Trzeba przyznać, że Viaplay trzyma poziom. Szkoda tylko, że jest to poziom żenująco niski.
Viaplay rozpoczęło swoją przygodę z Premier League od niezliczonych problemów technicznych. Pięć pierwszy kolejek angielskich rozgrywek ligowych upłynęło pod znakiem zacinających się transmisji, problemów z dźwiękiem i niemalże zerowej reakcji ze strony włodarzy platformy. Jesteśmy świeżo po zakończeniu szóstej kolejki, a to oznacza, że od rozpoczęcia sezonu minął już miesiąc. Wydawać by się mogło, że to wystarczająco długi czas na poprawienie jakości streamingów i rozwiązanie problemów, prawda? Nie w przypadku Viaplay. Szwedzki serwis z tygodnia na tydzień sprawuje się coraz gorzej.
Coś poszło nie tak. Znowu
W połowie ubiegłego miesiąca pisałem o licznych usterkach, które uniemożliwiły widzom śledzenie angielskiej piłki zaraz po oficjalnym starcie rozgrywek w Viaplay. Okej, wiele było do poprawy, ale po zaciśnięciu zębów mogliśmy uznać to za typowe problemy wieku dziecięcego, z których firma wyciągnie wnioski, dokładając wszelkich starań, aby sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła.
Nadzieja matką głupich. W Viaplay dalej jak w lesie, problemy się piętrzą, a obsługa techniczna rozkłada ręce. Podczas weekendowych spotkań ponownie doszło do tragicznych spadków jakości, w postaci znikającego dźwięku, braku możliwości uruchomienia streamingu, samoczynnie zamykającej się aplikacji lub notorycznie zacinającej się transmisji.
Trzymajcie się jednak mocno, bo to nie koniec absurdów. Viaplay było tak bezradne, że postanowiło… wyemitować streamy z angielskiego źródła! Decyzja platformy wywołała burze pod komunikatem na Twitterze, generując ponad 600 poirytowanych komentarzy. Klienci pytają wprost: Za co my płacimy?
„Karykatura platformy streamingowej”. Klienci wylewają na Viaplay wiadro pomyj
W przytoczonym wyżej tekście zaznaczałem, że w nie doświadczyłem wszystkich problemów wymienianych przez internautów. Viaplay postanowiło w ten weekend dać z siebie wszystko, chyba po to, żeby udowodnić, że potrafią dostarczać usługi jeszcze gorzej. Niemalże przy każdym spotkaniu – a śledzę rozgrywki dość skrupulatnie – pojawiły się problemy z dźwiękiem i obrazem. Najbardziej irytujące były jednak momenty, w których stream zacinał się w sytuacji bramkowej, mogącej zaważyć o losach spotkania. Wcześniej po dłuższej chwili transmisja wznawiała się automatycznie. W ten weekend po każdym wstrzymaniu musiałem nie tylko resetować stream, ale także całą aplikację. Czy naprawdę nikt nie potrafi ogarnąć tam infrastruktury kulejącej na wszystkich frontach?
Subskrybenci platformy nie pozostawiają na Viaplay suchej nitki. Media społecznościowe wręcz rozgrzały się do czerwoności od ostrych komentarzy.
W stronę szwedzkiej platformy uderzyło tak wiele wulgarnych bluzg, że naprawdę trudno załączyć te wypowiedzi, które nadawałby się do publikacji.
Klienci nie tylko narzekają na nadchodzące podwyżki abonamentu, ale także obawiają się wyłącznych praw do emisji F1 w następnym sezonie.
Podobnych komentarzy są setki. Nie chodzi tu już o zwykłe narzekanie z powodu drobnych usterek, a problemy zahaczające o interwencję UOKiK. Już przy okazji pierwszych spotkań z początku sierpnia do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynęło kilka skarg, ale po miesiącu niespełniania oczekiwań liczba ta stale rośnie. Szalę goryczy przelewa fakt beznadziejnej postawy centrum obsługi klienta Viaplay, które umywa ręce, zwalając winę na niestabilne połączenie internetowe użytkownika, a w ostateczności oferuje niesatysfakcjonujące rabaty.
Sęk w tym drogie Viaplay, że klienci nie chcą waszych jednorazowych zniżek w ramach zadośćuczynienia, a możliwości komfortowego obejrzenia meczu od pierwszego gwizdka aż do 90 minuty. Jeśli nie potraficie uciągnąć ciężaru najlepszej ligi piłkarskiej świata, to może lepiej będzie, jeśli oddacie prawa do emisji komuś kompetentnemu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu