestandardowe tryby sprawiają tyle samo frajdy

W becie mamy dodatkowo do czynienia z Ratunek więźnia oraz Nokaut. W jednym i drugim trybie mamy do czynienia z dwiema drużynami, po 6 osób w każdej (chociaż matchmaking płatał czasem figle i zdarzyło mi się brać udział w meczu 6v4). Pierwszy z wymienionych trybów skupia się na odbiciu więźnia i przyniesieniu go do miejsca spawnu swojej drużyny, a następnie - wręcz przeciwnie, na powstrzymaniu drużyny przeciwnej przed zabraniem związanej osoby. W Nokaucie skupimy się za to na pilnowaniu sejfu z pieniędzmi i powstrzymywaniem sił wrogów.

Reklama

Muszę przyznać, że to Ratunek więźnia wciągnął mnie najbardziej. Szczególnie, że w tym wypadku po śmierci nie pojawiamy się na mapie kilka sekund później, lecz któryś z naszych kompanów musi nas uleczyć. To wymaga zdecydowanie bardziej taktycznego podejścia i analizowania sytuacji - i uwierzcie mi, że odwrócenie losów meczu przez ostatniego gracza z Waszej drużyny gwarantuje niesamowite emocje.

Jeden weekend zabawy wystarczył, żebym czekał na Call of Duty: Modern Warfare II jak szalony

Niestety czas nie jest z gumy, więc nie zagrywam się już w tryby sieciowe godzinami - a mimo to Call of Duty co roku jest takim moim rytuałem i zawsze okres jesienno-zimowy kojarzy mi się z nową odsłoną CoDa.

Jak jednak mogę stwierdzić po weekendzie spędzonym z betą, Vanguard był po prostu “kolejnym CoDem”. Tutaj możemy mówić o czymś zdecydowanie większym, a pracę Infinity Ward widać na pierwszy rzut oka. Pojawiło się nieco nowości w samej rozgrywce, tak jak obiecywano - i to także wpływa na dynamikę gameplayu. Jeśli po Vanguardzie straciliście nadzieję i ocieraliście łzy w Warzone, MW2 ponownie zdoła rozpalić ogień w Waszych sercach. Activision zrobiło nie jeden, a trzy kroki w przód.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama