W przeszłości gigantycznymi smartfonami nazywane były modele wyposażone w ekrany o przekątnej 4 cali. Z czasem zaczęły one rosnąć. W 2011 roku osiągnęły poziom ok. 4,3-cala, rok później ok. 4,8-cala, a w 2013 – najpopularniejsze obecnie 5 cali. Teraz jesteśmy świadkami dalszego ich wzrostu, na rynku niejednokrotnie możemy już znaleźć telefony z ogromnymi powierzchniami dotykowymi. Jednocześnie wszyscy dążą do minimalizacji ramek z przodu urządzenia. Z tych względów firmy zaczęły stosować podłużne panele o proporcjach 18:9 czy 18,5:9.
Elektroniczne jamniki
Zmiana proporcji ekranu wpływa naturalnie na długość i szerokość urządzenia. Smartfony stają się bardziej podłużne, co nie każdemu może przypaść do gustu, ale jednocześnie poprawia się komfort używania takich modeli jedną dłonią. Po prostu prościej w ich przypadku operować kciukiem po dotykowej powierzchni.
Doskonałymi przykładami pozostają Samsungi Galaxy S8 i S8+ czy LG G6 – trend ten jednak zatacza coraz to szersze kręgi. Myślę, że przez następne dwa lata nastąpi prawdziwy boom w tym segmencie. Każdy producent będzie chciał posiadać taki model w swojej ofercie, w końcu działania marketingowe Koreańczyków spowodują, że ludzie po prostu będą chcieli taki mieć. Prosta piłka.
Z ramkami lub bez
Minimalizacja ramek wokół wyświetlacza to jeden z priorytetów przy projektowaniu nowych smartfonów, przynajmniej tak to wygląda, kiedy spojrzymy na to, co wyszło spod ręki inżynierów Apple lub Samsunga. Oczywiście w przypadku tych pierwszych, mam na myśli iPhone X, nie 8 oraz 8 Plus. Wynika to przede wszystkim z chęci stworzenia lepiej prezentującego się urządzenia – ogromny świecący panel bez czarnych wstawek robi wrażenie.
W dodatku wiążę się to bezpośrednio z możliwością bezproblemowego zwiększania przekątnej ekranu bez roztycia się samej obudowy. Co ciekawe, początek popularności tej mody można umieścić na osi czasu w roku 2013. Wtedy właśnie LG zaprezentowało kultowy model G2, który zdaniem wielu pozostaje najlepszych ich flagowcem w historii. Przede wszystkim wyróżniał się wysokim stosunkiem wyświetlacza do reszty konstrukcji. Równocześnie w Japonii, m.in. Sharp, tworzył urządzenia z ramką jedynie pod ekranem. Xiaomi Mi Mix czerpało z nich inspirację pełną garścią, ale to właśnie Chińczykom udało się lepiej przeniknąć do świadomości konsumentów swoim produktem. Nie można tu zapomnieć, że japońskie telefony były dostępne wyłącznie na rodzimym rynku.
Ktoś patrzy w ogóle na użytkownika?
Smartfony są stworzone do konsumpcji treści. Mogę tu wspomnieć o przeglądaniu internetu, graniu czy oglądaniu filmów – do tego wszystkiego modele z ekranami o proporcjach 2:1 sprawdzą się po prostu lepiej od tradycyjnych. Pomijając wideo, w którym będą dodatkowe czarne pasy, chyba że wybierzemy wersję kinową jakiegoś hitu w 21:9. Takie wyświetlacze wyświetlą nam więcej wiadomości, grafik, itp., co mnie osobiście najbardziej się podoba w takim rozwiązaniu.
Jedyne „ale” to większe problemy z dosięgnięciem kciukiem do górnej krawędzi ekranu, chociaż tego nie da się obecnie uniknąć. Czy znacie producenta, który jeszcze pozostaje przy kompaktowych smartfonach? W obliczu epidemii gigantyzmu wśród telefonów, zmiana proporcji ekranu wydaje się być rozsądnym posunięciem, zanim doczekamy się wariantów z rozkładanymi wyświetlaczami. Bardzo się dziwię, że małych modeli jest coraz mniej. Mimo że znam wiele osób, które są zainteresowane wyborem takich urządzeń, to po prostu mamy ich deficyt na rynku. Szkoda.
Efektowny dodatek
Czasy się zmieniają, a rynek elektroniki użytkowej, podobnie jak moda, szybko ewoluuje. To właśnie w nim lubię najbardziej. Ciągle coś się dzieje, kolejne firmy próbują prześcignąć resztę i zaoferować coś rzeczywiście unikalnego lub na siłę wyróżniającego się. Ekrany o bardziej panoramicznych proporcjach to kolejny element, który stał się wręcz obowiązkowym wyposażeniem każdego wyżej pozycjonowanego urządzenia. Jestem ciekaw, jak długo ten trend się utrzyma.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu