Windows

Microsoft chce zagrać ostro. "Windows 11" poznamy jeszcze w tym miesiącu

Jakub Szczęsny
Microsoft chce zagrać ostro. "Windows 11" poznamy jeszcze w tym miesiącu
91

Dlaczego "Windows 11" w cudzysłowie? Bo tak już zwykło się o nim mówić. Jestem przekonany, że tym razem - wraz z nową generacją OS-u - odejdzie od problematycznej numeracji i zaprowadzi na dobre do komputerów model WaaS. Ostatni głośny komunikat konta Windows na Twitterze wskazuje, że 24 czerwca czeka nas coś nowego. Zbierzmy kilka rzeczy i spróbujmy wywnioskować, co tak naprawdę Microsoft ma na myśli.

Windows 10 nazywano "ostatnią wersją Windows" - stąd też Windows 11 sam w sobie odrobinę mi nie leży. Nie chodzi już o samą nazwę, a po prostu o ideę zupełnie nowego, oddzielonego grubszą niż cienką kreską systemu operacyjnego. Początek akcji marketingowej, który wyznacza tweet konta Windows zapowiada jednak coś mocniejszego niż aktualizację rozwojową dodającą nowe funkcje. W przypadku wcześniejszych, tego typu narracji w kanałach Microsoftu nie było. Mało tego, w ten sposób gigant nie zapowiada także konferencji produktowych gdzie pokazuje się Surface'y. Zakomunikowaniem tej poświęconej sprzętom zajęłyby się odpowiednio do tego oddelegowane konta (tutaj najpewniej Surface).

Sprawdź również: Te smartfony dostaną HarmonyOS. Sprawdź, czy Twój Huawei jest na liście

Animowana grafika, która została opublikowana razem z tweetem także wskazuje jasno, że Microsoft chce opowiedzieć nam coś o Windows. Niektórzy wprawnie zauważyli, że cień powstały przez rzut światła zza okna obejmuje tylko dolną część "okienka". Czy to cokolwiek oznacza, a może zwyczajnie jest to drobne (choć szybko dostrzeżone) niedopatrzenie - trudno teraz stwierdzić.

Windows 10 nazywano "ostatnią wersją Windows" - stąd też Windows 11 sam w sobie odrobinę mi nie leży. Nie chodzi już o samą nazwę, a po prostu o ideę zupełnie nowego, oddzielonego grubszą niż cienką kreską systemu operacyjnego. Początek akcji marketingowej, który wyznacza tweet konta Windows zapowiada jednak coś mocniejszego niż aktualizację rozwojową dodającą nowe funkcje. W przypadku wcześniejszych, tego typu narracji w kanałach Microsoftu nie było. Mało tego, w ten sposób gigant nie zapowiada także konferencji produktowych gdzie pokazuje się Surface'y. Zakomunikowaniem tej poświęconej sprzętom zajęłyby się odpowiednio do tego oddelegowane konta (tutaj najpewniej Surface).

Sprawdź również: Te smartfony dostaną HarmonyOS. Sprawdź, czy Twój Huawei jest na liście

Animowana grafika, która została opublikowana razem z tweetem także wskazuje jasno, że Microsoft chce opowiedzieć nam coś o Windows. Niektórzy wprawnie zauważyli, że cień powstały przez rzut światła zza okna obejmuje tylko dolną część "okienka". Czy to cokolwiek oznacza, a może zwyczajnie jest to drobne (choć szybko dostrzeżone) niedopatrzenie - trudno teraz stwierdzić.

"Windows 11" będzie oznaczać po prostu potężne zmiany. Znacznie większe, niż dotychczas

Sam narzekałem ostatnio, że w świecie Windows niewiele się dzieje. System, z którego korzystam obecnie to właściwie ten sam OS co 6 lat temu, tylko odrobinę usprawniony i ładniejszy. Pojawienie się "Windows 11" mogłoby oznaczać już naprawdę mocne zmiany w zakresie interfejsu użytkownika, nowe funkcje, lepsze integracje z programami / urządzeniami (Android i iOS) i zapewne odrobinę ukłonów do samych programistów, którzy mieliby tworzyć programy do Microsoft Store.

Użytkownicy oczekują ponadto tego, że Windows stanie się lżejszy. Co to oznacza? Jest wiele sygnałów, że dla niektórych z nich Windows 10 jest po prostu ociężały, powolny. Jako powód tego stanu rzeczy, podaje się generalnie niewystarczającą optymalizację (to jest trudno w przypadku Windows osiągnąć), a także przeładowanie niepotrzebnymi dodatkami. Power userzy korzystają ze specjalnych instalatorów oraz narzędzi, które skutecznie wyłączają / usuwają pewne komponenty, bez których OS będzie działać poprawnie i pozwalają jednocześnie zyskać trochę wydajności.

Po prostu Windows

Lista zmian, jakie mogą czekać Windows jest długa. Jedna z nich może dotyczyć jego... nazwy. Wiele osób nie wyobraża sobie tego, że nowa generacja OS-u będzie nazywać się "Windows 11". I jak wspomniałem - tak na pewno nie będzie. Komplikowanie nazewnictwa systemu poprzez numeracje (aktualizacje 2XHX i tak dalej) to coś, co powoduje że użytkownicy się gubią. Niby miał być jeden Windows, ale jak zapytasz kogoś jak się nazywa wersja na jakiej pracuje, to jakoś trudno sobie to przywołać z pamięci. Ja mam u siebie 21H1 i gdybym się tym nie interesował, to pewnie bym nie zapamiętał - tak samo, jak i niejasnego moim zdaniem schematu oznaczania kolejnych aktualizacji. Wcześniej były jeszcze "ciekawsze" pomysły, które wprowadziły wiele zamieszania: November Update, Creators Update, a nawet Fall Creators Update (iks de).

Zakładam zatem, że Windows 10 Microsoft obetnie dyszkę i po prostu zostawi samo "Windows". Co z oznaczaniem kolejnych wersji? Bo to jest już istotne. A niech skorzysta z tego, nad czym już wcześniej pracował. Projekt Andromeda odnosił się do "składaka" (telefonu), zresztą pracującego na prototypowym AndromedaOS. Czy obraziłbym się, gdyby każda aktualizacja Windows otrzymywała nazwę galaktyki? Apple korzysta z nazw geograficznych i też jest dobrze. Nawet ładnie bym powiedział.

Microsoft ma generalnie mnóstwo do zrobienia przy Windows. Windows 10, choć pozbyto się części rzeczy pamiętających jeszcze poprzednie (nawet "bardzo" poprzednie) odsłony - cały czas uznawany jest za patchworkowy twór, który spina ze sobą nowe podejście oraz mnóstwo "bałaganiku", który się nawarstwił przez lata obecności okienek na rynku. Długo doprowadzano do porządku sekcję Ustawienia, która miała w końcu zastąpić Panel Sterowania. Ten nie zniknął i szczerze, to czasami i tak do niego zaglądam, bo niektóre rzeczy jest ogarnąć łatwiej. Mikser głośności / ustawienia urządzeń audio wejścia i wyjścia to dalej koszmarek pamiętający jeszcze poprzednie systemy. Spójność nie jest mocną stroną Windows 10, w żadnym wypadku.

Hej, hej! Sprawdź również ten tekst: Czego wy nie rozumiecie w nowych przepisach drogowych?

Myśląc o ujednoliceniu tego, co się dzieje w Windows 10 - od razu ma się przed oczyma Fluent Design Language - czyli swego rodzaju "dresscode" dla systemu operacyjnego oraz programów. Fluent Design miał pojawić się już wcześniej, ale jego premiera była przesuwana - z niewiadomych powodów. To na pewno nie jest tak, że programiści są leniwi - najpewniej Microsoft nie był pewien tego, czy Fluent Design jest gotowy na wdrożenie go w Windows 10. Dodatkowo, należałoby zachować kompatybilność z poprzednim systemem wizualnym we wcześniej przygotowanych programach a także skłonić deweloperów do tworzenia pod Fluent Design. To ogromne przedsięwzięcie, którego Microsoft zapewne nie był dostatecznie pewien.

Wreszcie coś ciekawego - "Windows 11" to najważniejsza rzecz od dłuższego czasu w Microsofcie

Microsoft nie zainteresował tak świata technologii od bardzo dawna. Windows od zawsze wywoływał emocje - nie zawsze "pozytywne" dla samego OS-u, ale jednak. To zdecydowanie najpopularniejszy system operacyjny dla komputerów osobistych na świecie. Windows 10 - mimo trudnego startu i niespełnienia założeń dotyczących pierwotnego "rozkładu jazdy" (ilość maszyn z zainstalowanym Windows 10 w określonym czasie) - jest sukcesem. Nie zawsze czystym sukcesem, bo jednak doskonale pamiętamy wpadki z aktualizacjami powodującymi problemy, czego późniejszą konsekwencją było rozluźnienie polityki dotyczącej uaktualnień.

24 czerwca dowiemy się, co nowego czeka Windows. Antyweb na pewno będzie aktywnie śledził zapowiedzianą konferencję i przekaże Wam najświeższe teksty dotyczące zaprezentowanych niespodzianek.

"Windows 11" będzie oznaczać po prostu potężne zmiany. Znacznie większe, niż dotychczas

Sam narzekałem ostatnio, że w świecie Windows niewiele się dzieje. System, z którego korzystam obecnie to właściwie ten sam OS co 6 lat temu, tylko odrobinę usprawniony i ładniejszy. Pojawienie się "Windows 11" mogłoby oznaczać już naprawdę mocne zmiany w zakresie interfejsu użytkownika, nowe funkcje, lepsze integracje z programami / urządzeniami (Android i iOS) i zapewne odrobinę ukłonów do samych programistów, którzy mieliby tworzyć programy do Microsoft Store.

Użytkownicy oczekują ponadto tego, że Windows stanie się lżejszy. Co to oznacza? Jest wiele sygnałów, że dla niektórych z nich Windows 10 jest po prostu ociężały, powolny. Jako powód tego stanu rzeczy, podaje się generalnie niewystarczającą optymalizację (to jest trudno w przypadku Windows osiągnąć), a także przeładowanie niepotrzebnymi dodatkami. Power userzy korzystają ze specjalnych instalatorów oraz narzędzi, które skutecznie wyłączają / usuwają pewne komponenty, bez których OS będzie działać poprawnie i pozwalają jednocześnie zyskać trochę wydajności.

Po prostu Windows

Lista zmian, jakie mogą czekać Windows jest długa. Jedna z nich może dotyczyć jego... nazwy. Wiele osób nie wyobraża sobie tego, że nowa generacja OS-u będzie nazywać się "Windows 11". I jak wspomniałem - tak na pewno nie będzie. Komplikowanie nazewnictwa systemu poprzez numeracje (aktualizacje 2XHX i tak dalej) to coś, co powoduje że użytkownicy się gubią. Niby miał być jeden Windows, ale jak zapytasz kogoś jak się nazywa wersja na jakiej pracuje, to jakoś trudno sobie to przywołać z pamięci. Ja mam u siebie 21H1 i gdybym się tym nie interesował, to pewnie bym nie zapamiętał - tak samo, jak i niejasnego moim zdaniem schematu oznaczania kolejnych aktualizacji. Wcześniej były jeszcze "ciekawsze" pomysły, które wprowadziły wiele zamieszania: November Update, Creators Update, a nawet Fall Creators Update (iks de).

Zakładam zatem, że Windows 10 Microsoft obetnie dyszkę i po prostu zostawi samo "Windows". Co z oznaczaniem kolejnych wersji? Bo to jest już istotne. A niech skorzysta z tego, nad czym już wcześniej pracował. Projekt Andromeda odnosił się do "składaka" (telefonu), zresztą pracującego na prototypowym AndromedaOS. Czy obraziłbym się, gdyby każda aktualizacja Windows otrzymywała nazwę galaktyki? Apple korzysta z nazw geograficznych i też jest dobrze. Nawet ładnie bym powiedział.

Microsoft ma generalnie mnóstwo do zrobienia przy Windows. Windows 10, choć pozbyto się części rzeczy pamiętających jeszcze poprzednie (nawet "bardzo" poprzednie) odsłony - cały czas uznawany jest za patchworkowy twór, który spina ze sobą nowe podejście oraz mnóstwo "bałaganiku", który się nawarstwił przez lata obecności okienek na rynku. Długo doprowadzano do porządku sekcję Ustawienia, która miała w końcu zastąpić Panel Sterowania. Ten nie zniknął i szczerze, to czasami i tak do niego zaglądam, bo niektóre rzeczy jest ogarnąć łatwiej. Mikser głośności / ustawienia urządzeń audio wejścia i wyjścia to dalej koszmarek pamiętający jeszcze poprzednie systemy. Spójność nie jest mocną stroną Windows 10, w żadnym wypadku.

Hej, hej! Sprawdź również ten tekst: Czego wy nie rozumiecie w nowych przepisach drogowych?

Myśląc o ujednoliceniu tego, co się dzieje w Windows 10 - od razu ma się przed oczyma Fluent Design Language - czyli swego rodzaju "dresscode" dla systemu operacyjnego oraz programów. Fluent Design miał pojawić się już wcześniej, ale jego premiera była przesuwana - z niewiadomych powodów. To na pewno nie jest tak, że programiści są leniwi - najpewniej Microsoft nie był pewien tego, czy Fluent Design jest gotowy na wdrożenie go w Windows 10. Dodatkowo, należałoby zachować kompatybilność z poprzednim systemem wizualnym we wcześniej przygotowanych programach a także skłonić deweloperów do tworzenia pod Fluent Design. To ogromne przedsięwzięcie, którego Microsoft zapewne nie był dostatecznie pewien.

Wreszcie coś ciekawego - "Windows 11" to najważniejsza rzecz od dłuższego czasu w Microsofcie

Microsoft nie zainteresował tak świata technologii od bardzo dawna. Windows od zawsze wywoływał emocje - nie zawsze "pozytywne" dla samego OS-u, ale jednak. To zdecydowanie najpopularniejszy system operacyjny dla komputerów osobistych na świecie. Windows 10 - mimo trudnego startu i niespełnienia założeń dotyczących pierwotnego "rozkładu jazdy" (ilość maszyn z zainstalowanym Windows 10 w określonym czasie) - jest sukcesem. Nie zawsze czystym sukcesem, bo jednak doskonale pamiętamy wpadki z aktualizacjami powodującymi problemy, czego późniejszą konsekwencją było rozluźnienie polityki dotyczącej uaktualnień.

24 czerwca dowiemy się, co nowego czeka Windows. Antyweb na pewno będzie aktywnie śledził zapowiedzianą konferencję i przekaże Wam najświeższe teksty dotyczące zaprezentowanych niespodzianek.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu