Kiedy wczoraj Facebook sam się zamknął w serwerowni, spędziłem cały wieczór obserwując jak prawie cały Twitter robi sobie z tego jaja. Było to jednak jeden z niewielu momentów, w którym wesoła tematyka miała przewagę na tego typu stronach.
Social media, jak większość wynalazków opracowanych przez człowieka ma swoje dobre, jak i złe strony. O ostatecznej ocenie tego, czy nadamy mu negatywny, czy pozytywny charakter decydują jednak ludzie-użytkownicy, a nie bezduszna technologia. I to właśnie przez aktywność mas ludzkich social media odbieramy je dziś, jako siedlisko patologii, negatywnie wpływające na całe społeczeństwa, a szczególnie jednostki o bardziej kruchej budowie psychicznej.
Konflikt interesów
Korzystają z tego, a nawet jak wiemy z ostatnich zeznań sygnalistki z Facebooka czynnie wykorzystują właściciele platform. Na narastających antagonizmach, generujących ruch można nieźle zarabiać. O ile jednak jakąś kontrolę prawną czy instytucjonalną nad właścicielami korporacji da się roztoczyć, to po pierwsze będzie ona tylko „jakaś”, a po drugie i tak nie wierzę, że gdyby była lepsza, udałoby się opanować bagienka społeczne bulgoczące w tych serwisach.
Skąd wziąć strażników
Nie zabrzmi to zbyt optymistycznie, ale nie zatrzymamy hejtu, kłótni, obrażania się, ponieważ nie będzie miał tego kto zrobić, zjawisko jest zbyt powszechne. Żadna firma nie będzie w stanie zatrudnić tylu moderatorów, żadne AI nie jest tak błyskotliwe, żeby wyłapać wszystkie niuanse patologicznych zachowań. Zabronisz jakiegoś zwrotu, hejterzy szybko wymyślą inny, a system dojedzie osoby, które używają danego pojęcia w innym kontekście.
Problemy, z jakimi trudno będzie sobie poradzić widać choćby w Australii, która wprowadziła dość ostra prawo o odpowiedzialności za treści w social mediach. CNN ogłosił ostatnio, że likwiduje swoją facebookową stronę, ponieważ nie jest w stanie ogarnąć obraźliwych komentarzy, za które stał się odpowiedzialny. Firma poprzerzucała się z Facebookiem oskarżeniami o brak narzędzi, po czym ostatecznie odpuściła.
Chińska próba
Jeśli ktoś miałby na tym polu odnieść sukces to chyba tylko znacznie bardziej karni i mający do tego większe predyspozycje społeczne Chińczycy. Przekonamy się już niedługo, są właśnie w trakcie pierwszych prób z prawem tego typu. Od internetu w dużym stopniu zostaną odcięte dzieci, a kary jak to w Chinach będą drakońskie i egzekwowane przez ich system ocen społecznych. W krajach „Zachodu” taka droga moim zdaniem możliwa nie będzie. Zresztą nawet co do Chin mam wątpliwości, czy im się uda.
Tacy jesteśmy
Ludzie w social mediach chcą się kłócić, chcą upuszczać krwii przeciwnikowi, a że do tego są jeszcze przez różne cyniczne środowiska umiejętnie do tego podkręcani, to mamy to co mamy. Dla osób chcących wykorzystać sociale merytorycznie pozostaje żmudne, ręczne sterowanie przy pomocy blokad, wyciszeń, kłódek etc. które doskonałe nigdy nie będzie. Polaryzacja potrafi dziś skłócić ze sobą znajomych, a nawet rodziny i nie da się stworzyć tak szczelnej bańki. Dla wielu osób najbardziej wskazany byłby całkowity odwyk od takich miejsc, ale z tego co widziałem choćby wczoraj, większość osób nie potrafi bez nich żyć.
Intrnetowy darwinizm?
Jedynym w 100% skutecznym sposobem na komfort psychiczny w social mediach jest wykształcenie sobie „gęsich piór”, po których jak wiadomo wszystko spływa. Obawiam się, że tylko ewolucja w kierunku zupełnego znieczulenia na to bagienko jest w stanie ukrócić depresje i problemy, które doświadcza coraz większa liczbę użytkowników tych serwisów. Tyle, że to nie odbędzie się bezkosztowo. Czeka nas powolna ewolucja homo sapiens w kierunku bardziej odpornego psychicznie homo internetus, szkoda tylko, że jak to przy procesach ewolucyjnych, nie obędzie się bez ofiar. Innej drogi niestety nie widzę, a Wy?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu