Toyota zapowiada nowy samochód elektryczny - Urban Cruiser. Niestety ponownie nie ma fajerwerków, mamy przeciętny zasięg, przeciętny wygląd i nieprzeciętnie brzydką deskę rozdzielczą.
Elektryczny Yaris Cross
Toyota nie ma szczęście do samochodów elektrycznych. Wystarczy choćby wspomnieć ile kłopotów sprawiał bZ4x, który do dzisiaj bardzo słabo się sprzedaje. I wygląda na to, że najnowsza propozycja - Urban Cruiser również nie będzie miał łatwego życia. Bazujący na całkiem nowej platformie pojazd, to samochód porównywalny z Yarisem Cross, czyli miejski SUV klasy B, który jest bliźniakiem zaprezentowanego kilka tygodni wcześniej Suzuki eVitara. Niestety na model Toyoty będziemy musieli poczekać aż do drugiej połowy przyszłego roku, podczas gdy konkurencja w tym segmencie już dzisiaj mocno się zaostrza.
Toyota Urban Cruiser zostanie wyposażona w baterie LFP o pojemności 49 kWh lub 61 kWh, co powinno zapewnić zasięg w okolicach 300 do 400 km. Jak na miejskie auto to całkiem niezły wynik, ale dalej nie jest już tak dobrze. Bazowy model z mniejszą baterią otrzyma napęd na przód za pośrednictwem silnika o mocy 144 KM oferującego 189 Nm. Przy mocniejszej baterii silnik ten rozwinie 174 KM i ponownie 189 Nm. Powstanie też wersja z napędem na wszystkie koła, która będzie miała w sumie 184 KM i 300 Nm. Moc tylnego silnika ma oscylować w okolicach 60 KM, ale wygląda na to, że bateria LFP nie będzie w stanie dostarczyć energii potrzebnej do pełnego wykorzystania mocy obu silników. Prędkość ładowania ma sięgać 150 kW w przypadku pojemniejszego ogniwa, ale czas potrzebny na naładowanie się od 15% do 70% to aż 30 minut.
Jak już wspominałem, Urban Cruiser rozmiarami jest niemal identyczny jak Yaris Cross, ma nawet podobną bryłę nadwozia. Wyróżnia się za to o 14 cm dłuższym rozstawem osi, co zapewni więcej miejsca pasażerom na tylne kanapie. Na temat designu zewnętrznego można napisać wiele, ale są różne gusta więc nie będę się nad nim pastwił. Tylna kanapa ma być dodatkowo przesuwana i dzielona w proporcjach 40:20:40, co pozwoli na całkiem elastyczną aranżację przestrzeni bagażowej. Niestety Toyota nie podała wielkości bagażnika, Suzuki eVitara oferuje nieco ponad 300 litrów i podejrzewamy, że w przypadku Toyoty będzie podobnie.
Deska rozdzielcza rodem z lat 80-tych?
To wszystko nie wygląda jeszcze tak źle, do czasu aż nie zajrzymy do wnętrza kabiny. Toyota kolejny raz zmieniła koncepcję, która np. w nowym Priusie była już całkiem ładna. Teraz wracamy ponownie do wystających tabletów rodem z obecnej Corolli (której przydałoby się już odświeżenie). Wysunięcie na górę ekranu systemu inforozrywki pozostawiło pustkę na konsoli środkowej, którą wypełnia kawał plastiku i przycisk świateł awaryjnych. Nawiewy zamknięte zostały natomiast w grubych ramkach, a całości dopełnia piano black między fotelami. Na drzwi lepiej nawet nie patrzeć, bo ta incepcja w której wkomponowano klamkę sprawia, że moje oczy krwawią. Tytuł najgorzej zaprojektowanej deski rozdzielczej Toyota ma już jak w banku.
Co ciekawe technicznie wcale nie musi być źle. W standardzie dostaniemy pompę ciepła i ogrzewanie postojowe, a system wspiera oczywiście Android Auto i Apple Car Play. Nie zabraknie też systemów bezpieczeństwa, kamer 360 stopni czy większych felg (nawet 19 cali). Obawiam się jednak, że to cały czas za mało i za późno. W dodatku będzie też pewnie za drogo, bo zagraniczne media wspominają o 45 000 USD. Na oficjalny cennik musimy jeszcze kilka miesięcy poczekać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu