Twitter

Twitter Blue powraca ze zmienioną ceną i nowym systemem weryfikacji. Musk serio myśli, że to powstrzyma trolli?

Patryk Koncewicz
Twitter Blue powraca ze zmienioną ceną i nowym systemem weryfikacji. Musk serio myśli, że to powstrzyma trolli?
Reklama

Kontrowersyjny abonament Twittera powraca w odświeżonej wersji. Nowe dodatki, nowa cena i... stare problemy?

Pamiętacie jeszcze o Twitter Blue? „Genialna” inicjatywa platformy, którą Musk pchnął na nowe tory w celu wyprowadzenia firmy z kłopotów finansowych, widniała na świeczniku wszystkich branżowych mediów jeszcze kilka tygodni temu. Wszystko za sprawą jednej „ważnej” funkcjonalności, pozwalającej na popisywanie się w Internecie weryfikacyjnym znaczkiem. Sęk w tym, że płatna weryfikacja konta sprawiła ostatecznie więcej problemów niż korzyści, a Twitter zalał się masą fejkowych kont, które w niektórych sytuacjach doprowadziły do zauważalnych spadów na giełdzie. Subskrypcja zniknęła na niespełna dwa miesiące i dziś powraca w nieco odmienionej formie. Pytanie tylko, czy cokolwiek zmienia?

Reklama

Twitter pokonany własną bronią

Płatny abonament na Twittera od początku budzi kontrowersje i polaryzuje użytkowników. Serwis podzieli się na dwie grupy: tych, którzy gdzieś mają plakietki i zdają sobie sprawę z kuriozalności pomysłu, oraz tych, którzy z wypiekami na twarzy oczekiwali na możliwość rzucenia groszem, by połechtać internetowe ego i zrównać się z celebrytami, bowiem jeszcze do niedawna symbol „zweryfikowanego konta” przysługiwał tylko nielicznym.

Źródło: Depositphotos

W teorii wyglądało to pięknie, ale w praktyce subskrypcja doprowadziła do kompletnego chaosu. Pamiętacie jeszcze awanturę o boty i fałszywe konta na Twitterze, przez które Musk chciał wycofać się z zakupu platformy? Cóż, wdrożenie Twitter Blue w niczym nie pomogło, a wręcz pogorszyło sytuację. W listopadzie internetowe trolle tworzyły setki „autentycznych” i „zweryfikowanych” profili papieża czy samego Elona, co na początku wydawało się zabawne nawet inicjatorowi pomysłu, ale chwilę później Musk obraził się na internautów i wprowadził nowe zasady, zamrażając Twitter Blue na czas nieokreślony. Najbogatszy człowiek świata grzmiał, że zmiana nazwy konta równać się będzie z automatyczną utratą odznaki weryfikacji, a sama usługa powróci jeszcze przed końcem listopada. Plany nie wypaliły i dopiero wczoraj oficjalne (już na serio) konto Twittera opublikowało informacje o powrocie Blue wraz z nowymi ficzerami.

Wyższa cena, ale nie dla wszystkich

Nowe zmiany w Twitter Blue dotyczą przede wszystkim kwestii weryfikacji konta, aby uniknąć powtórki z powodzią fejków. Każdy, kto zdecyduje się na zakup abonamentu, będzie musiał podać numer telefonu i liczyć się z faktem, że każda zmiana nazwy konta lub zdjęcia profilowego będzie liczyła się z automatycznym wycofaniem plakietki i skierowaniem sprawy do ponownego rozpatrzenia przez moderację.

Warto zaznaczyć też, że cena subskrypcji ulega zmianie, ale nie dla wszystkich. Ci, którzy zdecydują się wykupić Blue w App Store na urządzeniach z logiem nadgryzionego jabłka, będą musieli zapłacić 11 dolarów, w ramach zrekompensowania Twitterowi 30% prowizji pobranej przez Apple. Zakup dokonywany przez stronę internetową poza pośrednikami będzie dalej obarczony kwotą 8 dolarów. Na zachętę – oprócz legendarnego edytowania tweetów – Elon dorzuca możliwość udostępniania wideo w jakości 1080p (czym puszcza oczko do twórców z YouTube) oraz mniejszą ilość reklam w porównaniu do standardowego użytkownika.

Sama etykieta weryfikacyjna także ulegnie kilku modyfikacjom. Firmy będą mogły wyróżnić się złotym znacznikiem, a podmioty publiczne i konta rządowe otrzymają jeszcze w tym tygodniu szarą plakietkę. Konta zwykłych użytkowników po weryfikacji pozostaną „niebieskie”.

Ok, w porządku, ale czy to warte jest ponad 35 zł miesięcznie? Wątpię też, by zmiany całkowicie wyeliminowały trolli i fejkowe konta, które w najgorszym wypadku będą miały trochę pod górkę w nabijaniu się z Muska i spółki. W pierwszej odsłonię Blue zniknęło po kilku dniach okazując się strzałem w kolano i obawiam się, że tym razem będzie podobnie. No, ale wtedy o Twitterze znów będzie mówił cały Internet, a przecież o to Elonowi chodzi, czyż nie?

Stock image from Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama