Nie 200 i nie 100, nie 50 i nie 20: 15 - tyle będzie kosztował najtańszy smartfon dostępny na rynku (cena w dolarach). Sprzęt powinien pojawić się w s...
W sprzedaży pojawi się smartfon za 15 dolarów - kosztuje tyle, co wino albo wyjście do kina...
Nie 200 i nie 100, nie 50 i nie 20: 15 - tyle będzie kosztował najtańszy smartfon dostępny na rynku (cena w dolarach). Sprzęt powinien pojawić się w sprzedaży jeszcze w tym roku i na jakiś czas stanie się dolną granicą cenową w segmencie inteligentnych telefonów. Na długo? Z jednej strony można przyjąć, że to dynamiczny rynek i szybko może się pojawić tańsza konkurencja. Z drugiej strony istotne staje się pytanie o to, czy firmy mają jeszcze z czego schodzić w cenie...
Od kilkuset do kilkunastu dolarów
Obserwuję rynek smartfonów od poprzedniej dekady, pamiętam jakie emocje wzbudzały kolejne ewolucje tego sprzętu, jak zachwycano się dwoma rdzeniami w procesorze, lepszą rozdzielczością ekranu czy 1 GB pamięci operacyjnej. Ile ochów i achów poświęcano zwiększaniu liczby megapikseli w aparatach i postępującemu jednocześnie odchudzaniu urządzeń. Dzisiaj sprawy wyglądają już trochę inaczej, emocje opadły, bo trudniej o prawdziwy czynnik wow, pojawiło się pewnie zmęczenie, może nawet znudzenie. Czekamy na kolejny przełom.
Smartfony były ulepszane, ale nie rosła przy tym średnia cena tego sprzętu. Ta spadała i to z kilku powodów: zwiększała się skala produkcji i konkurencja, taniały technologie i komponenty, znikał tzw. podatek od nowości. W pewnym momencie doszliśmy do granicy stu dolarów za smartfon. I to było coś dużego, zastanawiałem się, kiedy uda się zejść jeszcze niżej, nie przypuszczałem, że w miarę szybko napiszę o łamaniu granicy 50 dolarów. Boom na technologie mobilne na rynkach wschodzących zrobił swoje. Koniec wyścigu, bariera nie do przeskoczenia? Ależ skąd - dzisiaj czytam o 15 dolarach za inteligentną słuchawkę. I wiem, że to nie jest ostatnie sowo producentów.
Bez szału, ale maksymalnie tanio
Wspomniany już tani smartfon trafi na indyjski rynek. Będzie kosztował 999 rupii (po przeliczeniu robi się około 15 dolarów) - w tym kraju jest to pewnie bariera psychologiczna, której przełamanie powinno przynieść wymierne korzyści. Sprzęt stworzy kanadyjska firma DataWind, dla której produkcja taniej elektroniki nie jest novum, a jej partnerem będzie indyjski operator Reliance Communications. Warto wspomnieć, że ta ostatnia firma współpracuje z Facebookiem przy realizacji projektu Internet.org. Elementy układanki pasują do siebie coraz bardziej.
Smartfon miałby trafić do sprzedaży pod koniec grudnia, na razie niewiele wiadomo na temat jego specyfikacji. Nie należy się jednak spodziewać Androida, to będzie jakaś autorska platforma na bazie Linuksa. Pewnie nie będzie niespodzianką fakt, że użytkownicy mogą liczyć na moduł 2G, a co za tym idzie wolny Internet. Przywołam swój poranny wpis: Facebook odpala „wtorki z 2G”. Dla dobra klientów - można odnieść wrażenie, że firmy konsultowały ze sobą te działania i widać, że grają do jednej bramki. W Indiach klienci będą kupować sprzęt współpracujący z wolnym Internetem, a Facebook postara się, by ten wolny net nie był udręką.
Wedle danych firm analitycznych, w Indiach nadal sporym powodzeniem cieszą się "tradycyjne telefony". Smartfon za 15 dolarów ma być dla nich alternatywą, przejściem do świata inteligentnych urządzeń (o ile taki sprzęt można uznać za smart - niektórzy pewnie się z tym nie zgodzą). Na dobrą sprawę, może być tańszy od tradycyjnych komórek. Przecież mówimy o 15 dolarach - nawet w Indiach nie jest to porażająca suma. W Polsce kupimy za to butelkę wina (tak, można ich kupić nawet kilka za te pieniądze) albo wybierzemy się z drugą osobą do kina w weekend. To chyba najlepiej obrazuje, o jakich pieniądzach mowa, do jakiego etapu doszliśmy.
Gdzie zysk?
Pojawia się proste pytanie: czy na smartfonie za 15 dolarów można zarobić? Gdyby firma bardzo się postarała i osiagnęła dużą skalę, to pewnie dałoby się to zrobić. Chociaż byłoby ciężko. W tym przypadku pieniądze ma przynieść nie sprzedaż samego sprzętu, a wciągniecie użytkownika do cyfrowego świata. Z czasem będzie mu się sprzedawać usługi mobilne, aplikacje, treści. Urządzenie jest środkiem do osiągnięcia celu, a nie nim samym. Ten model od kilku lat rozwija np. firma Xiaomi, która zdążyła urosnąć do sporych rozmiarów (co nie oznacza, że producent z Chin nie ma problemów - stanął właśnie przed sporym wyzwaniem w postaci wybicia się poza Państwem Środka).
We wspomnianym kierunki (nie zarabiamy na samym sprzęcie) mogą podążać kolejni producenci. I nie będzie to dotyczyć jedynie urządzeń w cenie kilkunastu dolarów. Powinno nas to cieszyć...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu