Apple nieustannie walczy o swoją nazwę. Nie ważne jak głupi by powód nie był — uważają, że wszystkie jabłka należą do nich.
Apple ma bogatą historię pozywania instytucji, które w nazwie swojej — lub swojego produktu — korzystają ze słowa "apple". Większość przedszkolaków wie, że "apple" po angielsku znaczy po prostu jabłko. Prawnicy Tima Cooka i spółki uważają jednak, że wszystkie jabłka — i jabłkowe nazewnictwo — należy do nich. I nikt nie ma prawa z nich korzystać jak im się podoba — zresztą kilka lat temu jedna z polskich firm też miała z tego powodu nieprzyjemności. Teraz gigant z Cupertino czepia się reżysera niezależnego filmu, Vasyla Moskalenki. Dlaczego? Bo jest twórcą komedii zatytułowanej "Apple-Man".
Film nie ma nic wspólnego z technologiami, Timem Cookiem i świtą. Nie musi, wystarcza mu jabłko w tytule
Jak informuje serwis iPhone in Canada, film "Apple-Man" jest prześmiewczym podejściem do kina bohaterskiego. Główna (a zarazem - tytułowa) postać ma niezwykłą moc, która pozwala mu wprowadzać jabłka w stan lewitacji. Nie iPhone'y, nie iPady, nie Macbooki — owoce. Najwyraźniej taki pomysł nie do końca przypadł do gustu prawnikom z Cupertino, którzy po sukcesie zbiórki na "Apple-Man" w serwisie Kickstarter postanowili działać.
Podczas gdy reżyser Apple-Man powiedział, że jego film został już zatwierdzony przez urząd patentowy w Stanach Zjednoczonych (United States Patent and Trademark Office - PTO), Apple stara się o odrzucenie wniosku o rejestrację znaku towarowego, wywołując „agresywny sprzeciw”.
Apple wszczęło postępowanie sądowe przeciwko Moskalenko w związku z obawami, że konsumenci prawdopodobnie uznają, że Apple-Man jest „związany, zatwierdzony, popierany lub dostarczany przez Apple”, podała firma w 467-stronicowym wniosku sądowym.
Czytaj dalej poniżej
Myślę, że nie jestem jedynym obserwatorem dla którego takie zagrywki ze strony Apple są... czystą paranoją. Doskonale wiemy że nazwa firmy jest jaka jest, by zaczynała się na "a" i Apple mogło być w książce telefonicznej przed Hewlett-Packard. A to że przy okazji jest też nazwą niezwykle popularnego w wielu częściach świata owocu... no cóż, tak zadecydował Jobs ze swoim wspólnikiem. Tym bardziej czepianie się wszystkich produktów korzystających z apple w nazwie zakrawa o skandal. Prawnicy z Cupertino już wielokrotnie udowodnili że są nieugięci w tym co robią — i potrafią walczyć prowadzić walkę miesiącami, krzyżując tym samym plany innym biznesom i produktom. Czy tym razem też się uda? Zobaczymy — póki co reżyser filmu wyraża spore zaniepokojenie całą sytuacją:
Mój film opowiada o jabłkach, owocach. […] Prawie wszystkie pieniądze z Kickstartera będę musiał wydać na sprawy sądowe. […] Jeśli moja rejestracja zostanie odrzucona przez urząd, nie ma gwarancji, że Apple nie zażąda usunięcia mojego filmu po jego premierze.
Korporacja czasem daje, czasem zabiera. A czasem po prostu wykorzystuje swoją pozycję w sposób, którego nie jestem w stanie pojąć.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu