Czy można winić Apple za ogromne prowizje jakie naliczają twórcom aplikacji? W końcu ich produkt, ich ceny. Okazuje się, że problemem wcale nie są pieniądze. Sprawa ma drugie dno.
Wczoraj dużo pisałem o hipokryzji gigantów IT. Było dość lekko, prześmiewczo, newsowo. Dzisiaj jednak chciałbym pochylić się nad całym zamieszaniem na linii Apple – Basecamp. Jeśli nie wiesz o co chodzi to pozwól, że zarysuję Ci delikatnie to jak wygląda tło całej tej sytuacji w której głównym bohaterem są prowizje Apple.
Basecamp opublikował swoją aplikację o nazwie Hey. Jest to usługa pocztowa za którą użytkownik płaci roczną subskrypcję w wysokości $99. Problemem okazało się miejsce, w którym owa subskrypcja jest opłacana. Twórcy aplikacji Hey przekierowują użytkownika na swoją stronę. Ze względu na to, że płatność nie jest dokonywana w ramach apki czy innego elementu App Store, Apple nie może naliczyć prowizji, która wynosi aż 30%.
Tak przechodzimy do fundamentalnej zasady: jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Jednak w tym wypadku sprawa jest dość złożona.
App Store to sklep Apple
Apple stworzyło ekosystem, tworzy urządzenia i udostępnia twórcom platformę, dzięki której mogą oni dotrzeć do milionów odbiorców. Robią po prostu biznes, więc zasadniczo mają prawo dyktować cenę. W końcu App Store to ich dzieło, mogą go wycenić tak wysoko jak im się to podoba.
To trochę jak z cenami ich telefonów. Wszyscy wiemy, że cena iPhone’a jest wielokrotnie wyższa niż koszt jego produkcji. Co roku możemy zapoznać się z analizami kosztów poszczególnych komponentów, kosztu wytworzenia itp. które następnie służą jak materiał do niezliczonych felietonów na temat chciwości Apple. Jednak prawa jest bardzo bolesna…to i tak nie ma sensu.
Produkt jest wart tyle, ile płacą za niego klienci. Jeśli iPhone 13 będzie kosztował trzynaście tysięcy dolarów i ludzie będą go kupować to właśnie tyle wart jest ten produkt, nawet jeśli koszt produkcji będzie wynosić jedynie dziesięć dolarów. Taka jest prawda.
Wielu twórców aplikacji narzeka na ogromne prowizje jakie pobiera Apple. Wcale się im nie dziwię, w końcu tracą 30% kasy. Prawda jest jednak taka, że twórcy zawsze będą chcieli niższych prowizji, a Apple wyższych. Ich fundamentalne interesy są po prostu sprzeczne. Sztuką jest znalezienie punktu, z którym obie strony mogą się pogodzić i żyć ze sobą w symbiozie, ponieważ jak pokazała historia mobilnego Windowsa, jedni nie mogą istnieć bez drugich.
Rozumując w ten sposób nikt nie powinien mieć pretensji do Apple. Jednak każdy kij ma dwa końce.
Apple i monopol to nierozerwalna para
Apple stworzył zamknięty ekosystem i może dyktować warunki. Wykorzystuje to do granic możliwości i będzie robił to dalej, ponieważ mu wolno. Oczywistym jest, że chce zdusić w zarodku wszelkie możliwości na ominięcie systemu, bo może za dużo stracić.
Wyobraźcie sobie teraz, że połowa aplikacji, która pozwala na dokonanie jakiegoś zakupu wewnątrz aplikacji wynosi je ostatecznie poza ekosystem Apple. Przychody z App Store drastycznie zmaleją, a jak pokazywałem w podsumowaniu raportu za Q1, są one naprawdę ogromne.
Apple jest monopolistą i przestaje się z tym kryć. Jawnie usuwa wszystko co może jakkolwiek zagrozić jego dominującej pozycji. Przykładem jest właśnie wspomniana aplikacja Hey czy sklep z grami, który Facebook stara się opublikować od lutego,
Jason Fried przemówił
Do całej sytuacji odniósł się „poszkodowany” czyli Jason Fried, założyciel firmy Basecamp. Nie będę cytował całego listu, jednak wypiszę kluczowe sprawy, do których się odnosi:
- Jason zwraca uwagę na to, że nie pieniądze są sednem problemy, w końcu w ramach aplikacji można by było doliczyć „podatek Apple” i podbić cenę o 30%. Pieniądze są jednak chwytliwym tematem dla nagłówków serwisów newsowych.
- Prawdziwym problemem jest brak wyboru dla twórców.
- Uważa, że zmuszanie autorów aplikacji do korzystania jedynie z wewnętrznych mechanizmów płatności obniża jakość całego rozwiązania jakie jest dostarczane do użytkownika końcowego.
- Dwa największe problemy korzystania z płatności subskrypcyjnych wewnątrz aplikacji to: fakt, że osoba, która dokonuje płatności realnie staje się klientem Apple, a nie twórcy aplikacji oraz fakt, że twórca aplikacji nie może pomóc klientowi w zakresie zwrotów, rabatów czy np. zmiany formy płatności. W obu przypadkach autor aplikacji podpisuje się pod nią, jednak nie ma kontroli nad tak kluczowym elementem jak proces płatności i wsparcia w tym zakresie.
W całym liście Jason Fried stara się odnieść do fundamentalnego problemu jakim jest brak wyboru, a nie wysokość stawki. Oczywiście prowizja na poziomie 30% moim zdaniem to i tak skandal, ale zgadzam się z CEO Basecamp, że to można przełknąć. Są biznesy, są zastosowania w których ten koszt jest do przełknięcia w zamian za wygodę naszych klientów (brak potrzeby wychodzenia poza apkę), jednak twórcy powinni mieć wybór.
Zastanawia mnie co Ty myślisz o całej tej sytuacji. Czy Apple ma prawo dyktować warunki? Czy może powinien albo wręcz musi stać się bardzo otwarty na inne możliwości?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu