Turtle Beach Stealth Pro to headset dla graczy z głębokim portfelem, którzy oczekują od słuchawek naprawdę dużo. I dużo tutaj dostaną, bo to fantastyczny produkt o dużych możliwościach. Czy ma jednak jakieś wady?
Przyznam szczerze, że marka Turtle Beach nigdy nie kojarzyła mi się z topowymi i innowacyjnymi produktami. Tymczasem mam wrażenie, że w ostatnim czasie jest o niej głośniej za sprawą niesamowitych premier, jak chociażby testowany ostatnio przez Patryka gamepad Stealth Ultra.
Headset Stealth Pro to produkt tej samej klasy. Zaprojektowano go z myślą o wymagających graczach, którzy nie chcą tracić czasu na ładowanie baterii, korzystać z kabli i frustrować dźwiękami otoczenia. Słowem dostajemy tutaj niemal wszystko, czego można zapragnąć. No… może nie ma jeszcze funkcji masażu uszu i kostkarki do lodu, ale kto wie, co przyniesie przyszłość (raczej nie spodziewałbym się jednak dodania tych funkcji w aktualizacji oprogramowania ;) ).
Wykonanie i ergonomia
W pudełku ze słuchawkami otrzymujemy całkiem sporo akcesoriów. Nie zabrakło oczywiście kabla USB-A i USB-C do ładowania headsetu, odłączanego mikrofonu, stacji dokującej (z osobnym kabelkiem USB-A - USB-C). Miłym akcentem jest welurowy pokrowiec z kieszonką.
Turtle Beach Stealth Pro nie jest jednym z tych krzykliwych, kolorowych gamingowych produktów z podświetleniem RGB w kolorach tęczy i (obowiązkowo) agresywnymi kształtami na obudowie. Z zewnątrz headset wygląda dość zwyczajnie. Stonowana stylistyka jest tutaj jak najbardziej na plus.
Słuchawki wykonano z tworzywa sztucznego oraz metalu. Aluminiowy pałąk jest bardzo sztywny i dobrze utrzymuje całość na głowie. Od zewnętrznej strony zastosowano tu plastik z dużym napisem Turtle Beach - od wewnątrz tradycyjnie mamy sztuczną skórę z pianką pamięciową. Regulacja rozmiaru jest płynna, a od zewnętrznej strony na pałąku umieszczono znaczniki pozwalające na równe ustawienie lewej i prawej strony.
Muszle umieszczono na metalowych zawiasach, które obracają się w czterech kierunkach, dzięki czemu Stealth Pro dobrze dopasowuje się do kształtu głowy. Wzrok przykuwają bardzo grube nauszniki z syntetycznej skóry wypełnione pianką. Świetnie izolują one dźwięki otoczenia i zarazem sprawiają, że odgłosy z gry nie wydobywają się tak agresywnie na zewnątrz. Same nauszniki są oczywiście wymienne.
Duże możliwości urządzenia często stanowią dla producentów wyzwanie, jeśli chodzi o obsługę. Gdzieś trzeba bowiem pomieścić te wszystkie złącza i przyciski. Turtle Beach Stealth Pro ma ich zaledwie cztery - wszystkie umieszczone na prawej muszli. Przy dolnej krawędzi mamy trzy duże, gumowe guziczki: Bluetooth, power oraz Superhuman Hearing (o tym za chwilę). Niestety są one dość słabo wyczuwalne i mają bardzo niski skok, co utrudnia bezwzrokową obsługę headsetu. Tuż za przyciskami umieszczono port USB-C, a na przeciwległej stronie - diodę LED oraz otwór mikrofonu odpowiedzialnego za funkcję ANC
Czwarty, największy przycisk z logo Turtle Beach ulokowano na samym środku prawej muszli. Otacza go pokrętło służące do regulacji głośności (co odkryłem nieco przypadkiem, bo nie jest ono w żaden sposób oznaczone).
Lewa muszla również posiada mikrofon do redukcji szumów. Oprócz niego znajdziemy tutaj gniazdo do podłączenia mikrofonu - producent dołączył do zestawu zaślepkę, ale trzyma się ona tak słabo, że pewnie szybko ją zgubimy.
Tu docieramy do jednej z najfajniejszych funkcji headsetu, bo pokrywa na lewej muszli jest mocowana na trzy magnesy i możemy ją łatwo zdjąć, żeby uzyskać dostęp do wymiennej baterii. To niewielka, podłużna kostka z trzypinowym złączem, więc sam proces wymiany jest banalny. Sęk w tym, że przeszkadza nam wówczas podniesiony mikrofon - musimy więc go zawsze opuszczać (i tym samym aktywować).
Bateria wystarcza na ok. 11-13 godzin pracy - przy aktywnym ANC i rozmowach przez mikrofon. Jeżeli dezaktywujemy redukcję szumów, uda się wyciągnąć 2-3 godziny więcej, ale powiedzmy sobie szczerze - kto kupuje takie słuchawki, żeby nie wykorzystywać pełni ich możliwości. Naładowanie baterii w stacji dokującej zajmuje natomiast niespełna 2 godziny.
Otrzymujemy w zestawie dwa akumulatorki, które będziemy ładować za pomocą stacji dokującej odpowiedzialnej zarazem za łączność. Akcesorium to przypomina trochę podstawkę na kubek. Wokół konstrukcji rozciąga się LED-owy pasek informujący o statusie połączenia. Mamy tutaj również dwa złącza - USB-A (tylko do ładowania) oraz USB-C (do podłączenia konsoli/komputera). Przełącznik obok pozwala na zmianę trybu między konsolą (w tym wypadku Xboksem - ale jest też wersja na PlayStation) i PC.
Turtle Beach Stealth Pro to relatywnie ciężki headset - jego waga przekracza 400 gramów. Niemniej jest jednocześnie bardzo wygodny. To między innymi zasługa bardzo grubych i miękkich nauszników i dużego zakresu regulacji. Nawet kilkugodzinne sesje grania w headsecie nie były dla mnie męczące, choć miałem początkowe obawy z uwagi na wspomnianą wagę i sztywny pałąk. Finalnie Stealth Pro okazały się jednymi z wygodniejszych słuchawek, z jakimi dotąd miałem do czynienia.
Jakość brzmienia i możliwości
Brzmienie Turtle Beach Stealth Pro to miłe zaskoczenie. Spodziewałem się mocno basowych słuchawek, które poza grami nie będą znajdowały zastosowania. A już zdecydowanie nie sprawdzą się podczas słuchania jakiejkolwiek muzyki.
Jest zupełnie inaczej, bo Turtle Beach udało się stworzyć bardzo wszechstronny headset, z którego będziemy mogli korzystać właściwie w każdej sytuacji. 50-milimetrowe przetworniki Nanoclear może nie dostarczają audiofilskich wrażeń, ale zostały skalibrowane tak, by zapewnić możliwie uniwersalne, aczkolwiek ciągle gamingowe, doświadczenie.
Panuje tutaj duża równowaga w rejestrach. Dół nie dominuje nad resztą pasma, ale jest przy tym wyrazisty, dosadny i wyczuwalny - jak przystało na headset do gier, stanowi fundament brzmienia. Środek bywa czasem słabo wyczuwalny, ale nie ma na tym polu dramatu. Góra natomiast została dobrze okiełznana, zachowuje odpowiednią klarowność i subtelność. Ogółem brzmienie jest szczegółowe i bardzo przyjemne dla ucha. Duże uznanie należy się tutaj za bardzo dobrą separację instrumentów i całkiem szeroką (jak na słuchawki o zamkniętej konstrukcji) scenę. W niektórych utworach perkusja może się wydawać nieco zbyt metaliczna, ale znowu - nie jest to nic, co by mocno przeszkadzało.
Łącznie mamy tutaj aż 3 mikrofony - po jednym wbudowanym w każdej muszli oraz odłączany mikrofon na elastycznym ramieniu. Możemy się przełączać między nimi, przytrzymując przycisk Superhuman Hearing na obudowie. Niemniej - nawet po aktywowaniu mikrofonów zintegrowanych po podłączeniu zewnętrznego mikrofonu będzie on traktowany jako główny. I w zasadzie nie chcecie, aby było inaczej, bo mikrofony w muszlach nie sprawdzają się za dobrze i zgarniają zbyt wiele hałasu z otoczenia.
Podstawowy mikrofon to inna bajka - jakoś rejestrowanego dźwięku jest bardzo przyzwoita. Głos użytkownika brzmi czysto i przejrzyście, choć brakuje mu, moim zdaniem, trochę basu.
Wiele dobrego można napisać o ANC, która zdecydowanie nie jest tutaj jedynie dodatkiem. Redukcja hałasu może nie mogłaby rywalizować z najlepszymi headsetami na rynku - ale niewiele jej brakuje do tej klasy. Być może jest to pokłosie wspomnianych wyżej grubych nauszników, które zapewniają też świetną izolację pasywną. W każdym razie dobrze, że użytkownik finalnie otrzymuje suwak do regulacji tej funkcji. Po ustawieniu na 100% stajemy się bowiem bardzo mocno odcięci od dźwięków otoczenia - podczas sesji we wciągającego RPG na kanapie to świetna sprawa, ale w innych okolicznościach może być kłopotliwe.
I tu od razu trzeba dodać, że wspomniany wcześniej przycisk Bluetooth nie znalazł się na obudowie przypadkiem. Słuchawki łączą się bowiem na dwa sposoby - za pomocą pasma 2,4 GHz (i tu możemy liczyć na naprawdę niezły zasięg) lub poprzez Bluetooth 5.1. Co więcej, oba połączenia mogą być aktywne w tym samym czasie. Jest to o tyle fajne, że możemy jednocześnie grać na konsoli i sterować headsetem za pomocą aplikacji na naszym telefonie, a także odbierać połączenia lub… brać udział w firmowych spotkaniach (wiem, nikt z Was tego nie robi).
Niestety - łączność Bluetooth bazuje tylko na leciwym kodeku SBC, któremu doskwiera nie tylko niski bitrate, ale też dość wysokie opóźnienia. Nie mamy tutaj wsparcia ani dla AAC, ani dla aptX czy DLAC. Nie ma też profilu low-energy, który by optymalizował czas pracy na baterii. Nie da się nie zauważyć, że łączność w tym standardzie nie była dla producenta priorytetem.
Warto też tutaj zaznaczyć, że słuchawek nie podłączymy do PC lub urządzenia mobilnego w sposób inny niż bezprzewodowy. A szkoda - zawsze byłoby dobrze mieć taką dodatkową możliwość w headsecie tej klasy.
Inną ciekawostką jest to, że wersja dla Xboksa jest kompatybilna z każdą inną platformą - PlayStation, Nintendo Switch, PC czy mobile. Natomiast wersja na PlayStation zadziała ze wszystkim oprócz Xboksa. Jeżeli planujecie używać słuchawek z obiema konsolami, warto mieć to na uwadze.
Oprogramowanie
Do konfiguracji słuchawek służy aplikacja Turtle Beach Audio Hub V2. Co istotne, jest ona dostępna zarówno na komputery PC jak i na urządzenia z Androidem oraz iOS. Niezależnie od wybranej platformy mamy do czynienia z właściwie identycznym zakresem możliwości - co stanowi solidny atut. Wersja PC wyróżnia się tym, że możemy pewne ustawienia przypisać do skrótów klawiszowych, a następnie aktywować je dynamicznie podczas zabawy.
Za pomocą aplikacji dostosujemy właściwie każdy aspekt funkcjonowania headsetu, działanie mikrofonu (bramka szumów, regulacja czułości), a także brzmienie poszczególnych tonów. Program daje nam też dostęp do 10-pasmowego equalizera. Możemy tutaj ponadto określić siłę redukcji szumów, a także zarządzać autorską funkcją Superhuman Hearing, która zwiększa głośność i mocniej podkreśla kierunek niskich tonów, a więc m.in. odgłosów otoczenia takich jak chociażby kroki przeciwników. W rozgrywce multiplayer ma to kolosalne znaczenie i zapewnia przewagę, ale też niestety odczuwalnie obniża ogólną jakość brzmienia (stąd pewnie przycisk na obudowie, żeby szybko włączać i wyłączać tę funkcję).
Same słuchawki nie posiadają zintegrowanej technologii dźwięku przestrzennego, więc musimy się o nią zatroszczyć we własnym zakresie. Użytkownicy PlayStation 5 mają najprościej - bo konsola zapewnia to natywnie. Na Xboksach oraz PC musimy skorzystać z Windows Sonic, ale najlepiej zainwestować w aplikację Dolby Atmos lub DTS Sound Unbound - obie doskonale współpracują z Turtle Beach Stealth Pro.
Podsumowanie
Jeżeli chcecie kupić najlepszy możliwy headset gamingowy, na rynku jest właściwie tylko kilka opcji. Turtle Beach Stealth Pro to jedna z nich. Dostajecie tutaj niemal wszystko, czego może zapragnąć wymagający gracz - od ANC, przez wymienną baterię, a na rozbudowanym oprogramowaniu skończywszy.
I, jak nietrudno się domyślić, idzie za tym też konkretna cena. Za taki headset do gier z topowej półki musimy zapłacić niespełna 1300 zł. To kwota porównywalna do konkurencji, bo niemal tyle samo zapłacimy za oferujące zbliżone możliwości SteelSeries Arctis Nova Pro Wireless.
Propozycja Turtle Beach wydaje się bezpośrednią odpowiedzią na headset Duńczyków, więc zapewne wiele osób będzie wybierać między tymi dwoma urządzeniami, szukając topowego headsetu do gier. Mam jednak wrażenie, że niezależnie od decyzji będą zadowolone. Warto jednak mieć na uwadze, że te słuchawki mocno różnią się między sobą na wielu płaszczyznach - począwszy od wagi i konstrukcji, przez oprogramowanie, a w końcu na profilu dźwiękowym skończywszy (choć tu w razie czego mamy korektor). Ostatecznie moim zdaniem warto wypróbować oba i samodzielnie zdecydować, który będzie dla nas najlepszy.
- Stonowana stylistyka, solidne wykonanie
- Dwie baterie, które łatwo się wymienia
- Bardzo przyzwoite brzmienie i wszechstronność
- Zaskakująco dobry ANC
- Bardzo dobra aplikacja - dostępna zarówno na PC, jak i mobile
- Słabe wsparcie dla Bluetooth
- Brak możliwości podłączenia przewodowego
- Przyciski mogłyby być wygodniejsze w obsłudze
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu