Polska

Wymiotuję wyborami w internecie. Z każdym plebiscytem jest coraz gorzej

Jakub Szczęsny
Wymiotuję wyborami w internecie. Z każdym plebiscytem jest coraz gorzej
Reklama

Nikt Wam tyle nie da ile ja Wam nie obiecam. I tak w kółko. Odkąd świadomie spoglądam na to, co dzieje się w polityce, mam brzydkie wrażenie że z tego typu wydarzeniami jest jak z naszprycowanymi małpami w zoo, które wypuszczone na wolność - na chwilę do gawiedzi przechadzają się wśród tłumów i wrzeszczą: socjal, uchodźcy, darmowe kible w centrach miast, parkingi, komunikacja miejska, rodzina, Bóg, honor, Ojczyzna.

Bardzo emocjonalny, pełen irytacji wstęp to jedynie efekt mojego już nie tyle znudzenia wyborami, co zrezygnowania otoczką powstałą wokół obecnego plebiscytu. Już w trakcie poprzedniego miałem serdecznie dość wywieszonych na blokach gęb mniej lub bardziej szczerych aspirujących polityków. Do urny poszedłem tylko dlatego, że choć nie przyjmuję założeń demokracji bezkrytycznie, uznaję je za najbardziej fair jakie są dostępne. Skoro ustawa zasadnicza daje mi prawo decydowania o własnym podwórku - w bardzo ograniczonym zakresie, to oddam głos, spełnię swój obywatelski obowiązek. Mimo tego, że mam poczucie, że to przecież jest kropla w morzu głosów innych obywateli i moja nieobecność w tym peletonie pozostanie niezauważona. Co gorsza, mam coraz częściej wrażenie, że w wielu przypadkach nie jest to wyraz realnej troski, zrozumienia programów, ale efekt sprytnej socjotechniki partyjniaków.

Reklama

Ten kradł, ten ukradnie, ten właśnie żre z koryta

Gdzieś w połowie właściwej kampanii wyborczej uznałem, że nie będę się tą imprezą szczególnie przejmował, bo nie jest to bal w którym chciałbym uczestniczyć. Dopiero pod koniec zdałem sobie sprawę, że skoro media o tym ciągle trąbią, to warto będzie sprawdzić jak wygląda jakość debaty politycznej oraz materiałów, które są adresowane do wyborców. Efekt? Partia opozycyjna w kółko straszy potomkami prawicowych faszystów, natomiast obecnie rządzący po okresie ocieplania wizerunku dokonują manipulacji w spocie oraz w nieco ksenofobiczny sposób atakują drugą stronę rzekomą zbytnią sympatią do uchodźców z obcego kręgu kulturowego (to moja prywatna opinia: niebezpiecznego dla naszej kultury kręgu kulturowego - przed krytyką mojego stanowiska polecam zapoznanie się z teorią krążenia elit, ale nie z Wikipedii). Ale - przecież społeczeństwo najlepiej polaryzuje się operując strachem, prawda?

Są faszyści i rasiści. Dla odmiany, spot przeciwników:

Wbrew temu co mówią mainstreamowe media, obydwa są technicznie rzecz biorąc słabe i chwytają się już naprawdę oklepanych taktyk. Kandydata najprościej jest przedstawić w atmosferze strachu - nazwać go faszystą, albo lewakiem: jak kto woli. Takie standardy prowadzenia kampanii mnie nie odpowiadają, bardzo chciałbym dowiedzieć się jakie realne pomysły na rządzenie ma każdy kandydat. Niech opowie o tym co chce zrobić, czego robić nie chce - najlepiej bez ataków na kontrkandydata. Ok, wiem - większości to się podobać nie będzie, ludzie oczekują chleba, krwi i mocnych igrzysk.

Nie lepiej jest z plakatami: za każdym razem trzy "wartości", którymi kieruje się konkretny kandydat. Niech będzie to uczciwość, rzetelność, prawdomówność (wybierz sobie trzy przypadkowe i masz gotowy materiał do zapełnienia papieru). Dobrze jest, gdy plakat pojawi się w miejscu naprawdę do tego przeznaczonym - na słupie ogłoszeniowym, na tablicy. Ale gdy widuję takie na blokach, gdzie zasłaniane są okna niekoniecznie zadowolonych z tego obywateli, krew mnie zalewa.

W internecie wcale lepiej nie jest. Całe szczęście, że w przeglądarce komputerowej nie widzę newsfeeda Facebooka, bo najpewniej bym się mocno pochorował. W aplikacji mobilnej pozbyć się go nie mogę, więc cieszę się, że moi znajomi nie wiedzą o tym, że poukrywałem ich posty powiązane jakkolwiek z wyborami. Serio, jest tego za dużo, a niestety - owczy pęd w tym zakresie napędzają grupy / strony złożone najprawdopodobniej z ogromnych farm trolli. Na analizy w tym zakresie znajdzie się czas już po wyborach, kiedy dowiemy się kto najmocniej gmerał przy nastrojach społeczeństwa. Jak na razie, wydaje się, że przoduje w tym partia rządząca, która ostatnio miała sporą wpadkę związaną z obecnie urzędującym Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej.

I dla równowagi - popisy przeciwników:

Grupy zostały zawiązane w jednym celu - zebrać zwolenników konkretnego sposobu myślenia i za pomocą wszelkich, nawet mało dyplomatycznych środków uprawomocniać te poglądy wytwarzając mocną bańkę informacyjną. Tego typu miejsca to również siedlisko naprawdę srogich fake newsów, wokół których trwa rytualny taniec "zwolenników". Jedna z administratorek grupy "Prawo i Sprawiedliwość Wybieram PiS", najpewniej farmowy troll (Jolanta Fajnas) została przeze mnie przyłapana na korzystaniu ze zdjęć jednej z bardzo niszowych blogerek jako te, które miały ją identyfikować na Facebooku. Sprawę przekazałem właścicielce grafik, ta natomiast skontaktowała się z właścicielem profilu osobiście. Tak - farma trolli skorzystała z bądź co bądź prywatnego zdjęcia z sieci.

Reklama

W okresie przedwyborczym można znaleźć mnóstwo tego typu treści - ich obecny wysyp nie jest niczym dziwnym - chodzi bowiem o to, by powalczyć o głos każdego wyborcy, zaktywizować go do pójścia na wybory i zmuszenia go do zaznaczeniu tego pola, które najbardziej danej opcji pasuje.

Poziom kampanii oraz debaty politycznej - dno

Właściwie, to dno den. Nigdy nie byłem jakoś szczególnie "za" polityką, choć wiem, że ta jest niezwykle ważna w kontekście naszego istnienia w tym kraju. Marzę o miejscu, w którym plebiscyt oparty jest na prawdziwych wartościach (nie, nie tych kreowanych na "prawdziwe"), a nie na atakach oraz sprytnych zabiegach socjotechnicznych. Mnie może one nie ruszają, bo jestem ich świadom. Ale istnieje ogromne grono nieuświadomionych, które jest na ogół tych praktyk niesamowicie podatne. To jest problem, o tym trzeba mówić i te rzeczy piętnować: niezależnie od tego, kto jest autorem takich zabiegów.

Reklama

Więcej felietonów na Antyweb. Sprawdź najlepsze teksty

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama