Koledzy z AW wzięli wczoraj pod AntyLupę niektóre wydarzenia z poprzedniego tygodnia. Wybór łatwy pewnie nie był, bo w ciągu kilku dni w tym biznesie ...
Koledzy z AW wzięli wczoraj pod AntyLupę niektóre wydarzenia z poprzedniego tygodnia. Wybór łatwy pewnie nie był, bo w ciągu kilku dni w tym biznesie dzieje się naprawdę sporo - motywy z samego poniedziałku mogłyby posłużyć za materiał do następnego odcinka. Mam nadzieję, że Panowie zwrócą uwagę szczególnie na jeden wątek: inwestycję Alibaby w Meizu. Tu szykuje się coś dużego.
Tomasz pisał we wczorajszej prasówce o ciekawych wieściach z Chin: gigant ryku e-commerce, Alibaba zainwestował w jednego z mniejszych producentów smartfonów, firmę Meizu. Pieniądze małe nie są - prawie 600 mln dolarów to zastrzyk gotówki, który robi spore wrażenie nawet wtedy, gdy mówi się o wielkich firmach z biznesu IT. Jakie udziały trafiły w ręce Alibaby? Tego nie wiadomo, wspomina się tylko, że korporacja stała się mniejszościowym akcjonariuszem Meizu.
Czy ruch wykonany na drugim krańcu Ziemi, wydarzenie z dość hermetycznego rynku chińskiego, powinno nas w ogóle interesować? Uważam, że tak. Powodów jest przynajmniej kilka, a najważniejszy to ekspansja Alibaby - nie mówimy już o biznesie skoncentrowanym na Chinach i w Chinach. Firma otworzyła się na rynek międzynarodowy, chce zwiększyć (poważnie) skalę swoich działań, rzuca rękawicę potentatom z Zachodu. Jack Ma, szef Alibaby nazwał swój biznes "dzieckiem", wskazał przez to na duże możliwości dalszego rozwoju i zapewniam, że nie było to zwykłe gadanie - oni naprawdę mierzą wysoko. A Meizu może się tu okazać istotnym elementem układanki.
Kilka miesięcy temu pisałem, że Alibaba będzie współpracować z Meizu, na pokład smartfonów tej ostatniej firmy zacznie trafiać system mobilny stworzony przez chiński sklep: YunOS (znany także pod nazwą Aliyun). Tak w skrócie prezentowałem system:
YunOS to platforma na bazie Linuksa oparta o chmurę, oferująca głównie aplikacje działające online. Ma synchronizować różne urządzenia użytkownika i dawać mu sporą przestrzeń na serwerach korporacji. Ciekawy eksperyment, zmierzający do tego, że klient zostanie (prawdopodobnie na stałe) wciągnięty do ekosystemu jednej firmy. Nad rozwojem platformy pracowała rzesza inżynierów i specjalistów z różnych dziedzin, którzy mieli do dyspozycji duże środki finansowe – korporacja Alibaba chciała rozwinąć system i zdawano sobie sprawę z tego, że to kosztuje.
Alibaba pompuje pieniądze w ten projekt od kilku lat. Już w roku 2012 pisałem o przepychankach, w których udział brały korporacje Google, Alibaba i Acer. Wtedy firma z Mountain View postawiła na swoim i nie dopuściła do tego, by w Państwie Środka rosła konkurencja dla zielonego robota. To jednak nie było ostateczne rozwiązanie problemu, lecz chwilowe uspokojenie sytuacji. Alibaba nie odpuścił i rozwijał system, szukał partnerów. W końcu postanowił zainwestować w jednego kilkaset mionów dolarów. Słuszny wybór? Jak najbardziej.
Meizu to jedna ze wschodzących gwiazd w Chinach. Nie mają jeszcze renomy, rozmiarów i fanklubu właściwych dla Xiaomi, ale potencjał robi wrażenie. Firma szybko się rozwija, sprzedaż rośnie, kolejne produkty pozwalają wierzyć, że to biznes z przyszłością. Relatywnie małym kosztem Alibabie udało się pozyskać partnera, który w ciągu kilku lat może stać się znaczącym graczem. Pomoże w tym sam inwestor - przecież jedno z założeń współpracy jest takie, że Alibaba pomaga Meizu rozwinąć skrzydła. Nie tylko za sprawą pieniędzy: smartfony Meizu będą sprzedawane kanałami Alibaby, a jeśli chiński gigant postara się, by to przyniosło widoczną poprawę sprzedaży, to tak się pewnie stanie.
Do czego to wszystko zmierza? Do zwabienia klienta do ekosystemu Alibaby i zatrzymania go przy sobie. Człowiek kupuje tani i dobry smartfon Meizu, korzysta z oprogramowania dostarczanego przez Alibabę i kupuje w przestrzeni tego giganta. Tak sprawę chciał załatwić Bezos ze swoim sprzętem mobilnem. O ile jednak tablet Amazonu sprzedawał się dobrze, o tyle smartfon okazał się niewypałem. Nie wszystko poszło zgodnie z planem CEO amerykańskiego sklepu. Podejrzewam, że Alibaba lepiej to rozegra. Kto na tym straci?
Ofiar może być sporo i to na różnych polach. Zaznaczam przy tym, że ofiara nie musi od razu wypadać z gry - zaliczam do tego grona także te firmy, które po prostu dostaną po kieszeni. Stratne mogą być Google, Amazon, producenci smartfonów, twórcy oprogramowania. Pół biedy, gdyby problem dotyczył tylko Chin (chociaż i to byłoby sporym ciosem) - nie można przecież wykluczać, że Alibaba zechce szybko realizować swój plan podboju na większą skalę. Mają na to środki, ambicji i determinacji nie brakuje. Jak już pisałem, szykuje się coś dużego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu