Seriale

"The Last of Us" tylko serial, film nie wchodził w grę. Dlaczego?

Kamil Świtalski
"The Last of Us" tylko serial, film nie wchodził w grę. Dlaczego?
Reklama

Przez lata bylismy świadkami fatalnych ekranizacji gier. Trend ten powoli zaczyna się zmieniać — ale wciąż w formie serialowej. Teraz twórcy opowiadają dlaczego "The Last of Us" nie jest filmem, a serialem.

Kiedy pojawiły się pierwsze wieści na temat "The Last of Us" przez HBO, słychać było głosy z pytaniem: dlaczego serial, a nie film? Kto ma na to czas? Tera mamy odpowiedź na zadawane wówczas pytanie. I to od samych twórców, którzy stanęli w obronie obranego przez siebie formatu.

Reklama

Gdyby zrobili z tego film, trzeba byłoby pominąć zbyt wiele wątków

Mamy już za sobą wiele długich kinowych produkcji — ale... szczerze powiedzcie, kto lubi spędzać 4 czy 5 godzin w kinie na jednej produkcji? Takich oddanych widzów jest raczej niewielu — stąd nie bez powodu lwia część filmów nie przekracza 2,5 godziny, by wszystko to miało ręce i nogi. Kto grał w "The Last of Us" ten wie, że historia i świat w którym jest ona osadzona potrzebuje czasu i uwagi gracza/widza, by dać się poznać i na tyle na ile to możliwe - zrozumieć. Dlatego też upchnięcie tej opowieści w tak szybkim czasie raczej nie miałoby większego sensu — i twórcy doskonale sobie z tego zdawali sprawę, dlatego w rozmowie z redakcją Variety Neil Druckmann z Naughty Dog powiedział to, co wszyscy chcieliśmy usłyszeć.

Krótka odpowiedź jest taka, że historia jest zbyt długa. Próbowaliśmy zrobić z tego film i to nie zadziałało, ponieważ to zwykle jest 15-godzinnym doświadczeniem i skompresowanie tego do dwóch godzin, nie zadziałało. Zawsze jest coś nowego, co odkrywaliśmy, że jest ważne dla historii. Obrana formuła pozwoliła nam to nie spieszyć się z rozwijaniem relacji między Joelem i Ellie, w ciągu rocznej podróży, którą mogliśmy zaadaptować [jak należy] tylko w formie serialu telewizyjnego.

Jest to wiadomość, która z perspektywy gracza — przez większość życia obserwującego beznadziejne adaptacje swoich ulubionych gier — brzmi kojąco i uspokajająco. Bez pośpiechu, z budżetem, pomysłem i wyczuciem — no i, co też nie jest bez znaczenia — z udziałem samych twórców.

Pierwszy odcinek "The Last of Us" od wczoraj jest dostępny na platformie HBO Max — kolejne będą sukcesywnie dodawane tydzień po tygodniu. Recenzje serialu nie pozostawiają jednak złudzeń: to najwyższa półka i warto było czekać. I mimo że nie jest to wierna ekranizacja 1:1 historii znanej z gry (to po prostu bardzo dobra, pozostająca z materiałem źródłowym, ale adaptacja) — to mimo różnic wciąż trzyma poziom. Więcej na temat świata i różnic pisał już Kacper, więc zainteresowanych tematem odsyłam do jego wpisu. A tymczasem nie pozostaje nam nic innego, jak odliczać do drugiego odcinka — już za kilka dni poznamy dalsze serialowe losy Ellie oraz Joela.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama