Felietony

Cyfrowe zakupy mają być dostępne zawsze, albo musimy móc je zabezpieczyć. Kropka

Kamil Świtalski
Cyfrowe zakupy mają być dostępne zawsze, albo musimy móc je zabezpieczyć. Kropka
3

Zakupy cyfrowe wciąż budzą sporo emocji, a ostatnia sytuacja z PlayStation skłania do refleksji. Czy sprzedawca ma prawo ot tak, z dnia na dzień, odcinać nas od dostępu do treści?

W lwiej części przypadków kupuję treści cyfrowo. Kiedy sięgam po fizyczne wydanie książek - muszą zaoferować mi "coś ekstra". W przypadku gier raczej nigdy nie oferują nic "ekstra", poza znacznie niższą ceną (jak miało to miejsce chociażby w przypadku Returnal, który na płycie był o 140 złotych tańszy od wersji cyfrowej), dlatego zdarza mi się je wciąż kupować. Filmy i seriale częściej wypożyczam online, bo raczej do nich nie wracam, więc znacznie bardziej mi się to opłaca. Nie zmienia to faktu, że kiedy już coś tam kupię - uważam, że mam prawo użytkować to tak długo, jak tylko najdzie mnie ochota. Dlatego też w mojej opinii każda z firm która z dnia na dzień postanawia zawinąć się z rynku i odbiera nam dostęp do zakupionego cyfrowo produktu powinna za to odpowiedzieć. I nie ma dla niej absolutnie ŻADNEGO usprawiedliwienia.

Zdjęcie: depositphotos.com

Różne przypadki, różne rozwiązania. Ale jako klienci nie możemy tracić treści, za które zapłaciliśmy - często niemało

W Polsce rynek e-booków, poza abonamentami, jest całkowicie pozbawiony blokad. Kupujemy książkę, pobieramy plik, możemy go powielać, robić kopie zapasowe, jest nasz. Tutaj problemów nie ma. Z filmami i grami (mam tu na myśli przede wszystkim rynek gier konsolowych, ale no nie tylko — na komputerach także łatwiej wskazać sklepy z DRM, niż te bez zabezpieczeń) sprawa nie jest jednak tak oczywista - a wręcz przeciwnie. Jako klienci musimy zatańczyć tak, jak sprzedawca nam zagra. Jesteśmy uzależnieni od ich działań - i kropka. Doskonale widać to w przypadku gier na Playstation 3, które po prostu przestały działać. Przy wspomnianym wpisie w komentarzach pojawił się głos, że firma ma do tego prawo. Że nie opłaca się, że po co przejmować się starociami, że nie ma to najmniejszego sensu.

Generacja PS3 skończyła się jakieś 10 lat temu. Ile jeszcze będę musieli utrzymywać serwery i zaśmieca się tematem, bo kilka osób chce pograć w grę które kupiło 15 lat temu?

(...) Według mnie jak po 15 latach od premiery wyłącza serwery to na tych 5-6 graczy powie się trudno.

- My way

Nie. Najmniejszego sensu nie ma to, że firma odbiera nam dostęp do produktów które zakupiliśmy. Bo to nie jest tak, że te produkty znikają z rynku i ich nie ma - kto miał je na płycie, ten wciąż je ma i może się nimi cieszyć. Dlatego moje stanowisko jest takie, że absolutnie nie ma żadnego usprawiedliwienia dla odcinania nas od tych treści. ŻADNEGO.

Zdjęcie: depositphotos.com

Można próbować szukać dziury w całym i usprawiedliwiać biedne korporacje. Tylko że dla mnie absolutnie nie ma czego usprawiedliwiać. Zwłaszcza w przypadku producentów / sprzedawców, którzy wciąż działają na rynku. Problematyczne gry na PS3 wciąż można pobrać, ale przez zawirowania z licencjami - nie można ich uruchomić. Nintendo zamyka sklepiki cyfrowe jeden po drugim (w lutym firma zapowiedziala zakończenie sprzedaży w eShopach dla 3DSa i Wii U), ale nie odcina graczy od możliwości pobrania tych treści. Dla mnie - grają jak najbardziej fair, bo tak to właśnie powinno wyglądać.

Ale niezależnie od tego o której z firm mówimy, w mojej opinii, nie mają prawa zabierać nam dostępu do treści. A tym samym w przypadku takiego Nintendo które chciałoby w przyszłości przycebulić na serwerach, uważam że w pełni uzasadnione jest wymaganie od nich umożliwienia klientom powielenia tych treści. Dyski / karty pamięci w konsolach nie są wieczne — w moim PS3 wymieniłem HDD dwukrotnie, bo po drodze coś poszło nie tak. Dlatego gdyby Sony miało nas odciąć od tych treści, uważam że w pełni uzasadnione byłoby wymaganie przez uzytkowników takich opcji.

Z ciekawostek dodam też, że kupuję cyfrowe wydania książek od kilkunastu lat - i przez ten czas z rynku zwinęło się już kilka księgarni. Każda jednak odpowiednio wcześniej informowała o tym, że się zamykają i zachęcała do pobierania i archiwizacji treści.

Rynek cyfrowy wciąż raczkuje, ale nie ma miejsca na usprawiedliwianie takich praktyk

Cyfrowe rynki treści wciąż są stosunkowo nowe. Nie ma (jeszcze?) prawnych regulacji, które wymuszałyby na sprzedawcach jakieś konkretne zachowania w obliczu takich zmian. A szkoda — mam nadzieję, że w przyszłości takowe się pojawią. Bo mimo, że sam w życiu nie zauważyłbym, że coś tam mi nie działa na konsoli której nie odpalałem od kilku dobrych lat, to nie godzę się na niemiłe niespodzianki po latach, kiedy z jakiegoś powodu chciałbym powrócić do tamtejszych tytułów... a one nie działają. To samo tyczy się filmów czy seriali zakupionych w wersji cyfrowej. Nie - i koniec.

Takich historii jak z PlayStation 3, Wii i spółką będzie przybywać z biegiem lat. Dlatego mocno trzymam kciuki za wprowadzenie konkretnych zasad związanych z cyfrowymi zakupami i dystrybucją. Jeżeli po stu latach ktoś nie będzie chciał przechowywać na serwerach archaicznych treści - jego sprawa. Ale niech umożliwi użytkownikom łatwą archiwizację, powielenie, skopiowanie. Aby nie były to treści które znikną wraz z widzimisię sprzedawcy.

Zdjęcia: depositphotos.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu