Motoryzacja

Nadciąga elektryk od Toyoty? Bo wodór i hybrydy to nie wszystko

Maciej Sikorski
Nadciąga elektryk od Toyoty? Bo wodór i hybrydy to nie wszystko
Reklama

Wielu producentów rozpoczęło już przygodę z samochodami elektrycznymi, spora grupa zapowiedziała, że to zrobi. Na liście znajdziemy graczy amerykańskich, japońskich, niemieckich, chińskich czy francuskich, stare koncerny i młode "gwiazdy". Do tej pory w zestawieniu brakowało jednak lidera branży motoryzacyjnej, korporacji Toyota. Możliwe, że sytuacja się zmieni i gigant z Kraju Kwitnącej Wiśni jednak wprowadzi do oferty typowego elektryka.

Toyota do roku 2020 rozpocznie masową produkcję samochodów elektrycznych - takie informacje płyną z japońskich mediów. Na razie są niepotwierdzone, ale to może się niebawem zmienić. Gdyby do tego doszło, elektryki zyskałyby mocne wsparcie, za ich tworzenie zabrałby się największy na świecie producent samochodów, pojawiłby się kolejny argument przemawiający na korzyść aut zasilanych inaczej, niż ropą naftową (oczywiście pojawią się głosy, że elektryki zasilane są energią elektryczną wytwarzaną z paliw kopalnych, więc na jedno wychodzi). Decyzja Toyoty byłaby potwierdzeniem, że warto inwestować na tym polu i mogłaby nakręcić biznes.

Reklama

Ktoś spyta oczywiście: jaka w tym nowość? Przecież Toyota od dawna pracuje nad alternatywnymi napędami. Tworzy hybrydy, od kilku lat rozwijają projekt Mirai, czyli samochód o napędzie wodorowym, który na dobrą sprawę można uznać za samochód elektryczny. Są też eksperymenty z klasycznymi elektrykami. I tu dochodzimy do sedna sprawy: nowy pojazd nie będzie eksperymentem, lecz autem przeznaczonym do konkurowania z innymi producentami, skierowanym do masowego klienta. Ma się przy tym odznaczać typowym zasilaniem elektrycznym: akumulatory ładowane przed jazdą, maszyna z wtyczką.

Do tej pory Toyota z rezerwą podchodziła do takiego rozwiązania, typowy elektryk ma zbyt dużo ograniczeń i widziany jest przez producenta jako auto miejskie, a nie bezpośredni następca samochodu zasilanego płynnym paliwem. Stąd prace nad zasilaniem wodorowym: paliwo jest czyste, ale akumulator nie musi być ładowany przez kilka godzin, duży zasięg zapewni kilkuminutowe tankowanie, energia elektryczna powstanie podczas jazdy. Tyle, że Toyota sama nie ma szans przeforsować tego rozwiązania, nawet przy wsparciu japońskich władz. A i paliwo jest kwestią problematyczną, bo trzeba je przecież produkować i transportować, co nie musi być procesem opłacalnym przy niewielkiej skali.

W tym kontekście nie będzie dziwić, jeśli Toyota faktycznie rozpocznie na początku przyszłego roku prace nad pełnokrwistym elektrykiem, samochodem o zasięgu 300 km, który ma powstać na bazie istniejącej już platformy. Nie musi to z automatu oznaczać porzucania hybryd czy wodoru: korporacja po prostu rozpocznie nową ścieżkę rozwoju. Dla swojego bezpieczeństwa, na wypadek, gdyby samochody elektryczne okazały się rozwiązaniem dominującym. Wyobraźmy sobie, że Volkswagen, GM czy Nissan pracuje nad takimi technologiami, że zaczyna się nakręcać sprzedaż elektryków, a Toyota nie ma w swojej ofercie solidnej alternatywy i w pośpiechu bierze się do pracy - straty mogłyby być naprawdę duże, więc lepiej dmuchać na zimne.

Pewnie nie bez znaczenia jest fakt, iż auto może się pojawić na rynku przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio. Niedawno pisałem, że podczas tej imprezy Toyota zamierza się chwalić autobusami wodorowymi, podejrzewam, że może się pojawić kolejna wersja Mirai, a teraz wiele wskazuje na to, że doczekamy się także elektryka. Dobry czas na promocję. Warto w tym miejscu dodać, że Departament Transportu Stanów Zjednoczonych planuje stworzyć kilkadziesiąt "korytarzy" na amerykańskich autostradach przeznaczonych dla samochodów elektrycznych. Bo o ile z ładowaniem elektryków w miastach nie ma większych problemów, o tyle na dłuższych odcinkach poruszanie się takim pojazdem jest dzisiaj ryzykowne. To ma się zmienić, projekt pomogą zrealizować i producenci samochodów, i firmy energetyczne. Widać wyraźnie, że wykonywane są kolejne kroki w kierunku rozpowszechnienia aut elektrycznych. Toyota musi na to zwracać uwagę i nie zdziwi potwierdzenie wspomnianych plotek.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama