Od kilku miesięcy testowałem 32-litrowy plecak Thule Covert. Stworzony z myślą o fotografach, ale nie zastąpi torby fotograficznej. Duży i wyjątkowo uniwersalny.
Produkty firmy Thule to coś, co przekonało mnie do siebie już jakiś czas temu. Jesienią miałem przyjemność testować plecak i walizkę. Ten pierwszy przeszedł jedną z największych prób jakie mogę sobie wyobrazić. Godzinny spacer w monsunowej ulewie, po której wszystko co było w środku pozostało bezpieczne i suche, mimo że ja byłem przemoczony do suchej nitki. Plecakiem byłem na tyle zachwycony, że zdecydowałem się na zakup także jego mniejszego wariantu modelu Paramount. I nie ma co ukrywać, że jestem nim zauroczony równie mocno.
Oba produkty traktuję jednak w kategorii plecaków miejskich. O ile idealnie nadają się by spakować tam elektroniczne gadżety, odzież i aparat z jednym obiektywem — o tyle w przypadku wypraw na które zabieram ze sobą więcej sprzętu foto... no cóż, tutaj sprawy mają się nieco gorzej. Wiedziałem od dawna, że plecak typowo fotograficzny — z wygodnym dostępem do sprzętu i specjalnymi przegródkami to tylko kwestia czasu. Od kilku miesięcy miałem okazję testować w bojach największy wariant plecaka fotograficznego Thule — 32-litrowy Covert. Jest ogromny, pojemny i... idealnie sprawdza się także jako ogromny plecak na wyjazdy, gdzie nie zabieram ze sobą aparatu.
Thule Covert: dla fotografów i nie tylko
Zacznijmy może od tego, że Thule Covert w wariancie 32-litrowym jest ogromny. To naprawdę wielki plecak, który pomieści tonę sprzętu i akcesoriów, a wciąż zostanie nam jeszcze sporo miejsca na odzież, jedzenie czy co nam się jeszcze zamarzy. Warto mieć bowiem na uwadze, że Thule Covert ma specjalny wkład fotograficzny, który możemy dostosowywać do własnego widzimisię. Za pomocą specjalnych ścianek mocowanych na rzepy, które pozwalają idealnie dostosować wielkość do obiektywów, akcesoriów i aparatu.
Co ważne: wspomniany wkład fotograficzny możemy całkowicie wyjąć z Thule Covert. Wówczas staje się osobnym akcesorium, do którego możemy dołączyć pasek czyniąc go... torbą na ramię. Ale to, że możemy, nazwijmy to, sekcji fotograficznej używać osobno to jedno. Niezwykle istotnym aspektem pozostaje jednak fakt, iż czyniąc to... możemy zyskać znacznie więcej miejsca w plecaku na wyprawę, gdzie nie potrzebujemy zabierać ze sobą całego zestawu fotograficznych akcesoriów.
No i tak — z jednej strony wszystko działa idealnie. Możemy sobie dostosowywać do naszego widzimisię, są ścianki, przegródki, cuda na kiju. Z drugiej jednak strony: wszystko rozbija się o indywidualne potrzeby. O ile podróż z jednym aparatem (z zapiętym obiektywem) i zapasowym obiektywem z tym wkładem nie stanowi najmniejszego problemu, o tyle kiedy pojawia się więcej akcesoriów... to pojawia się problem. Nie będę wyrokował że tak jest z każdym: wiadomo, że niewielkie aparaty Fuji i ich małe obiektywy będą stanowiły znacznie mniejszy problem, niż ten który ja napotkałem. Albowiem poza Sony A7III z zapiętą Sigmą 24-70 f/2.8 mogłem tam zmieścić maksymalnie dwa dodatkowe obiektywy i jakieś drobnostki (np. filtr). A jako że podróżowałem ostatnio z pięcioma dużymi i stosunkowo ciężkimi obiektywami — cała reszta musiała powędrować do innych przegród. Warto mieć to na uwadze najlepiej samodzielnie sprawdzić, czy przestrzeń oferowana w tamtejszej części fotograficznej będzie dla nas wystarczająca i czy nie potrzebujemy czegoś większego (ale zarówno też... mniej uniwersalnego). Bo mimo swojego rozmiaru — pod wieloma względami plecak ten nie zastąpi nam torby fotograficznej.
Dodam też, że była to wyjątkowa okazja - bo przez większość czasu... tak naprawdę nie potrzeba mi więcej, niż dwóch dodatkowych obiektywów. Te, nawet jeśli są pokaźnych rozmiarów, się zmieszczą — a cała reszta plecaka zostaje nam na całą resztę rzeczy. Bez problemu można się w nim zapakować na kilkudniową wyprawę.
Thule Covert w praktyce: jest wygodnie i funkcjonalnie. Czy idealnie? Nie
32 litry to kawał plecaka. Nie będę ukrywał, że przy pierwszej wyprawie z nim poczułem się nieco onieśmielony wszystkim tym, co ma on do zaoferowania. Jak wiele plecaków oferujących więcej niż dwie przegrody na krzyż, tutaj również potrzeba chwili by nauczyć się jak co działa i do czego służy. Nie trwa to jakoś zaskakująco długo, ale na starcie można być onieśmielonym.
Poza główną komorą, czeka na na nas jeszcze kilka kieszonek. Nie są one jakoś spektakularnie wielkie — i rozumiem, że zwłaszcza przy wypełnieniu środka plecaka, może niektórym zabraknąć w nich miejsca. Dla mnie sprawdzały się idealnie na drobnostki — a to niewielką lampkę LED, a to filtr, a to drobiazgi typu chusteczki higieniczne, do których zawsze chciałem mieć łatwy dostęp. Nie ukrywam jednak, że z porównaniem do plecaków z serii Paramount brakuje mi tutaj kieszeni na paszport znajdującej się na plecach. Plecak ten ma inne bezpieczne rozwiązania do których potencjalnym złodziejom byłoby się trudno dostać, ale to akurat element z którego korzystam regularnie i na co dzień, dlatego dość mocno odczułem brak bezpiecznej kieszeni z banalnie prostym dostępem.
Kolejna sprawa: przegroda na laptopa. Jest, jest bezpieczna, jest prosto na pleckach — ale by się do niej dostać trzeba odpiąć i otworzyć cały plecak. Nie ma tam opcji szybkiego dostępu jak w pozostałych plecakach z których korzystam. Z jednej strony zrozumiałe: w zamian jest szybki dostęp do bezpiecznej przegrody fotograficznej która ma być głównym bohaterem tego modelu. Z drugiej: zwracam na to uwagę, bo żonglując plecakami to drugi z elementów którego mi brakuje.
Ogromnym plusem jest jednak to, że plecak na górze jest rozwijany, przez co w razie potrzeby — zawsze można ze stosunkowo kompaktowego (stosunkowo, bo warto mieć na uwadze, że to 32-litrowy plecak) akcesorium zrobić znacznie większy i pojemniejszy plecak. Sam niezwykle doceniam opcję "montowania" tam kurtek czy bluz podczas podróży. To rozwiązanie które po prostu działa.
Tym jednak co bardzo lubię w Thule Covert jest to, jak wygodny to plecak. Szerokie pasy sprawiają, że nawet wyładowany po brzegi nosi się go wyjątkowo komfortowo. Sam plecak też po prostu dobrze "leży" na plecach — usztywniony i odpowiednio wyprofilowany tył idealnie sprawdza się w praktyce. Podobnie jak inne plecaki firmy — ten również jest wodoodporny i jakakolwiek ulewa by mnie nie złapała, po powrocie do domu wnętrze było zawsze bezpieczne. A jak pewnie już wywnioskowaliście: przez wkład fotograficzny akcesoria foto chronione są podwójnie.
Thule Covert: na co dzień i na podróż. Z aparatem lub bez
Z plecaka Thule Covert miałem okazję korzystać już kilka dobrych miesięcy. W tym czasie sporo podróżowałem: z aparatem i bez. Tym samym: czasem korzystając z wkładu fotograficznego, a czasem nie. Wszystko rozbijało się o potrzeby danej chwili i nie będę ukrywał, że to akcesorium które doceniłem zwłaszcza z czasem.
Czy jest idealne? No nie — dla mnie największą bolączką jest brak wspomnianej kieszeni na paszport oraz nieco utrudniony dostęp do laptopa. Doceniam jednak uniwersalność tego plecaka i to, że spokojnie można się do niego zapakować nawet na dłuższy wyjazd. Wielkość przegrody fotograficznej sprawiła zaś, że na co dzień nieco rozważniej podchodzę do tematu zabieranego ze sobą sprzętu — i jeżeli myślisz o przewożeniu w nim ogromu sprzętu foto, to jednak będziesz rozczarowany.
Mimo wszystko dla mnie plecak ten okazał się strzałem w dziesiątkę i jednym z tych akcesoriów, bez których nie wyobrażam już sobie dalekich podróży. Tak pakownego i wygodnego plecaka w którym bezpiecznie mogę przechować sporo elektroniki jeszcze nie miałem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu