Kobieta odpowiedzialna za wyciek informacji z Apple została złapana. Użyto do tego cwanej sztuczki.
Czy tego chcemy, czy nie, serwisy technologiczne które zawsze szukają najnowszych i najbardziej zaawansowanych rozwiązań ze świata techniki i elektroniki bardzo często piszą o urządzeniach, których nie ma jeszcze na rynku. Mają taką możliwość, ponieważ w dzisiejszym świecie na proces produkcyjny składa się naprawdę wiele czynników, osób i podmiotów. Od designerów, przez firmy zajmujące się produkcją, przewozem, magazynowaniem, sprzedażą i marketingiem, aż po partnerów biznesowych różnej maści.
Na każdej z tych pozycji są ludzie, którzy mają dostęp do niejawnych informacji i o ile zapewne korporacje stosują bardzo daleko idące zabiegi prawne mające na celu zachowanie tej poufności, zazwyczaj i tak znajdzie się osoba, która zdecyduje się na ujawnienie firmowych sekretów. To właśnie w taki sposób dostajemy informację o nowych modelach telefonów, ich specyfikacji, wyglądzie czy przełomowych funkcjach. Wycieki naturalnie zdarzały się, zdarzają się i będą się zdarzać, jednak to też nie oznacza, że korporacje chcą na nie pozwalać. Czasami złapanie osoby odpowiedzialnej za wyciek wymaga jednak niestandardowych metod.
Apple długo szukało źródła wycieku. Znalazło je dzięki metadanym
Przez długi czas osoba podająca się jako Analyst941 na Twitterze była źródłem wielu wartościowych i przede wszystkim - potwierdzających się wycieków. Ostatnio chociażby dał znać, czego możemy spodziewać się w iPadOS 17. Leaker sugerował, że jego kontaktem jest ktoś bezpośrednio zatrudniony w Apple. Jak się okazało, była to jego siostra, która pracowała w dziale oprogramowania. Skąd było to wiadomo? Cóż, Apple dosyć długo szukało źródła wycieku i dopiero po jakimś czasie udało się zawęzić poszukiwania do jednego działu.
Kiedy firma miała już mniejszą bądź większą pewność skąd pochodzi wyciek, zaczęła przekazywać pracownikom materiały z indywidualnie zakodowanymi i ukrytymi metadanymi. W taki właśnie sposób firma była w stanie zidentyfikować materiały pojawiające się na Twitterze i przypisać je do konkretnej pracownicy. Po odkryciu ta oczywiście została dyscyplinarnie zwolniona.
Na swoim profilu Analyst941 przeprosił swoich fanów i zaznaczył, że jego celem nie było sprawienie komukolwiek krzywdy, po czym zamknął swój profil. Z jednej strony absolutnie nie da się co dziwić ruchowi Apple i odmawiać słuszności tego, co zrobili. Z drugiej jednak, branża mediów mocno korzysta z takich wycieków i stało się to już po prostu częścią krajobrazu do tego stopnia, że ciężko jest traktować osoby udostępniające przecieki jako przestępców (pomimo tego, że łamiąc umowy zawarte w pracy takimi teoretycznie są).
Pewne jest jednak to, że wiedząc, jak reaguje firma, inne osoby odpowiedzialne za wycieki informacji z Apple będą się musiały teraz dwa razy zastanowić, czy na pewno chcą to robić.
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu