Przez ostatnich kilka dni miałem okazję korzystać z vivo X Fold. Jestem zaskoczony tym jak solidnie się prezentował i mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy ten smartfon (albo jego następcę, kto wie?) także w Polsce.
vivo X Fold - pierwsze wrażenia. Potrzebujemy taniego składaka, by pchnąć ten rynek naprzód
W 2022 roku trudno dyskutować o składanych smartfonach jako o kompletnej nowości. Tak mogliśmy o nich mówić w 2019, kiedy debiutował Samsung Galaxy Fold. Odważny był to debiut — i co tu dużo mówić, rewolucyjny. Od tego czasu sporo się jednak pozmieniało w świecie technologii. Samsung nie jest już jedynym producentem składaków, a kolejne firmy chcą uszczknąć odrobinę tego tortu także dla siebie — tym bardziej, że jest to segment, który stale rośnie. vivo X Fold to sprzęt o którym pierwszy raz usłyszeliśmy wiosną tego roku. Póki co - próżno go jednak szukać na lokalnych półkach sklepowych, te należą do flagowca chińskiego producenta - vivo x80 pro. Ale miałem okazję poobcować chwilę z finalną wersją urządzenia, które dostępne jest już na azjatyckich rynkach.
vivo X Fold robi bardzo solidne pierwsze wrażenie
Jako że korzystałem ze smartfona przeznaczonego na rynek chiński, nie było w nim żadnych usług Google. To z automatu jest dla przeciętnego Europejczyka ograniczające. Dlatego nie ma tu mowy o żadnych testach, a raczej kilku słowach na temat tego jakie wrażenie zrobił na mnie ten sprzęt. A nie da się ukryć, że pierwsze wrażenie było jak najbardziej pozytywne.
Nie wiedzieć czemu - w mojej głowie składane smartfony wciąż są kruchymi konstrukcjami, do których należy podchodzić z niezwykłą ostrożnością. Ja wiem że technologia pędzi naprzód na złamanie karku — ale mimowolnie składaki wciąż kojarzą mi się ze sprzętem któremu należy poświęcać znacznie więcej uwagi. I pewnie trzeba — należy zwracać uwagę chociażby na to, aby żadne ziarienka piasku czy niebezpieczne drobinki nie dostały się między ekrany. Jednak co by nie mówić - zarówno mechanizm jak i sam ekran robi dobre wrażenie, choć... w przypadku vivo X Fold miejsce zgięcia było jednak wyczuwalne pod palcem. Dużo bardziej, niż ma to miejsce w Oppo Find N czy Huawei Mate Xs 2. Mimo wszystko przy zwyczajnym użytkowaniu niespecjalnie mi to przeszkadzało, podobnie zresztą jak samo odbijanie się światła. Tak, gdy się przyjrzymy - zobaczymy je, ale w regularnym sięganiu po smartfon nie było to ani trochę kłopotliwe.
Dwa czytniki odcisków linii papilarnych i zestaw aparatów, który wystarczy większości użytkowników
Złożony - oferuje ekran o przekątnej 6,5". Po rozłożeniu - 8". Robi to sporą różnicę w przestrzeni do pracy, jednak samo urządzenie nie jest też specjalnie małe w "podstawce" — za to swoje waży — czuć je w dłoniach. Ale same ekrany OLED robią bardzo dobre wrażenie — zewnętrzny poszczycić się może nawet wsparciem HDR10+. Wisienką na torcie są dwa skanery linii papilarnych - ultrańdźwiękowe, by korzystało się z nich możliwie jak najbardziej komfortowo. Całość zaś śmiga naprawdę sprawnie — sercem urządzenia jest Snapdragon 8 Gen1 i 12GB pamięci RAM. Sporą niespodzianką okazało się wsparcie dla ładowania bezprzewodowego — także tego szybkiego od vivo, o mocy 50W.
Jeżeli zaś chodzi o aparaty fotograficzne — tutaj mamy do wyboru całą ich paletę. Główny to 50 MP, do tego dochodzi 48 MP szeroki kąt, 12 MP teleobiektyw oraz 8 MP peryskopowy. Co ciekawe - niezależnie od tego z którego ekranu będziemy korzystać, możemy liczyć na dostęp do kamerki do selfie (16 MP). Efekty? Całkiem niezłe, chociaż jak widać - z trybem portretowym szału nie ma.
To smartfon, który nie zabija ceną. Może kiedyś przywędruje i do nas w niższej cenie
X Fold na krótką chwilę udostępnił nam polski oddział vivo, by sprawdzić, zapytać. I szczerze - mam cichą nadzieję, że ich składaki prędzej niż później dotrą nad Wisłę. Konkurencja jest dobra — nie będzie to ani pierwszy, ani ostatni, składak. Ale zdecydowanie z "foldowej" konkurencji jest on najbardziej przystępnym cenowo sprzętem (podstawowa wersja kosztuje w Chinach około 6200 złotych). Aby mówić o większym zainteresowaniu takich sprzętów w mainstreamie - one muszą być tańsze niż 8000 złotych. Muszą startować z przystępnego pułapu by trafiły do jak najszerszego grona odbiorców — czy to z pierwszej, czy kolejnej, ręki. Cena Galaxy Z Flip 3 sprawiła, że jest on czymś więcej niż tylko ciekawostką w mediach technologicznych i gadżetem największych zajawkowiczów których stać na takie wydatki. Dlatego liczę na więcej takich urządzeń i w Polsce: by nakręcały zainteresowanie, rozwijały rynek i motywowały producentów do rozwijania technologii.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu