Jaki jest najmocniejszy telefon na świecie? Odpowiedź na to pytanie zmienia się co miesiąc. Jeżeli ktoś kupuje patrząc tylko na cyferki ma więc bardzo trudne zadanie.
Złe czasy dla miłośników cyferek. Smartfon najszybszy dziś nie będzie takim już jutro
Chociaż nie wiadomo jak producenci smartfonów przekonywali nas, że ich urządzenia to "styl życia" i "wyznacznik trendów", to wciąż są tylko (i aż) kieszonkowe komputery. Kiedyś bardziej różnorodne wizualnie, dziś praktycznie identyczne pod względem wyglądu. Owszem, specyfikacja potrafi się różnić, jednak nie da się ukryć, że ze względu na ograniczoną liczbę producentów takich układów jak matryce aparatów czy SoC, zazwyczaj da się zgadnąć, co też będzie się kryło w podzespołach najlepszych telefonów. Dlatego też, mając coraz mniej elementów, dzięki którym można się wyróżnić, producenci przyjęli inną strategię marketingową. Nie wiem, czy oglądaliście jedną z niedawnych prezentacji produktowych takich producentów jak Xiaomi, ale w ich przypadku, wręcz bezpośrednio przedstawia się konsumentowi cyferki z Antutu, mówiące o tym, jak ich telefon jest wydajny.
I nie ma w tym nic złego. Benchmarki to sposób na bezpośrednie porównanie telefonów i pokazanie, dlaczego warto wybrać ten a nie inny model. Jednak to wiąże się z innym problemem.
Jeżeli chcemy kupić "najszybszy" smartfon, to będziemy mieć go... miesiąc?
To, że możliwości hardware'u smartfonowego wyprzedziły o lata zastosowania telefonów to wiadomo od dawna. Pomimo tego jednak dalej procesor smartfona jest dla wielu kluczowy przy wyborze nowego urządzenia. Być może dlatego, że wydajność procesora łatwo zmierzyć i porównać z jego ceną, więc wiemy co kupujemy i za ile. Jednak o ile takie elementy jak ekran czy aparat potrafią przetrwać próbę czasu i często wspomina się jak dobre zdjęcia robił ten czy tamten telefon, procesory niestety bardzo szybko się "dezaktualizują". Wystarczy spojrzeć na to, jak często następują przetasowania na liście "najmocniejszych" telefonów w Antutu.
Oczywiście wyścig zbrojeń trwał od zawsze, ale dziś coraz więcej marek otwarcie pokazuje wydajność ich SoC względem konkurencji jako jeden z powodów dla których warto kupić właśnie ich smartfon. Jeżeli dodamy do tego, że smartfony dziś wypuszczane są nie co rok, a co pół (lub częsciej, jak chociażby te od realme), a marek na rynku raczej przybywa niż ubywa, mamy gotowy przepis na spore zamieszanie. To, że jeżeli ktoś chciałby kupić "najwydajniejszy" smartfon nie jest niczym złym, ale taka osoba musi liczyć się nie tylko ze sprzecznymi benchmarkami (bo Antutu pokaże co innego niż 3D Mark), ale też z oszustwami producentów (sztuczne podkręcanie wydajności) oraz finalnie - z tym, że smartfon który jest najwydajniejszy dziś pobędzie takim przez... tydzień? Miesiąc przy dobrych wiatrach.
Jednocześnie, mając w ręku kilka nowych smartfonów mam wrażenie, że o ile wydajność faktycznie może przełożyć się na długowieczność (bo smartfon dłużej pozostanie szybki) to brak wsparcia, który widzimy u większości producentów zbija ten argument. Smartfon bez najnowszego OS wciąż jest oczywiście w pełni używalny ale brak poprawek bezpieczeństwa to w dzisiejszych czasach spore ryzyko. Dlatego też chociaż sam zwracam uwagę na to, jak mocne są smartfony które testuję, dużo większą wagę przykładam chociażby do tego, jak dany telefon jest chłodzony i czy potrafi utrzymać wydajność przez dłuższy czas niż to, jakie wyniki potrafi "wykręcić".
I takie podejście zdecydowanie polecam.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu