Felietony

Plecak i walizka Thule - recenzja. Wyjazdy stały się jeszcze przyjemniejsze

Kamil Świtalski
Plecak i walizka Thule - recenzja. Wyjazdy stały się jeszcze przyjemniejsze

Od kilku tygodni mam przyjemność testować plecak Thule Paramount oraz walizkę Thule Subterra. Z nimi wyjazdy stały się wygodniejsze i... bezpieczniejsze.

Plecak i walizka podręczna którą mogę zabrać ze sobą na pokład samolotu to akcesoria wyjazdowe, z których korzystam najczęściej. Często wybierając się nawet na kilka tygodni na drugi koniec świata nie zabieram ze sobą dużego bagażu: mały jednak być musi. Duża w tym zasługa podróżowania z całym zastępem elektronicznych gadżetów, których nadać najzwyczajniej w świecie... nie mogę — przez wbudowane weń akumulatory. Dlatego małe-wielkie rzeczy takie jak wygodne prowadzenie, solidna konstrukcja i łatwy dostęp do wszystkiego czego mogę w danej chwili potrzebować są dla mnie tak istotne.

Ostatnie miesiące w podróże te mniejsze i większe pakuje się do akcesoriów Thule. Walizki kabinowej z serii Subterra o pojemności 33L oraz większego wariantu plecaka z serii Paramount (27L). I myślę, że to zestaw, z którego szybko nie zrezygnuję.

Plecak Thule Paramount - na co dzień i na wyjazd. Do miasta i poza nie

Jako że na co dzień pracuję z domu — nie powiem, bym musiał korzystać z plecaka codziennie. Ale to rzecz, bez której nie ruszam się z domu. Zarówno na krótki wypad na konferencję, jak i kilkudniowy wyjazd — plecak jedzie ze mną. A w nim kilka kilogramów elektroniki (laptop i/lub tablet, aparat fotograficzny, konsola do gier i trochę okablowania), tzw. przydasiów które zawsze mam przy sobie (a to długopis, a to chusteczki). A w przypadku tych dłuższych wypadów — także ubrania i kosmetyki.

Plecak Thule Paramount - konstrukcja. Co oferuje plecak?

Plecak Thule Paramount z którego korzystam to ten większy wariant, który oferuje... zaskakująco dużo miejsca na wszystko. Szczerze mówiąc: byłem zaskoczony tym, jak wiele można do niego zmieścić. I mam tu na myśli nie tylko główne kieszenie, w których bez większego wysiłku zapakowałem całą podręczną elektronikę i ubrania na kilka dni, ale też wszystkie te dodatkowe poukrywane kieszonki. Bo jest ich bez liku — i każda powstała po coś. I widać że to z myślą o konkretnym przeznaczeniu zostały zaprojektowane zarówno ich wnętrza, jak i rozmiary. Specjalna kieszonka na paszport? Jest, z łatwym dostępem — na plecach. Uchwyt na klucze? To kieszonka w kieszonce. Miejsce na butelkę z wodą? Jest — i to takie, że nawet przy większym zapakowaniu się, bez specjalnych kombinacji mieści się moja niemałych rozmiarów butla. Jest to jednak miecz obosieczny — bowiem w przypadku tych mniejszych podczas biegu czy pochylania się mogą one się wysunąć. Tych kieszonek jest tam prawdziwy ogrom — i co najlepsze, pakując się mam poczucie, że mimo iż jest ich wiele, nie jest ich za wiele. A jako że to plecak stworzony głównie z myślą o transporcie komputera — i tutaj znalazło się kilka sprytnych udogodnień.

Główna komora zamykana jest zarówno na "haczyk", jak i późniejszy suwak. Wtedy otwieramy plecak — i po brzegi możemy upychać w nim rozmaitości. Istnieje spora szansa, że nie będziemy potrzebować wyjmować nowej bluzy z dna plecaka tu i teraz. Inaczej jednak sprawy mają się z komputerem czy tabletem. I właśnie dlatego plecak dorobił się dodatkowych opcji otwarcia, które sprawnie pozwolą dostać się do komór od góry lub z boku plecaka, bez konieczności otwierania jego głównej części. Idealne w swojej prostocie rozwiązanie, które ratuje życie nie tylko w biegu gdy zależy nam na czasie, ale... także w sytuacjach, gdy otwarcie pokaźnych rozmiarów plecaka okazuje się wyzwaniem. I tak: nareszcie wyjmowanie i chowanie komputera czy tabletu w wąskich przestrzeniach samolotu przestało być problematyczne. To samo zresztą tyczy się sprawnego sięgnięcia po obiektyw czy aparat (gdy nie mam go zamontowanego na ramieniu za pośrednictwem uchwytu od Peak Design) z głównej komory: najczęściej robię to właśnie za pośrednictwem bocznego zapięcia. Rozumiem jednak, że u części użytkowników taka opcja może budzić mieszane uczucia podyktowane przede wszystkim obawą o bezpieczeństwo.

Na plus także bez wątpienia to, że produkty ze sobą współgrają — i plecak doczekał się opcji przymocowania do walizki za pośrednictwem specjalnego uchwytu.

Plecak Thule Paramount - wysoka jakość i bezpieczny transport nawet w niesprzyjających warunkach pogodowych

Tym co mnie najbardziej zaskoczyło w plecaku Thule Paramount jest jakość wykonania. Szwedzki producent jest znany ze swojej dbałości o szczegóły. Tym razem pisząc o plecaku mam jednak na myśli nie tylko to, że materiały po które sięgnięto są z wysokiej półki — choć... no jak się możecie domyślać: są. Ale cała ta konstrukcja przemyślana jest zarówno pod względem użyteczności, jak i wygody. Nie przesadzę ani trochę pisząc, że nigdy nie korzystałem z wygodniejszego plecaka. Plecaka, który — przypominam — traktuję jako akcesorium podróżne oraz miejskie. Siatkowany tył zapewnia swobodny przepływ powietrza, dzięki któremu nawet w upalne dni możemy liczyć na przewiew i szanse na wielką plamę na plecak się zmniejszają. Nie da się jednak ukryć, że przy sprawnym marszu i wysokich temperaturach w plecy... po prostu jest gorąco. I to wydaje się problemem nie do przeskoczenia.

Ale to plecak, który sprawdzi się o każdej porze roku. Bo nie ważne czy będziemy w nim paradować w upalne letnie dni, podczas lekkiej jesiennej mżawki czy solidnej ulewy: wszystko co w środku pozostaje bezpieczne i... suche. Miałem okazję przetestować go już we wszystkich wspomnianych warunkach — i po godzinie marszu w ulewie byłem nieco spanikowany zaglądając do środka. Okazało się jednak że mimo iż z zewnątrz wszystko wyglądało dramatycznie, w środku nic nie przemokło. Ufff.

Walizka Thule Subterra. Podręczny kompan moich wyjazdów

Wspomniałem już kilkukrotnie na łamach AntyWeb, że nie jestem specjalnym fanem nadawania bagażu. Jeżeli tylko mogę: pakuję się w ten podręczny. Linie lotnicze zdecydowanie za często gubiły moje bagaże w przeszłości, więc nawet gdy jestem zmuszony z takiej formy skorzystać: nawet najważniejszą odzież mam zawsze przy sobie.

Przez lata przerobiłem kilkanaście walizek podręcznych. Tych miękkich i tych twardych. Mniejszych i większych. Ba, miałem nawet przyjemność wybrać się w podróż z bardzo fajną walizką podręczną Xiaomi, która do złudzenia przypominała kultowe produkty Rimowa. Ale mimo że bardzo mi ona przypadła do gustu (i bardzo chciałem ją kupić, ale zniknęła ona z polskiej dystrybucji), muszę przyznać że 33-litrowa walizka Thule Subterra to produkt, z którym współpracuje mi się jeszcze lepiej.

Pomieści więcej dzięki sprytnemu trickowi

33 litry to, przekładając z podróżnika na życiowe, niespecjalnie wiele. Jasne — na kilkudniowy wyjazd: w sam raz. Ale jeżeli z różnych powodów musimy zapakować nieco więcej niż niezbędnik: robi się kłopotliwie. W tym konkretnym produkcie pomocą w odzyskiwaniu miejsca i separowaniu rzeczy czystych i brudnych jest specjalne akcesorium, które pozwoli "dopchać" wszystko do dna, tym samym maksymalizując przestrzeń, jaką mamy do wykorzystania. Co więcej: to idealnie w swojej prostocie rozwiązanie, które po prostu nakłada się na specjalne paski prowadzące... i tyle! A poza tym, że pozwoli odzyskać miejsce i łatwo odseparować od siebie grupy ubrań, w przypadku co bardziej eleganckich elementów odzieży: zadba również o to, by dotarły one w możliwie jak najlepszym stanie. Bez zagnieceń.

Aby kilka najpotrzebniejszych rzeczy mieć zawsze blisko i nie musieć otwierać za każdym razem całej walizki, z przodu znalazła się specjalna komora, której zadaniem jest zapewnienie szybkiego dostępu do kluczy czy portfela. Wszystko to zamykane osobnym zamkiem błyskawicznym.

Nylonowa, trwała i wygodna

Walizka wykonana jest z materiału nylon 800D. Owszem, mimo stelaża w środku — jest ona miękka, ale spokojnie. Akcesorium jest w pełni wodoodporne i we wspomnianych już trudnych warunkach atmosferycznych: dało sobie radę śpiewająco. Ulewa w środku nocy nie stanowiła dla niego najmniejszego problemu, podobnie zresztą jak kilkukilometrowe spacery po nierównościach. Solidnej wielkości cztery koła umożliwiają bowiem łatwe prowadzenie nawet po terenach, które stanowią największe wyzwanie dla walizek. Nierówności, kamienie, dziury i szeroko pojęte polskie drogi. Ze wszystkimi poradziła sobie znakomicie.

Bo właśnie: poza tym, że posiada ona solidne kółka, posiada także wygodny, trwały, uchwyt. I to taki, na którym bez problemu można zahaczyć wszystkie standardowe akcesoria (tak, etui od Steam Decka tez dało radę) czy opisywany wyżej plecak. Walizka posiada też ustandaryzowane wymiary, dzięki czemu bez problemu zabierzemy ją na pokład (testowałem w obrębie linii lotnicznych zgromadzonych wokół programów partnerskich Star Alliance i OneWorld). Ogromnym atutem walizki jest także jej waga, wynosząca niespełna 3,5 kg.

To solidny, przemyślany i trwały produkt, który nie dał się nawet największej monsunowej ulewie z jaką miałem do czynienia w ostatnich latach. A uwierzcie mi, że wiele produktów miałoby problem by poradzić sobie z jej intensywnością.

Produkty Thule: czy warto kupić?

To była moja pierwsza styczność z produktami Thule i... muszę przyznać, że jest to znajomość na dłużej. Zakładam, że każde z akcesoriów przetrwa ze mną co najmniej kilka lat — ale już w ostatnich tygodniach przeglądałem ich inne produkty. Nieco mniejszy wariant plecaka (na spacer z aparatem i jednym obiektywem nie potrzebuję aż 33L) to coś, co z pewnością niebawem pojawi się w mojej kolekcji. Jestem przekonany, że to akcesoria trwałe i po prostu solidnie wykonane — a przy tym też wyjątkowo przemyślane.

Jeżeli miałbym wskazać jakiś aspekt który może dla wielu być znakiem "stop", to byłaby to cena. Żadne z produktów firmy nie należą do tanich — ale też krzywdzącym byłoby nazwać je drożyzną. To po prostu pewien pułap jakościowy produktów, za który trzeba zapłacić więcej niż za podstawowe plecaki na wyprzedażach. I jeżeli przejrzycie konkurencyjne produkty z tej samej półki jakościowej, to rzadko kiedy znajdziecie coś taniej. Ale rozumiem, że ponad półtora tysiąca złotych za walizkę podręczną czy ponad 800 złotych za plecak to ceny dla wielu kosmiczne. Jeżeli jednak potrzebujecie produktów które faktycznie zadbają o bezpieczeństwo ich zawartości, a przy tym będziecie z nich korzystać regularnie... to myślę, że taka inwestycja szybko się zwróci.

-

Akcesoria do recenzji dostarczyła firma Thule

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu