Na pierwszy rzut oka sprawa wygląda zabawnie - taka informacja mogłaby się pojawić pierwszego kwietnia i pewnie zebrałby owacje jako udany żart. Możli...
Na pierwszy rzut oka sprawa wygląda zabawnie - taka informacja mogłaby się pojawić pierwszego kwietnia i pewnie zebrałby owacje jako udany żart. Możliwe jednak, że żartem nie jest i niedługo będziemy świadkami wielkiego powrotu. O czym mowa? O Clarksonie i jego kolegach, którzy mogą wystartować z nowym programem. Rzecz będzie się działa na platformie Netflix, a widowisko mogłoby otrzymać tytuł House of Cars.
Część z Was pewnie nie kojarzy Clarksona, nie wie też o co chodzi z tytułem. W skrócie napiszę, że Jeremy Clarkson był gwiazdą brytyjskiej telewizji, prowadzącym program Top Gear. Chociaż show cieszyło się wielkim zainteresowaniem, to gwiazdor stracił pracę - powodem była napaść na producenta. O jeden cios za daleko. Decydenci BBC postanowili wymierzyć surową karę i wyrzucić Clarksona, a to wywołało dyskusje, które toczą się do dzisiaj i to w wielu krajach. Jedni przekonywali, że wobec osób pokroju Clarksona trzeba być bardziej wyrozumiałym i wyżej stawiać geniusz/talent niż zasady, inni popierali stację i nie zgadzali się na gwiazdorzenie. Spór obu stron trwa pewnie do dzisiaj. Mnie bliżej jest do zwolenników kar niż pobłażania.
Pewne jest to, że dla stacji zmiana prowadzących program to spory problem i pewnie będzie się to wiązało ze zmniejszeniem oglądalności, a w efekcie z mniejszymi wpływami do kasy. Sytuacja uległaby pogorszeniu, gdyby Clarkson, James May oraz Richard Hammond (trio z Top Gear) wystartowała z nowym programem w innej stacji. Plotki z brytyjskich mediów świadczą o tym, że taki scenariusz może się ziścić. Widowisko miałby przejąć Netflix, czyli amerykański gigant internetowy.
Największym hitem Netflixa jest serial House of Cards. Pojawił się zatem pomysł, by nowy program nazwać House of Cars. Może skończy się na pomyśle i żartach, ale nie zdziwiłbym się, gdyby projekt został dopięty właśnie pod takim tytułem - na wstępie zapewniliby sobie tym ruchem olbrzymią reklamę. Internet zalałyby memy łączące Clarksona i spółkę z bohaterami serialu. Wielki powrót znanego trio w medium, które szybko rośnie w siłę i pokazuje pazury. To już nie jest jakaś tam wypożyczalnia filmów - to podmiot odbierający widzów telewizji. Tej tradycyjnej.
Tytuł widowiska to sprawa drugorzędna, pewne jest tylko to, że nie skorzystają z Top Gear, bo do tej nazwy prawa ma BBC. Bardziej zastanawia na razie, czy w ogóle dojdzie do tego mariażu. Ktoś w końcu zrobi użytek ze słynnego trio, bo z tego mogą być spore pieniądze. Może to być Netflix, ponieważ im nie będzie zależało na reklamodawcach tak, jak może zależeć telewizjom. To ważne, ponieważ nieobliczalny Clarkson mógłby być problemem dla producentów: firma wykupuje reklamę, a chwile wcześniej/później jest wyśmiewana przez gwiazdę telewizyjnego show. Netflix mógłby machnąć na to ręką i zachęcać Clarksona do takich kroków, bo to ściągnęłoby nowych subskrybentów.
Ewentualna współpraca Clarksona i spółki oraz Netflixa byłaby kolejną odsłoną zjawiska, o którym pisał jakiś czas temu Grzegorz - rewolucji medialnej, w której stare media muszą się pogodzić z rozwojem, dynamicznym, tych młodszych, internetowych. Następuje przepływ gwiazd (i zwykłych pracowników), które mają większy wybór, nie jest jednak tak, że telewizja tylko traci - przecież sama może przejmować ludzi z Sieci. Owe gwiazdy mają większy wybór (choć i konkurencja rośnie), widzowie mogą przebierać w ofercie, chociaż niektórzy stwierdzą, że ostatecznie i tak nie ma czego oglądać. House of Cars byłoby naprawdę ciekawym wydarzeniem o skutkach odczuwalnych na większą skalę. Czekamy na rozwinięcie tematu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu