Recenzja

Turtle Beach Stealth Ultra - recenzja. Pad tak drogi, że powinien sam wygrywać

Patryk Koncewicz
Turtle Beach Stealth Ultra - recenzja. Pad tak drogi, że powinien sam wygrywać
Reklama

Oto pad do Xboxa, niemalże w cenie samej konsoli. Co potrafi? Odpowiedź w poniższym materiale.

Pod koniec stycznia pisałem o wadliwych padach do Xboxa Series X/S, które po kilku miesiącach użytkowania psują się na skutek wadliwych elementów. Pod tym wpisem rozpętała się burzliwa dyskusja, a część z Was podzielała moje zarzuty. Dziś znów światło reflektorów padnie na kontroler do Xboxa, ale tym razem marki Turtle Beach, którego producent przedstawia jako profesjonalne narzędzie dla graczy. Czy tak jest? Bez wątpienia, ale warto zaznaczyć, że dla majętnych graczy. Turtle Beach Stealth Ultra kosztuje bowiem prawie tyle, co podstawowy model konsoli od Microsoftu.

Reklama

Turtle Beach Stealth Ultra – design i konstrukcja

Mam spory dystans do profesjonalnych akcesoriów gamingowych, które niejednokrotnie poza podświetleniem RBG nie mają do zaoferowania na tyle dużo, by uzasadnić ich wysoką cenę. Z Turtle Beach Stealth Ultra trudno jednak nie polubić się już od pierwszego wyjęcia z pudełka.

Kontroler otrzymujemy w materiałowym etui podróżnym, a do zestawu – oprócz stacji ładującej i przewodu USB-C dołączone są także antypoślizgowe nakładki na analogi.

Pad został wykonany z matowego plastiku, jest lekki, dobrze wyważony i ciekawy pod względem designu. Uchwyty na dłonie są bowiem nie tylko powłóczone gumą, poprawiającą feeling trzymania kontrolera w dłoniach, ale też wzbogacone podświetleniem RGB, kontrolowanym przy pomocy wbudowanego ekranu, do którego zaraz wrócimy.

W kwestii konstrukcyjnej nie można nie wspomnieć o kilku elementach, znajdujących się na tyle urządzenia. Zacznijmy od dwóch przełączników, umieszczonych tuż pod złączem do ładowania. To regulatory spustów LT/RT, przydatne przede wszystkim w sieciowych shooterach. Dlaczego? Bo przesunięcie suwaka przełącza triggery między szybkim a standardowym czasem reakcji, co przekłada się przykładowo na dynamikę strzałów i choć sam nie jestem fanem tego rozwiązania, to faktycznie w grach takich jak Call of Duty: Warzone, Battlefield 2042 czy The Finals może uratować to życie w podbramkowych sytuacjach.

Niżej znajdziemy 4 programowalne przyciski i to umiejscowienie było z początku kłopotliwe. Problem w tym, że znajdują się one w trakcie chwytu tuż pod palcami, co w pierwszych godzinach testów wielokrotnie doprowadzało do przypadkowego wywołania przypisanej akcji. Po pierwsze jednak da się do tego przyzwyczaić, a po drugie taka lokalizacja przycisków ma swoje plusy.

Wyjaśnię Wam to na przykładzie EA FC 24. Zmiana zawodnika w meczach online – zwłaszcza tych na wysokim poziomie – musi być błyskawiczna. Odbywa się poprzez przyciśnięcie RB palcem wskazującym, który w moim przypadku znajduje się zazwyczaj na prawym spuście, bo ten odpowiada za sprint zawodników.  Przełączanie się między zawodnikami wymaga więc zwolnienia sprintu i przesunięcia palca wyżej – może wydawać się to błahostką, ale ta sekunda nierzadko potrafi zadecydować o pomyślnym odbiorze piłki w krytycznym momencie.

Palec środkowy spoczywa w tym czasie bezczynnie na przycisku P1, dlatego postanowiłem go wykorzystać. Zaprogramowanie go w taki sposób, by wybudzał zmianę zawodnika, wyraźnie zmniejszyło czas reakcji, a to przekłada się na lepsze osiągi w grze.

Reklama

Tu warto zaznaczyć, że przypisanie danej czynności nie wyklucza aktywności pierwotnego przycisku, więc tych, które umieszczono u spodu kontrolera, można używać w ramach alternatywy lub przycisku awaryjnego, zanim nowy sposób grania wejdzie Wam w nawyk.

Wróćmy jeszcze na chwilę do przodu, a konkretniej do analogów. Te wyposażono w mechanizm antidrift, zapobiegający popularnemu problemu z rejestrowaniem ruchu, nawet w momencie, gdy gracz nie dotyka pada. Czułość analogów możemy regulować zaś za pomocą ekranu, który jest jednym z najciekawszych elementów Turtle Beach Stealth Ultra.

Reklama

Ekran, czyli centrum sterownia padem

Klikając plusik zlokalizowany tuż pod przyciskiem udostępniania, wybudzamy ekran, pełniący rolę centrum sterownia padem. Za jego pomocą możemy rozpocząć proces łączenia z urządzeniem (Xbox, PC), przełączać się między dziesięcioma profilami spersonalizowanych ustawień, przypisywać akcję dodatkowym przyciskom, zmieniać kolory podświetlenia (9 podstawowych i 8 dynamicznych), dostosowywać czułość analogów, regulować poziom wibracji i w końcu odczytywać powiadomienia, bo kontroler da się połączyć ze smartfonem.

Problem w tym, że przydatność tej ostatniej funkcjonalności jest mocno ograniczona, bo udało mi się pada zsynchronizować poprawnie tylko z WhatsApp. Inne komunikatory nie współpracowały.

Muszę jednak przyznać, że liczba opcji robi wrażenie. Fani customowych ustawień poczują się jak na placu zabaw. Twórcy chcieli stworzyć kontroler, który w rękach każdego gracza będzie zachowywał się inaczej, w zależności od preferowanych gier – i to założenie bez wątpienia udało się zrealizować.

Stealth Ultra w wyczynowym graniu sprawuje się świetnie

No dobra, technikalia technikaliami, ale jak z Stealth Ultra korzysta się na co dzień? Odpowiedź brzmi – świetnie, choć nie wywróci to Waszego grania do góry nogami. Do połączenia z konsolą konieczne będzie wpięcie w nią odbiornika na USB-A, a po szybkiej synchronizacji można zasiadać do grania. Kontroler jest delikatnie większy niż standardowy pad od Xboxa, przez co trzyma się go równie wygodnie (o ile nie wygodniej), zachowując przy tym niewielką wagę, co przekłada się na komfort użytkowania. Ten jednak wymaga pewnego „wypracowania”, bo ustawienie niektórych przycisków różni się od oryginału.

Scentralizowane przyciski zrzutu ekranu, opcji i udostępniania, które w standardowym padzie znajdują się tuż pod logo Xbox, w Stealth Ultra zostały nieco rozrzucone, przez co na początku musiałem wyrobić sobie odruch sięgania wyżej – jest to jednak rozwiązanie konieczne z uwagi na ekran.

Reklama

Podobne przyzwyczajenia trzeba wyrobić sobie w kontekście przycisków u spodu. Poprawnie wykorzystane dadzą Wam przewagę w grach, ale nie każdemu ich umiejscowienie przypadnie do gustu. Nie mogę zaś doczepić się ani do przycisków LB/RB, które w padach dołączonych do konsoli psują się na potęgę. Te w Stealth Ultra działają lekko, a skok jest przyjemny, przy czym czuć, że jest to inny mechanizm, który nie bazuje na plastikowych haczykach, tak wadliwych w oryginalnych padach.

Bateria także daje radę, bo na jednym naładowaniu wytrzymuje około 30 godzin. Samo uzupełnianie akumulatora zajmuje 2 godziny, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by podłączyć kontroler do konsoli kablem i dalej cieszyć się grą.

Fantastyczny kontroler, ale nie każdy wykorzysta jego potencjał

W ogólnym rozrachunku większych wad musiałbym się doszukiwać na siłę. Stealth Ultra to bowiem porządnie wykonane urządzenie z dbałością o szczegóły, przemyślanym i prostym interfejsem oraz pozbawione mankamentów oryginalnych padów od Xbox. Za to wszystko trzeba jednak zapłacić i to nie mało, bo niespełna 1000 zł (w zależności od sprzedawcy, najtańsza oferta promocyjna ze sprawdzonego źródła to 899 zł). W grudniu za tą cenę można było kupić Xboxa Series S w jednym z polskich elektromarketów.

Dlatego też uważam, że Stealth Ultra nie zrewolucjonizuje Waszego grania. Niedzielny gracz, który zasiada do konsoli raz w tygodniu, prawdopodobnie nie doceni możliwości tego pada, lub nie będzie umieć w pełni ich wykorzystać. Osoba wybierająca takie urządzenie doskonale wie czego oczekuje – nieawaryjnych LB/RB, systemu antidrift w analogach i regulacji czułości przycisków. Reszta to tylko dodatki – przydatne i niewątpliwie atrakcyjne, ale wciąż dodatki. Czy warte prawie 1000 zł? Moim zdaniem nie, ale nie odbiera to Turtle Beach Stealth Ultra tytułu naprawdę świetnego sprzętu, niewątpliwie lepszego od dedykowanych (podstawowych) padów do Xboxa.

Turtle Beach Stealth Ultra
plusy
  • Design
  • Jakość wykonania
  • System antidrift w analogach
  • Wbudowany ekran
  • Ciekawe podświetlenie RGB
  • Czas pracy na baterii
  • Gumowane uchwyty
  • Programowalne przyciski
  • Etui i nakładki na analogi w zestawie
minusy
  • Cena
  • Specyficzne ustawienie przycisków dodatkowych, wymagające przyzwyczajenia

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama