Autopilot Tesli postanowił skręcić wprost na barierkę. A potem jak gdyby nigdy nic auto stanęło w płomieniach.
Tesla spłonęła po wypadku spowodowanym na autopilocie. Wszystko na oczach... innej Tesli
Z czym kojarzy Wam się Tesla oprócz Elona Muska i łamaniem praw robotników w fabrykach aut elektrycznych? Oczywiście, że z pożarami. Stające w płomieniach Tesle to już w zasadzie mem, który bez skrupułów wykorzystują przeciwnicy aut elektrycznych. Trudno im się jednak dziwić, skoro samochody premium od Muska same dostarczają powodów do obelg.
Tesla w pigułce – najpierw błędnie skręciła, a potem się zapaliła
Wyobraźcie sobie, że jedziecie spokojnie Waszą Teslą Model X po autostradzie i widzicie kolejną Teslę, która skręca w lewo wprost na barierki, pomimo zakrętu w prawo. W takim momencie poważnie zastanowiłbym się, czy aby na pewno chce przebywać w prowadzonym pojeździe. Niestety to nie jest wyssana z palca historia, a prawdziwe zdarzenie, którego świadkiem był niejaki Josh Kaplan.
Rozbita Tesla najpierw zaczęła iskrzyć i dymić, a po chwili się zapaliła. Mężczyzna zatrzymał pojazd i zadzwonił pod numer alarmowy. Kierowca drugiego pojazdu na szczęście nie odniósł obrażeń, ale przekazał niepokojąca historię o autopilocie Tesli. Otóż z niewidomych powodów auto nagle skręciło w lewo, gdzie zakręt autostrady prowadził w prawo. Ofiara wypadku przekazała, że Tesla znajdowała się pod opieką autopilota i nic nie wskazywało na usterkę, a mimo to auto wymknęło się spod konsoli systemu.
Nie tak łatwo ugasić elektryka
W wywiadzie dla Insidera Kaplan przekazał, że jego auto – kupione cztery miesiąc wcześniej – także nie jest wolne od wad. Niedawno zdarzyło mu się bowiem kompletnie zignorować słupek drogowy i samochód na autopilocie przejechał po nim jak gdyby nigdy nic. To nic zaskakującego – Tesla ma problem z rozpoznawaniem niewielkich obiektów postury małego dziecka, o czym szerzej pisałem w tej publikacji.
Kaplan dodał także, że interfejs użytkownika często wyświetla pusty ekran, a system nie chce się aktualizować. Mężczyzna żartuje, że Tesla powinna reklamować jazdę na autopilocie jako najstraszniejsze doświadczenie, jakie można przeżyć podczas jazdy. Oczywiście są to komentarze nieco przesadzone, ale fakt jest taki, że Tesla faktycznie ma ostatnio sporo problemów z pożarami i wadliwym sterowaniem.
Pożary elektryków to problematyczna sprawa, wymagająca specjalnego zachowania ze strony strażaków. Tesla stosuje baterie litowo-jonowe, a uszkodzenie jednego ogniwa zwiększa temperaturę w sąsiednich ogniwach. Strażacy przechodzą szkolenie z gaszenia aut elektrycznych, używając do tego proszku gaśniczego, ale sama procedura nie należy do prostych. Czasem wystarczy kamień lub pozostałość innego samochodu na jezdni, by Tesla stanęła w ogniu jak zapałka. A gdy już zacznie płonąć, akcja ratownicza może potrwać nawet dwa dni.
Według amerykańskiego organu odpowiedzialnego za badanie bezpieczeństwa na drogach, pojazdy z fabryk Elona Muska korzystające z autopilota brały udział w 273 wypadkach w ciągu ostatniego roku
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu