PlayStation

Nie oszczędziłem na napędzie do PlayStation 5, ale dzięki temu oszczędzam na grach

Kamil Świtalski
Nie oszczędziłem na napędzie do PlayStation 5, ale dzięki temu oszczędzam na grach
Reklama

Jestem ostatnią osobą która chce stawać w obronie fizycznych nośników, ale ostatnia sytuacja nie pozostawia złudzeń. Mniej wygodne, bardziej irytujące, ale jednak znacznie szybciej taniejące. Granie prosto z płyt się najzwyczajniej w świecie opłaca.

Nie mam w domu żadnego fizycznego wydania gry z PlayStation 4 — a wszystkie które miałem, były albo pożyczone od znajomych, albo w formie recenzenckiej wersji promo. Wspominałem już kiedyś że mamy klęskę urodzaju i na przecenę mogę sobie spokojnie poczekać, bo nigdzie mi się nie spieszy. Wersje cyfrowe są po stokroć wygodniejsze (nie trzeba z nich zbierać kurzu, nie trzeba szukać ludzi którzy je później odkupią czy nawet wezmą za darmo, nie trzeba żonglować nośnikami kiedy mamy ochotę pograć w co innego) i szczerze? Najchętniej bym z nich kompletnie zrezygnował. Kuriozalne zestawy z PlayStation 5 sprawiły, że nabyłem jednak konsolę z napędem i po kilku tygodniach naprawdę ją doceniłem. Bo jako że z dotychczasowych gier na PS5 żadna mnie nie interesowała, niespecjalnie obeszły mnie te kuriozalne ceny gier, które ustaliło sobie PlayStation dla swoich marek. Ale kiedy już zechciałem zagrać w Returnal, to szybko zrozumiałem że dopłacenie do napędu zwróci mi się szybciej, niż mogłem to sobie wyobrazić.

Reklama


339 zł vs 199 zł. 140 złotych różnicy, a tańsza wersja to ta na płycie

Z braku laku i chęci zagrania w coś faktycznie stworzonego z myślą o PlayStation 5 — postanowiłem dać szansę Returnal. PlayStation Store powitało mnie ceną 339 złotych. No chyba nie - pomyślałem i z czystej ciekawości zajrzałem na Allegro. Oferty w siostrzanym serwisie Allegro Lokalnie startowały od 170 złotych, ale były to głównie aukcje. Ale zjechałem kawałek niżej i za, dosłownie, 198,81 złotych czekała na mnie nowa, zafoliowana, gra - a przy tym nie musiałem dodawać wysyłki, bo dla abonentów Smarta dostawa do Paczkomatu była darmowa. W to mi graj - zamówiona w niedzielne popołudnie produkcja trafiła w moje ręce we wtorkowy poranek. 140 złotych w kieszeni.

Czy wolałbym wersję cyfrową? Tak - bo zakładam, że jej pobranie i instalacja trwałoby tyle, co tej z płyty (40 minut to jednak trochę długo, jak na moje oko - a tyle jej to zajęło). Nie zostawałoby pudełko, nie musiałbym wybierać między Blu-Rayem z serialem który aktualnie oglądam, a grą. Po prostu - uważam, że cyfrowe wersje są wygodniejsze, choć na temat ich trwałości i długowieczności można dyskutować godzinami - prawda jest taka, że do Returnala — podobnie jak 99% gier które kupuję — więcej nie wrócę. Także gdyby nie internet i śledzenie newsów, prawdopodobnie nawet nie zauważyłbym burz wokół takich produktów jak znikające cyfrowe produkty.


Chore różnice w cenach gier, które w tej generacji będą jeszcze bardziej widoczne

Kiedy nie kupujemy w promocji — cyfrowe gry są w większości przypadków droższe. Ale należy pamiętać, że w tej generacji Sony podniosło rekomendowaną cenę dla swoich tytułów na wyłączność. Tak: pudełka też podrożały — ale one zawsze były do zgarnięcia za kilkadziesiąt złotych mniej, niż wydania cyfrowe. Tym razem jednak różnice w cenach wydań fizycznych i digital będą jeszcze bardziej bolesne, a wspomniany Returnal jest tego idealnym przykładem. Kilka tygodni po premierze - nową, zafoliowaną, wersję w pudełku mogłem zgarnąć za niespełna 200 złotych. Wiadomo - PlayStation Store miewa promocje, czasem bardzo dobre promocje, ale nie wierzę, że pierwsza z nich dla jednej z najważniejszych dotychczasowych gier dla nowej konsoli będzie wynosiła ponad 40%. A nawet jeśli... to prawdopodobnie do tego czasu wydanie fizyczne potanieje jeszcze bardziej. Także można nie lubić płyt, ale smutna prawda jest taka, że choć bywają irytujące, są znacznie bardziej opłacalne — zwłaszcza w przypadku najdrożej wycenionych w tej generacji produkcji Sony.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama