Gry wideo wciąż są dla Apple co najwyżej ciekawym dodatkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że firma zarabia na nich grube miliony.
Nintendo ma za sobą fenomenalny rok. Switch rozchodzi się jak świeże bułeczki w dobrej piekarni (był najlepiej sprzedającą się konsolą 2021, a wśród gier które zdobyły najwięcej nowych graczy w Europie znalazło się sporo ich tytułów), wyprzedzając konkurencję która ma ciągłe problemy z dostawami. Nie jest żadną tajemnicą, że japoński koncern od dnia premiery zarabia na każdej sprzedanej konsoli — dlatego ich wyniki są po prostu doskonałe. Jeden z najpopularniejszych analityków branży, Daniel Ahmad, udostępnił dzisiaj dane z wynikami największych rynkowych graczy. Wszystkie poniższe informacje skupiają się wyłącznie na segmencie związanym z grami — więc to nie jest tak, że wykazany niżej przychód dotyczy u Sony filmów, a Microsoftu przychodów z usług.
Giganci mają powody do radości — Nintendo może być z siebie dumne. Ale w dalszym wątku pojawia się jeden ważny aspekt, który perfekcyjnie ilustruje obecny kształt branży. Otóż Daniel Ahmad zauważa, że dla Apple gry to taki dodatek — nic specjalnie istotnego, ale jednak są w tym świecie obecni. I ta sekcja w ich sklepikach generuje przychód na poziomie tego, jakim może poszczycić się Nintendo.
Czy tego chcemy czy nie, mobilne granie to biznes który każdego roku przynosi miliardy dolarów — zarówno operatorom platform (jak Apple i Google), jak i samym twórcom gier. Te gigantyczne liczby dają do myślenia — bo przecież dla Nintendo biznes oparty na grach to znaczna większość działalności (bo przecież jest też licencjonowanie swoich marek i tysiące gadżetów z ich udziałem). A dla Apple... no właśnie, czym dla Apple są gry?
Niewątpliwie to segment któremu poświęcają coraz więcej uwagi — rozmaite tytuły pojawiają się na od lat na ich konferencjach. Zarówno tych związanych ze smartfonami/tabletami, jak i komputerami. Mają także swój abonament Apple Arcade, w którym regularnie pojawiają się to większe, to mniejsze, tytuły. Mimo wszystko usługi (do których poza grami zaliczane są także inne abonamenty — m.in. filmowy, muzyczny czy gwarancja Apple Care) generują dużo mniejszy przychód niż ich produkty. Nie ma więc przesady w tym, kiedy o grach w wydaniu Apple mówimy w kontekście dodatku do całej reszty. Efekt skali jednak robi swoje — miliony graczy na całym świecie sięgają po — czasem mniej, czasem bardziej skomplikowane — produkcje. Jedne płatne, inne darmowe, a jeszcze inne okraszone płatnościami wewnątrz aplikacji. Dolar tu, dolar tam — i się uzbiera. Na tyle dużo, że przychód porównywalny jest do tego, jaki odnotowała ze swoich konsol firma której udało się w ubiegłym roku wykręcić najlepszy wynik.
Biedy nie ma.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu