Zapowiedzi nowych modeli Apple Watch podczas konferencji Far Out były (nawet) ekscytujące, ale jest jeden powód, przez który nie spieszy mi się z wymianą zegarka.
Apple Watch 8 i SE 2, czyli fajnie, ale bez szału
Nie będę ukrywał - zapowiedź Apple Watch Series 8 okazała się tym, czym miała się okazać według spekulacji wszelkich insiderów, czyli… lekkim rozczarowaniem. To “po prostu kolejny Apple Watch” - i jedyną nowością wartą uwagi jest czujnik temperatury. Nie pozwoli on nam jednak zbadać temperatury naszego ciała w dowolnym momencie - nowość służy głównie do informowania o płodności oraz innych ważnych cechach zdrowotnych kobiet. To kolejny krok w stronę zintensyfikowania prac na rzecz zdrowia kobiet Apple Health, które niedawno stworzyło chociażby całą kolekcję treningów po ciąży. Świetna sprawa dla kobiet i coś, co może zaważyć nad decyzją o zakupie - ale nie w moim przypadku.
Apple Watch SE 2 to produkt, który jest mi chyba najbliżej. Klawiatura QWERTY, Always On Display (czyli wszystko co powinien i może mieć SE pierwszej generacji, ale Apple blokuje to systemowo), sprawdzona wielkość koperty i wszystkie dotychczasowe funkcje z nieco lepszym procesorem. Jako zadowolony użytkownik pierwszego SE, możliwe, że przeskoczę kiedyś na ten model.
Dowiedz się więcej: Apple Watch 8
Apple Watch Ultra. Kulturysta wśród wuefistów
Czym są jednak te zapowiedzi, kiedy weźmiemy pod uwagę Apple Watch Ultra. Tytanowa tarcza, 49 mm, wyższe brzegi koperty, większa ochrona przed uderzeniami, większe Digital Crown i przycisk boczny, które znajdują się na odstającym elemencie, co pozwala używać ich w rękawiczkach. Do tego nowy przycisk po lewej stronie tarczy, który pozwala na natychmiastowy dostęp do treningów, dużo bardziej wytrzymała bateria, wielozakresowy GPS, który obejmuje nową częstotliwość L5, możliwość wydawania dźwięku syreny w razie potrzeby wezwania pomocy, mnóstwo nowych i zaawansowanych treningów dla najbardziej wymagających i ekstremalnych sportowców oraz cena… w wysokości 4799 zł.
Konkurencja dla Garminów, giga chad wśród wszystkich zegarków Apple Watch i wszystko wskazuje na to, że będzie to bardzo udany produkt - czego jeszcze do końca nie wiemy, bowiem premiera miała miejsce zaledwie wczoraj. Chociaż absolutnie nie potrzebuję funkcji oferowanych przez Ultra, to jest jeden element, który sprawia, że i tak bym tego zegarka nie kupił. Jest nim…
Digital Crown. Największa wada zegarków od Apple kontynuowana
Po co w ogóle jest Digital Crown? Pokrętło ma służyć między innymi do zapalania ekranu bez konieczności jego dotykania - co, mając na uwadze fakt, że zegarek odpala się automatycznie kiedy podnosimy nadgarstek i i tak miziamy po nim paluchem bez przerwy, nie ma większego sensu. Podczas jazdy samochodem to wręcz opcja jeszcze gorsza - bo kiedy zegarek sam mi się nie zaświeci, łatwiej mi jest w niego “pyknąć” palcem drugiej dłoni niż kręcić bocznym pokrętłem.
Digital Crown służy również do wychodzenia z aplikacji, podgłaszania i ściszania muzyki, scrollowania list (na przykład ustawień czy powiadomień), czy włączana Siri. I tak samo, jak w tych aspektach jest to przydatne, jest to również niesamowicie frustrujące.
Mam założoną kurtkę zimową, która nachodzi na zegarek - mogę być pewny, że podczas jazdy samochodem głośność muzyki regularnie będzie się zmieniać, co doprowadza do szału. Opieram się o jakąkolwiek powierzchnię wnętrzem dłoni, wyginając rękę - mogę być pewny, że przytrzymam nieumyślnie Digital Crown i z zaskoczenia zacznie mówić do mnie Siri. To tylko dwa przykłady z wielu, które sprawiają, że to pokrętło zwyczajnie nie jest praktyczne - a w moim Apple Watchu 3, z którego korzystałem blisko 2,5 roku, nawet nie da się go już całkowicie wcisnąć.
Odstające Digital Crown głównie irytuje. Najwyższy czas na optyczne pokrętło
Apple Watch Ultra ma większe Digital Crown, znajdujące się na specjalnej, wysuniętej platformie - po co? Po to, żeby przypadkowych wciśnięć i integracji z pokrętłem było jak najmniej. To oznacza, że Apple doskonale zdaje sobie sprawę z tego problemu - a jednocześnie nawet w wersji dla profesjonalistów wpycha to samo pokrętło. Całkowite usunięcie Digital Crown nie jest sposobem, więc co mogłoby rozwiązać ten problem?
Optyczne pokrętło. I nie jest to pomysł wyssany z palca, a pomysł zaczerpnięty z jednego z patentów przyznanych gigantowi z Cupertino, który zakłada, że w tym samym miejscu, w którym obecnie jest DC, miałby znaleźć się czujnik optyczny. Sensor byłby w stanie identyfikować gesty wykonywane przez użytkownika, co zachowałoby całą funkcjonalność oraz wyeliminowało frustrację.
Apple zauważa w patencie, że usunięcie Digital Crown może nie tylko uczynić Apple Watch bardziej wytrzymałym, ale także zwolnić miejsce, które można wykorzystać inne komponenty - na przykład na nowe czujniki czy nawet większą baterię.
Bardzo tego chcę i jeszcze bardziej wątpię, że to dostanę
Patrząc jednak na rozwój Apple Watch na przestrzeni ostatnich trzech lat… cóż, będę w wielkim szoku, jeśli taka innowacja się pojawi. Kwestia tego, kiedy (i czy w ogóle) patenty są wdrażane do produktów trafiających na półki sklepowe to jedno, lecz obecnie cieszymy się, że AW8 dostał jakikolwiek nowy sensor - bo paradoksalnie nie jest to wcale niczym pewnym w corocznym cyklu wydawania smartwatchy za fortunę.
Mam jednak nadzieję, że fakt, iż Apple jest świadome tego kłopotu, będzie w stanie pchnąć tę sprawę do finiszu i na przestrzeni najbliższych paru lat optyczny czujnik stanie się faktem - a odstające Digital Crown pozostanie tylko upierdliwym wspomnieniem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu