Microsoft

To musi się tak skończyć. Windows będzie bardziej pofragmentowany niż Android

Krzysztof Rojek
To musi się tak skończyć. Windows będzie bardziej pofragmentowany niż Android
39

Co dostaniemy jeżeli połączymy aktualizację które psują komputer z tym, że użytkownicy nie muszą ich obligatoryjnie instalować? Odpowiedź: obecną sytuację Windowsa 10.

Pięć lat temu ktoś w Microsofcie podjął odważną decyzję: "Rezygnujemy z wydawania nowego systemu operacyjnego co kilka lat. Zamiast tego Windows 10 będzie naszym jedynym systemem, o którego aktualność zadbamy wydając co pół roku zbiór poprawek, dodających nowe funkcje". Jak pomyśleli - tak zrobili. I w początkowych miesiącach wszystko wydawało się działać jak powinno. Niestety - po drodze popełniono też wiele błędów. Po pierwsze - od samego początku aktualizacje Windowsa cieszyły się złą reputacją. Głównie dlatego, że aby utrzymać spójność systemu w ryzach, Microsoft zwyczajnie je wymuszał. Skutkowało to tym, że komputer aktualizował się w najmniej odpowiednich momentach, nad wyborem których użytkownik nie miał żadnej kontroli. Aby zmniejszyć nieco ilość negatywnego PR'u gigant z Redmont postanowił nieco złagodzić swoją politykę aktualizacyjną, dając klientom wybór czy (i co ważniejsze - kiedy) chcą przeprowadzić aktualizację systemu. I tu niestety na świat wyszedł drugi problem.

Aktualizacje Microsoft Windows psują system

Aby co pół roku dostarczać nową wersję systemu, oprócz jej stworzenia potrzebne są także testy, czy poprawki na przeróżnych konfiguracjach sprzętowych działają... no cóż... poprawnie. Zamiast zatrudniać armię testerów, Microsoft wpadł na ciekawy pomysł, czyli program Windows Insider. Jego założenia były proste - udostępnijmy chętnym użytkownikom nową wersję wcześniej, aby mogli dać nam informacje zwrotną odnośnie jej działania. Takie rozwiązanie dawało szereg korzyści - budowa społeczności insiderów, możliwość przetestowania nowego Windowsa na każdej konfiguracji sprzętowej, o oszczędnościach na pensjach testerów nawet nie wspominając. Niestety - podejście to wypaliło Microsoftowi w twarz.

Przede wszystkim, pomimo dużej liczby Insiderów, tylko bardzo niewielka część naprawdę testuje system szukając w nim błędów i daje feedback Microsoftowi. Ci którzy testują, są często bardziej zaawansowani w dziedzinie komputerów, więc nie tylko posiadają lepsze konfiguracje sprzętowe, ale też uruchamiają Windowsa w wersji Insider na maszynie wirtualnej, przez co nie napotykają na część problemów. Poskutkowało to tym, że od jakiegoś czasu aktualizacje Windowsa kojarzone są głównie z jednym - krytycznymi błędami. Wpadanie w bootloopy, usuwanie plików użytkowników czy problemy ze sterownikami stały się realnym ryzykiem podczas aktualizowania systemu. Ba, sam doświadczyłem tego przed kilkoma dniami, gdy aktualizacja KB4556799 sprawiła, że system przestał odbierać sygnał z podpiętego do komputera mikrofonu. Tak podstawowe komplikacje ujawniły, że program Insider działa w najlepszym razie "tak sobie".

Efekt? Nowe wersje Windowsa na coraz mniejszej liczbie komputerów

Wystarczy spojrzeć na statystyki by przekonać się, że wraz z wprowadzeniem dowolności aktualizacji systemu, znacznie spadła liczba urządzeń na których zainstalowana jest najnowsza wersja Windowsa. Widać tu wyraźnie, jak duże problemy miała poprawka 1809 i jak mało instalacji do tej pory zgromadziła 1909 w porównaniu do innych aktualizacji.

Nie ma się tu co dziwić użytkownikom, że nie widzą potrzeby instalowania poprawki, która według nich nie wnosi aż tak wiele do systemu, a konsekwencje jej pobrania mogą się okazać bardzo nieprzyjemne. Powodem może tu być też sam Microsoft, który blokuje możliwość instalacji np. ze względu na jej zgłoszoną szkodliwość. Nikłe są szanse na to, że wydana wczoraj aktualizacja 20H1 sprawi, że zgodnie z wizją Microsoftu wszyscy będą korzystać z jednego Windowsa. Niestety - wyraźnie widać, iż idziemy w stronę fragmentacji podobnej do Androida, a ze względu na to, że kolejne wersje systemu wydawane są co pół roku, jest duża szansa, że za chwilę ją przebijemy.

A szkoda. Nowy Windows to często nie tylko nowe funkcje, ale też poprawki dla wykrytych luk bezpieczeństwa (choć te w większości dystrybuowane są w ramach Security Update). Jeżeli jednak trend na ignorowanie aktualizacji będzie się utrzymywał, może to spowodować, że urządzenia z Windowsem nie będą tak funkcjonalne jak mogłyby być, ale też - staną się mniej bezpieczne.

Źródło: AdDuplex

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu